Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Jakimczyk: Polskie rafinerie w krainie zapomnienia

0
Podziel się:

Czy nikogo nie zastanowiło, że Skarb Państwa nie śpieszy się z wymianą zarządu gdańskiego Lotosu?

Jakimczyk: Polskie rafinerie w krainie zapomnienia

Czy nikogo nie zastanowiło, że chociaż od wyborów minął już ponad rok, Skarb Państwa, który ma aż 58,84 proc. akcji Lotosu (bezpośrednio 6,93 proc, a poprzez Naftę Polską 51,91 proc.), nie śpieszy się z wymianą zarządu gdańskiego koncernu?

Czy to wyłącznie zasługa prezesa Pawła Olechnowicza, którego profesjonalizm docenił kolejny już od czasu rządów Leszka Millera gabinet?

Nie chcę powiedzieć, że Lotos jest wyjątkiem na polskim rynku i inne firmy działają bez politycznego parasola. Taka diagnoza byłaby oparta na fałszywych przesłankach. Powiedzmy sobie szczerze: pechowo dla Lotosu jest on na tyle mały, a przy tym na tyle zadłużony, iż zerwanie z niego przysłowiowych szat i zademonstrowanie, że król jest nagi, jest łatwiejsze niż w przypadku takiego np. Orlenu.

Najświeższym dowodem tego jest gwałtowny spadek notowań giełdowych gdańskiego koncernu po wydaniu na początku tygodnia przez analityka UniCredit rekomendacji _ sprzedaj _ i wycenie akcji spółki na 0 (zero) zł. Ale nie łudźmy się, że PKN jest wyspą jak określał do niedawna polską gospodarkę minister finansów Jan Vincent Rostowski i makroekonomiczne uwarunkowania, które w pierwszej kolejności mogą boleśniej odczuć posiadacze akcji Lotosu, go nie dotyczą.

Dobrzy wujkowie zajmujący ciepłe posadki w rządowych gabinetach nie uchronią Orlenu przed skutkami zmiany koniunktury w sektorze naftowym.
Czasy bonanzy dla przetwórców ropy, którzy tak jak płocki koncern przez ostatnie lata dzięki utrzymującym się wysokim cenom surowca zbijali kokosy, prędko nie wrócą. Gdyby nawet prezes PKN Jacek Krawiec był laureatem nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, to i tak Orlen nie będzie w stanie wygenerować takiej marży na rafinacji produktów naftowych jak w okresie, gdy ceny ropy na giełdach utrzymywały trend wzrostu.

Świat, w którym do tej pory funkcjonowały takie firmy jak Orlen czy Lotos, zmienił się w ciągu kilkunastu miesięcy nie do poznania. Najlepszym dowodem na to jest radykalne zmniejszenie się spreadu (chyba najlepiej tłumaczyć ten termin jako widełki cenowe w omawianym kontekście) pomiędzy baryłką rosyjskiej ropy typu Urals a pochodzącymi z innych regionów gatunkami surowca, które były w minionym okresie droższe od swego odpowiednika wydobywanego w Rosji niekiedy prawie o 10 USD na baryłce.

Przy wyjątkowo niskich obecnie opłatach za transport ropy drogą morską (np. zamiast 200 tys. USD - 15 tys. za standardowy tankowiec) kupowanie dziś surowca z morza, choćby był on nawet z Angoli czy Wenezueli, okazało się nagle zupełnie realne z perspektywy biurka prezesa Orlenu. Wymaga to jednak przebudzenia się i trzeźwego oglądu nowej sytuacji rynkowej, do czego zaplecze Jacka Krawca, zarówno polityczne i jak i doradcze, może nie być przygotowane.

Tymczasem dalsze uporczywe trzymanie się dostaw via rurociąg _ Przyjaźń _, uzupełnianych tą samą ropą przywożoną przez tankowce z Primorska, przypomina jako żywo pobyt Odyseusza i jego załogi w krainie zapomnienia, której mieszkańcy osiągali stan błogich marzeń żywiąc się kwiatem lotosu.

Paradoksalnie to Lotos, przeżywający ostatnio zawirowania związane z raportem UniCredit, znacznie wcześniej ocknął się z drzemki podejmując w minionych latach, dość nieporadne co prawda, próby zróżnicowania swego portfela poprzez zakupy ropy innej niż rosyjska. To, co było jeszcze wczoraj nieopłacalne, dzisiaj staje się nakazem czasu.

Autor jest dziennikarzem specjalizującym się w tematyce bezpieczeństwa narodowego

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)