"Podziemny magazyn, w którym przechowywane jest paliwo, jest nie do użytku" - pisze "Dziennik".
Gdy w styczniu tego roku Rosja wstrzymała dostawy ropy do Polski i Niemiec rurociągiem "Przyjaźń", PKN Orlen poprosił resort gospodarki o zgodę na uruchomienie rezerw obowiązkowych. Tempo wypompowywania ropy było tak niskie, że gdyby była potrzeba wypompowania całej rezerwy, zajęłoby to 3 lata.
ZOBACZ TAKŻE: href="http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wrogie;przejecia;czyli;strachy;na;lachy,205,0,273357.html">Wrogie przejęcia czyli strachy na lachy
Ropa przechowywana jest w podziemnych kawernach kopalni Solino. Aby wpłyneła ona do rurociągu, trzeba wtłoczyć do nich solankę, która wypełni dolna część zbiornika i wypchnie paliwo na powierzchnię.
Jednak kawerny są olbrzymie - mają po 1200 -1400 metrów głębokości i nieregularne kształty - to utrudnia wydobycie paliwa. Zbiornik z solanką jest z kolei zbyt mały, by zgromadzić tam dość płynu do wydostania całego surowca z kawern - czytamy w gazecie.
"Dziennikowi" udało się dotrzeć do nagrania z narady pokontrolnej w NIK, zorganizowanej na terenie kopalni. "Ministerstwo Gospodarki ogłosiło, że Polska ma zapasy interwencyjne ropy naftowej i paliw wystarczające na 80 dni" - mówi inspektor Izby referujący wyniki kontroli.
Tymczasem, jak podaje gazeta za raportem Naczelnej Izby Kontroli, inspektorzy wyliczyli, że w ciągu 80 dni udałoby się z kawern wypompować najwyżej 200 tysięcy ton ropy, czyli zaledwie 10 procent zgromadzonych rezerw. Oczywiście, przy optymistycznym założeniu, że wszystkie urządzenia działałyby sprawnie. A nie działają. Daje to średnią 2,5 tys. ton ropy dziennie. Tymczasem tylko rafinerie należące do Orlenu potrzebują 38 tys. ton surowca każdego dnia.