Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Myśliwi - nie strzelajcie do kaczek!

0
Podziel się:

Internet pęka od kaczych dowcipów. Jeśli teraz prokuratorzy zaczną poszukiwać wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do ich kolportażu, to niechybnie puszczą państwo z torbami.

Myśliwi - nie strzelajcie do kaczek!

Czternaście lat temu w autobusie jadącym z Londynu do Rzeszowa obywatel imieniem Józek wypił nieco za dużo łyskacza i o Lechu Wałęsie jął się wypowiadać melodią znanego przeboju „Mniej niże zero”.

Nazajutrz do komendanta wojewódzkiego policji w Opolu wpłynęło zawiadomienie o przestępstwie. Uczciwy i lojalny Polak pan Heniu żądał „wyciągnięcia jak najdalej idących konsekwencji w stosunku do człowieka obrażającego prezydenta RP”. Ruszyła nieprawdopodobna maszyneria śledcza.

Naczelnik wydziału operacyjno-rozpoznawczego opolskiej policji osobiście nadzorował akcję poszukiwania Józka, który wysiadł był na przystanku w mieście Brzeg. Kilkanaście komisariatów w całym kraju ustalało adresy pozostałych podróżnych, którzy mieli być świadkami w sprawie. Gdy już wszystkich namierzono, rozpoczęła się żonglerka organów ścigania. Szef prokuratury w Brzegu, człowiek wielce inteligentny, a przy tym genetycznie wyposażony w nieprzeciętne poczucie humoru, wyłgał się proceduralnym paragrafem, że śledztwo powinno być prowadzone w miejscu ujawnienia przestępstwa, a nie zamieszkania podejrzanego. Prokurator opolski z kolei przekonywał, iż domniemane naruszenie kodeksu karnego odbywało się podczas jazdy autokaru na trasie podległej jurysdykcji kilku prokuratur.

Po wielu miesiącach sprawa trafiła na wokandę, a że był to pierwszy polityczny proces w odrodzonej po PRL-u Rzeczpospolitej, do miasteczka Brzeg zjechali wysłannicy najważniejszych i mniej ważnych polskich mediów oraz korespondenci agencji światowych. Brzeskie newsy rozgrzewały czołówki gazet przez długie tygodnie. Temperaturę doniesień osłabiała tylko postawa oskarżonego, który nie chciał się dopasować do medialnej dramaturgii i niczym mantrę powtarzał zeznanie ze śledztwa. W ustalonym miejscu i w ustalonym czasie był narąbany jak sołtys na wiejskim weselu, więc nic nie pamięta, a jeśli kogoś obraził, to szczerze wszystkich przeprasza.

Gdy wczoraj PiS, Samoobrona oraz pięciu schizmatyków z LPR-u zawierało koalicję sprawną inaczej, prezes Jarosław Kaczyński oświadczył przed kamerami, że oto wreszcie startuje IV RP. W tym samym czasie newsem stała się wiadomość nadana z Elbląga, gdzie siły policyjno-prokuratorskie namierzyły emeryta, który ma wirtualnego fioła, przejawiającego się nieustannym rozsyłaniem e-maili. W jednym z listów pan Aleksander rozpowszechnił rysunkowy dowcip przedstawiający nieopierzone kaczki, zaś pod nimi komentarz: „A teraz kochani wyborcy pocałujcie nas w kupry”.

Przesyłka uraziła patriotyczną dumę obywatela Krzysztofa Dymkowskiego z Wrocławia. Pan Krzysztof uważa bowiem, że jeśli dziś w Polsce ktoś mówi kaczka, to ma na myśli głowę państwa. Złożył zatem doniesienie, które wywołało błyskawiczną reakcję organów ścigania: emeryt został przesłuchany, a w jego mieszkaniu przeprowadzono rewizję. Na szczęście w akcji nie uczestniczyły oddziały antyterrorystyczne, co mogłoby spowodować śmiertelne zejście fanatyka internetu, czyli pierwszą polityczną ofiarę IV RP.

Gdy czternaście lat temu Józek z Brzegu po miesiącach procesów w różnych instancjach otrzymał w końcu symboliczny wyrok w zawieszeniu, jeden z tygodnik policzył szacunkowo ile ta sprawa kosztowała państwo polskie. Wyszło, że za pieniądze wydane na ściganie i osądzenie groźnego przestępcy mogłaby się przez rok utrzymać na niezłym poziomie czteroosobowa rodzina.

Jako że IV RP ma być oszczędna i prorodzinna, może prezydent Lech Kaczyński powinien uprzedzić w porę nadgorliwych funkcjonariuszy, iż posiada poczucie humoru na swój temat, co jak wiadomo, jest wyznacznikiem inteligencji. Internet pęka od kaczych dowcipów. Jeśli teraz prokuratorzy zaczną poszukiwać wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do ich kolportażu, to niechybnie puszczą państwo z torbami.

Poza tym zbliża się sezon odstrzału kaczek i w trudnej sytuacji znajdą się rzesze myśliwych. Wymierzenie spluwy w kierunku tych ptaków może być bowiem odczytane przez obywatela Dynowskiego jako próba zamachu stanu, a za taki czyn kodeks karny przewiduje znacznie dotkliwsze kary niż trzy lata więzienia, które można zaliczyć z powodu puszczenia w obieg pocztówki z kaczym kuperkiem.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)