Wcześniej przerwano dostawy dla separatystów w obwodzie ługańskim.
"Niekontrolowane terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego na dzień dzisiejszy nie korzysta z energii elektrycznej, wytwarzanej przez elektrownie znajdujące się w kontrolowanej (przez rząd w Kijowie) części Ukrainy" - napisał na Facebooku Kowalczuk.
To jednak nie oznacza, że na zbuntowanych terenach nie ma prądu. Zapotrzebowanie na energię na zajętych przez separatystów terytoriach zaspakajają dostawy z Rosji oraz elektrownie znajdujące się na niekontrolowanych przez rząd w Kijowie terenach.
Kowalczuk poinformował również, że linie energetyczne, którymi do zajętych przez separatystów rejonów obwodów donieckiego i ługańskiego płynie prąd z Rosji nie są włączone do wykazu międzynarodowych połączeń elektroenergetycznych.
Ukraiński operator Ukrenerho 25 kwietnia całkowicie wstrzymał dostawy prądu do zajętej przez separatystów części obwodu ługańskiego, tłumacząc, że przyczyną są ogromne długi na zużytą energię. Wcześniej władze Ukrainy oświadczyły, że zadłużenie separatystycznych Ługańskiej Republiki Ludowej i Donieckiej Republiki Ludowej wynosi łącznie 11 mld hrywien (ok. 1,6 mld złotych). Po ogłoszeniu decyzji Ukrenerho Rosja zadeklarowała, że dostarczy energię na te tereny.