Polska kryptowaluta narodowa jeszcze się nie ukazała, a już ma ogromne problemy. Jak dowiedział się money.pl, Ministerstwo Cyfryzacji cofnęło patronat dla Polskiego Akceleratora Technologii Blockchain, który w środę pochwalił się projektem pod nazwą "dPLN". Mało tego, z informacji money.pl wynika, że do prac nad walutą nie był zaproszony żaden z przedstawicieli Komisji Nadzoru Finansowego oraz Narodowego Banku Polskiego. Od sprawy odcina się też Ministerstwo Finansów.
Polska wchodzi na rynek kryptowalut, bo pod patronatem rządu powstaje narodowa wirtualna waluta - od rana ta informacja elektryzuje internautów w całej Polsce. Zaczęło się od materiału dziennika "Puls Biznesu" pod tytułem "Polska szykuje kryptozłotego".
Opracowaniem technologii zajmował się Polski Akcelerator Technologii Blockchain, który miał być objęty patronatem resortu cyfryzacji. To już jednak przeszłość. Jak wynika z informacji money.pl, Ministerstwo Cyfryzacji cofnęło w środę patronat dla Polskiego Akceleratora Technologii Blockchain. W tej sprawie resort rozsyła już oficjalny komunikat. To reakcja na poranne doniesienia medialne.
Warto zaznaczyć, że choć w prasie pojawiły się informacje, że projekt jest "pod egidą rządu", to jednak daleko mu do takiego. Dlaczego? Ministerstwo Cyfryzacji nie nadzoruje Akceleratora i nie wykładało na niego środków. Inicjatywa powstała za dotację z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, ale nie ma charakteru rządowego. Członkowie Akceleratora uczestniczyli w spotkaniach dotyczących przyszłości kryptowalut w Polsce w Ministerstwie Cyfryzacji, ale to był jedynie głos ekspercki. Poprzednia minister cyfryzacji Anna Streżyńska większość reform i planów szeroko konsultowała. Środowisko było więc u niej mile widziane. Ale to nie przekłada się na poparcie całego rządu.
Za Akceleratorem stoi Instytut Wiedzy i Innowacji, którego prezesem jest prof. Krzysztof Piech. To jednostka badawcza, think-tank. Do tego wsparcia udziela BioInfoBank, czyli organizacja non-profi. Akcelerator otrzymał 10 mln dotacji ze środków publicznych na działalność. A sam prof. Piech znany jest jako ekspert technologii blockchain.
Trzeba jednak dodać, że Ministerstwo Cyfryzacji od zawsze stawiało grubą kreskę pomiędzy pomysłami osób z Akceleratora a planami resortu.
Na stronach ministerstwa można znaleźć opracowania stworzone przez ekspertów Polskiego Akceleratora Technologii Blockchcain. Wszystkie dokumenty opatrzone są komentarzem, że "nie stanowią opinii ani Ministerstwa Cyfryzacji, ani rządu". Nawet dokument objaśniający podstawy kryptowalut ma takie zastrzeżenie.
Taką adnotacją opatrzone są wszystkie dokumenty związane z kryptowalutami i technologią blockchain. Również te, których opracowaniem zajmował się prof. Krzysztof Piech
- Kwestie związane z obrotem pieniężnym, w tym kryptowalutami, są poza jurysdykcją Ministerstwa Cyfryzacji i resort w żaden sposób nie uczestniczy w pracach nad przygotowywaniem projektów związanych z podażą pieniądza w Polsce. Organy właściwe dla decyzji o wspieraniu rozwoju poszczególnych instrumentów płatniczych to NBP oraz KNF. Ministerstwo Cyfryzacji wspiera rozwój technologii rejestrów rozproszonych, natomiast nie prowadzi jakichkolwiek projektów i badań związanych z krtyptowalutami - zaznaczyli przedstawiciele resortu w odpowiedzi na pytania money.pl. Chcieliśmy wiedzieć, ile w planach Akceleratora jest pomysłów rzeczywiście rządowych. Wygląda na to, że niewiele.
Jednocześnie trzeba dodać, że twórcy kryptowaluty do prac nie zaprosili np. przedstawicieli Komisji Nadzoru Finansowego. Nie jest tajemnicą, że i KNF, i Narodowy Bank Polski mają sporo uwag do kryptowalut i na każdym kroku ostrzegają przed inwestowaniem w nie.
- Kwestiami podaży pieniądza zajmuje się Narodowy Bank Polski i tam należy kierować wszelkie pytania. Jednocześnie mogę zapewnić, że przedstawiciele KNF ani nie byli zaproszeni do tego projektu, ani nie znajdowali się w żadnych grupach roboczych - wyjaśnił money.pl rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego.
Jednocześnie pytania o prace nad projektem wysłaliśmy do Ministerstwa Finansów i Narodowego Banku Polskiego. Chcieliśmy wiedzieć, czy przedstawiciele instytucji brali w nich udział.
Wiele wskazuje na to, że nic wspólnego z projektem nie ma też resort finansów. Ministerstwo nie udzieliło odpowiedzi wprost, ale przypomina, że kryptowaluty nie są prawnym środkiem płatniczym w Polsce. Z kolei Narodowy Bank Polski jednoznacznie odciął się od sprawy.
- Narody Bank Polski nie prowadzi prac nad emisją tzw. waluty cyfrowej banku centralnego - zapewnia biuro prasowe NBP. Bank przypomina, że "znakami pieniężnymi Rzeczypospolitej Polskiej są banknoty i monety opiewające na złote i grosze. Są one prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej".
Czym ma być dPLN? - Stworzyliśmy kryptograficzną walutę, którą pozbawiliśmy cech spekulacyjnych. Chcemy dać naszej gospodarce niepodrabialny pieniądz, który nie wymaga drogiej infrastruktury, a przy okazji jego transfer jest ultraszybki - mówił prof. Krzysztof Piech, prezes PATB, cytowany przez "PB".
dPLN ma się znacząco różnić od kontrowersyjnego bitcoina. Ma być pozbawiony walutowego ryzyka kursowego, tzn. będzie na sztywno powiązany z tradycyjną walutą - złotym. To znaczy, że 1 dPLN będzie zawsze wart 1 zł. Już od rana w sieci trwała burza, czy pomysł ma w ogóle znamiona kryptowaluty. Wielu ekspertów sugerowało, że bliżej mu do cyfrowego odpowiednika pieniądza niż klasycznej kryptowaluty.