Stowarzyszenie Helper na cenzurowanym. Organizacja prowadziła kilka środowiskowych domów samopomocy, stworzonych dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Jak wykazała kontrola, pieniądze z dotacji Helper wydawał na rzeczy o wątpliwej przydatności dla podopiecznych.
Jak pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita", Helper zarządzał na Warmii i Mazurach sześcioma domami samopomocy. Prowadzenie SDŚ to zadanie samorządów, ale te mogą przekazać je innym organizacjom i tak stało się w omawianym przypadku.
Po kontroli inspektorów urzędu wojewódzkiego okazało się jednak, że pieniądze, które dostawał Helper, były wydawane w dziwny sposób. Efekt: wojewoda wystąpił do gmin o rozwiązanie ze stowarzyszeniem umów na prowadzenie pięciu SDŚ i przekazanie ich w inne ręce.
"Zdaniem wojewody przeprowadzone działania kontrolne i nadzorcze pozwoliły w sposób niebudzący wątpliwości stwierdzić wykorzystanie dotacji - co najmniej w części - niezgodnie z przeznaczeniem" - czytamy w "Rz".
Co znalazło się na liście dziwnych zakupów, za które stowarzyszenie zapłaciło z publicznych pieniędzy? Między innymi dron, zabiegi w studiu urody, kieliszki do szampana, telefony komórkowe, markowa odzież i buty, zestawy upominkowe za 6 i 25 tys. zł, a nawet akcesoria do pielęgnacji niemowląt.
Stowarzyszenie nie potrafiło też wyjaśnić, dlaczego w ciągu dwóch lat wydało na usługi prawnicze aż 89 tys. zł i czego konkretnie te usługi dotyczyły.
Sprawa badana była nie tylko przez inspektorów z urzędu wojewódzkiego, krytyczne stanowisko zajmował też w swoich wyrokach Wojewódzki Sąd Administracyjny. Jednak Helper broni się przed zarzutami i przekonuje, że w żadnej ze spraw nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok, potwierdzający nieprawidłowości i zobowiązujący do zwrotu dotacji.
Mimo to w styczniu tego roku z funkcji prezesa stowarzyszenia zrezygnował Tomasz Kaczarek, znany wcześnie m.in. jako słynny agent Tomek. Jak jednak zapewnia, wszystkie wydatki były uzasadnione, a nagonka na Helpera ma charakter polityczny.