"Przedłużenie moratorium o jeden rok lub nawet dwa lata mogłoby pozwolić na dokładne przeanalizowanie wpływu reformy na różne sektory gospodarki" - uważa Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii.
Resort Jadwigi Emilewicz wskazuje na szereg zagrożeń w związku ze zniesieniem limitu składek ZUS, ale ani słowem nie wspomina o wycofaniu się z krytykowanej reformy.
W poniedziałek minister Emilewicz zapowiedziała, że "będzie namawiać kolegów z rządu, by przedłużyć moratorium" na zniesienie składek ZUS, ale nie wyjaśniła, jak długo to moratorium miałoby jeszcze potrwać.
Z wyjaśnień, jakie redakcji money.pl przekazał resort, wynika, że zniesienie zasady 30-krotności składek ZUS mogłoby nastąpić dopiero od 1 stycznia 2021 roku, czyli aż trzy lata po początkowej dacie wejścia w życie ustawy.
Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytanie, dlaczego pierwsze w III RP ministerstwo z "przedsiębiorczością" w nazwie nie domaga się całkowitego wycofania się z reformy w kształcie, w jakim została przyjęta. Jednocześnie resort wskazuje, że zgodnością ustawy z Konstytucją zajmuje się Trybunał Konstytucyjny, a także podaje argumenty, które za tym powinny przemawiać.
"Sytuacja na rynku pracy jest dynamiczna i coraz częściej odczuwalny jest brak wykwalifikowanych specjalistów" - pisze MPiT. "Jednocześnie przedsiębiorcy zgłaszają do Ministerstwa liczne wątpliwości związane z efektami tej bardzo istotnej zmiany w systemie zabezpieczenia społecznego pracowników" - dodaje.
Ministerstwo uważa, że "należy się zastanowić, które z aktualnie rozważanych potencjalnych rozwiązań byłyby optymalne z punktu widzenia kondycji gospodarki i sprawiedliwości społecznej". Resort podaje przy tym przykład Słowacji i Litwy, "gdzie obowiązują znacznie wyższe limity niż w Polsce, mimo niższych przeciętnych zarobków".
Z opublikowanego we wtorek raportu KPMG wynika, że według co trzeciej firmy zniesienie limitu składek ZUS spowoduje odpływ wysoko wykwalifikowanych specjalistów z polskiego rynku pracy. Reformy, która według obecnego stanu rzeczy wchodzi w życie 1 stycznia 2019 roku, obawiają się głównie duże firmy.
Prawie 40 proc. ankietowanych przez KPMG firm wyraziło zaniepokojenie, że zniesienie limitu składek ZUS może negatywnie wpłynąć na postrzeganie Polski jako dobrego miejsca do inwestycji.
Przygotowany przez Ministerstwo Rodziny projekt ustawy znoszącej limit składek ZUS został jeszcze w zeszłym roku przyjęty przez Sejm, a w życie miał wejść już 1 stycznia 2018 r. Niemal w ostatniej chwili przegłosowano jednak poprawkę przesuwającą wejście w życie ustawy o rok.
Zniesienie limitu składek ZUS miało dotyczyć 350 tys. najlepiej opłacanych etatowych pracowników oraz ich pracodawców. Krytycy tej zmiany wskazują, że łączne opodatkowanie pracy najlepiej zarabiających po tych zmianach będzie wynosić 70 proc.
Obecnie po przekroczeniu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w ciągu roku składek na ubezpieczenie rentowe i emerytalne już się nie płaci. Takie rozwiązanie wprowadzono przy okazji reformy emerytalnej 1999 roku. Służy jako rodzaj bezpiecznika chroniącego system emerytalny przed wypłacaniem ekstremalnie wysokich świadczeń w przyszłości.
Reforma ma jednak sprawić, że składki będzie płacić się "bez limitu". Rząd liczył na dodatkowe 5,5 mld zł w budżecie. To pieniądze, jakimi z państwem musieliby podzielić się najlepiej opłacani pracownicy etatowi oraz zatrudniające ich firmy.
W styczniu ustawę o zniesieniu limitu składek ZUS do Trybunału Konstytucyjnego zaskarżył Andrzej Duda. Wątpliwości prezydenta wzbudził tryb prac nad ustawą, który praktycznie uniemożliwił konsultacje społeczne. Stronie społecznej dano na to zaledwie kilka godzin.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl