102 firmy zdecydowały ujawnić swoje dane i opowiedzieć jakie umowy dali im od podpisania dealerzy walutowi. Według przedsiębiorców ostateczny produkt, który otrzymywali, różnił się zupełnie od tego, jaki im przedstawiano w prezentacjach. Dlatego zaczęli tracić miliony złotych.* *
Jak to się zaczęło?
Do autoryzowanego doradcy NewConnet, spółki Greencapital, oraz producenta folii - spółki Kram Sp. z o. o. zaczęły zgłaszać się firmy, które straciły na opcjach walutowych. Mechanizm zawierania instrumentów był bardzo podobny. Właściciele Kramu zaczęli więc dzwonić po swoich kontrahentach i znajomych firmach. Łącznie dotychczas zebrało się 150 firm, które straciły na toksycznych opcjach walutowych. Ich zobowiązania to 1,146 mld zł, licząc po kursie euro 4,3 złotego.
Z przeprowadzonej wśród nich ankiety wynika, że schemat zawierania transakcji był podobny w każdym przypadku.
Wszystkiemu winny dealer?
Według przedsiębiorców akcja marketingowa wobec nich była agresywna. Spotkania w sprawie zabezpieczania kursów waluty były inicjowane przez dealerów. W negatywnym świetle przedstawiano forwardy (kontrakty terminowe na waluty), w bardzo pozytywnym natomiast zakup opcji (typu put). Prezentacje były już starannie wcześniej przygotowane, z gotowymi przykładami na podstawie realnych przepływów pieniężnych firmy. W analizach zakładano również dalsze umacnianie się złotego.
W marketingu, nawet agresywnym, nie ma jednak nic złego. Gorzej jeśli instrument, który firma miała kupić, okazał się zupełnie innym niż przewidywano.
Opcja opcji nie równa
Przedsiębiorstwa potrzebowały zabezpieczyć się przed dalszym umacnianiem się naszej waluty. Załóżmy, że polski eksporter generuje przychody w walucie obcej w wysokości 1 mln euro. Na początku 2007 r. podjął decyzję o rozpoczęciu długoterminowej współpracy z zagranicznym kontrahentem, przy kursie 3,8 złotych. Innymi słowy wartość jego obrotów w walucie to 3,8 mln złotych. Złoty zaczął się jednak umacniać i w pierwszej połowie 2008 r. przychody były warte już tylko 3,4 mln złotych. W tym momencie do firmy zgłasza się bank poprzez swojego dealera, który oferuje rozwiązanie sytuacji: opcje, które mają zapobiec (wyłącznie) spadkom kursu EUR/PLN.
Instrument, którego wykres wypłaty wygląda następująco miał trafić do eksportera:
Kliknij, aby powiększyć:rel="nofollow">
Wykres przedstawia transakcję kupna opcji typu put. Firma, która taką opcję kupuje płaci wystawcy (bankowi) cenę opcji - tu 30 tys. złotych. W momencie zawarcia transakcji kurs EUR/PLN wynosił 3,25. Jeśli złoty zacznie spadać -co jest pożądane dla eksportera, firma (kupujący) będzie stratna o zapłaconą premię (30 tys. zł), ale zyska na osłabieniu złotego.
Jeśli złoty będzie nadal zyskiwał, czyli kurs EUR/USD będzie spadał opcja będzie generować zyski dla spółki, które zrekompensują niekorzystny trend na rynku walut.
Jak powiedział Money.pl Paweł Karkowski z Greencapital właściciele firm ufali bankowi, i najczęściej od razu podpisywali umowy. _ Eksporterzy byli przekonani, że opcje pozwolą im zabezpieczyć się przed wzrostem złotego do wysokości premii, a kurs będzie nadal szedł w górę. Dealer miał opracować najlepszą dla firmy strategię. Potem oddzwaniał, w trudnym języku przedstawiał pomysł i transakcja dochodziła do skutku. _
Przedsiębiorcy na potwierdzenie zawarcia transakcji czekali kilka dni później niż oczekiwali. Po otrzymaniu dokumentów niektórych dziwiło, dlaczego, mimo wzrostu kursu EUR/USD firma nadal musi dopłacać bankowi? Instytucje miały uspakajać klientów i potwierdzenia były podpisywana. Niektórzy właściciele chcieli zrezygnować, ale na to było już za późno.
Według Pawła Karkowskiego i Zbigniewa Przybysza z Kram przedsiębiorcy otrzymywali instrumenty, których wykres wypłaty wyglądał następująco:
Kliknij, aby powiększyć:
[
]( # )
Taka konstrukcja jest połączeniem dwóch transakcji na opcjach: wystawienia opcji call (kolor zielony) oraz równoczesnego kupna opcji put (kolor żółty). Połączenie tych dwóch pozycji, daje niekorzystną wypłatę dla firmy: co prawda zyska ona gdy złoty będzie się nadal umacniał (górna część wykresu zielonego, jest zabezpieczenie), ale przedsiębiorstwo zacznie tracić w momencie korzystnego trendu, czyli spadku wartości złotego. Co więcej, jak twierdzą nasi rozmówcy, straty z tytułu zmiany trendu i spadku złotego naliczały się dwa razy szybciej, niż zyski z tytułu zabezpieczenia (kąty alfa oraz beta na powiększonym wykresie).
Jak twierdzą nasi rozmówcy banki w niektórych przypadkach uspokajały przedsiębiorców, gwarantując im maksymalną wypłatę z opcji. Poniżej znajduje się zeskanowana gwarancja udzielona jednemu z przedsiębiorców.
[
Kliknij, aby powiększyć ]( # )Według Pawła Karkowskiego banki nie honorują dziś tego ograniczenia. -_ Przedsiębiorcy, to ludzie dobrze potrafiący liczyć zyski, dlatego stawiamy pytanie: Co eksporter zyskuje na wystawionej przez niego opcji? I dlaczego wystawione przez eksportera opcje mają w przeważającej części przypadków dwu lub trzykrotnie wyższy nominał w stosunku do opcji przez niego kupowanych? Czy przypadkiem eksporterzy nie byli zmuszani do ich wystawienia albo czy nie zostali wprowadzeni w błąd _? - pyta retorycznie nasz rozmówca.
[
Kliknij, aby powiększyć ]( # )Według Pawła Karkowskiego według dokumentu obok firma zawierając transakcję opcyjną nie była w stanie ani zabezpieczyć kursu ani spekulować.
Potrzeba zbadać spółki
W miniony piątek grupa 102 spółek (tych, które spośród 150 zdecydowały się ujawnić swoje dane - pozostałe obawiają się banków) zgłosiła się do Ministerstwa Gospodarki, aby zbadano problem. Szacunki resortu mówią o łącznych stratach z tytułu kontraktów opcyjnych spółek w wysokości 5,5 mld złotych. Wydaje się, że mogą być one jednak znacznie większe. -_ Będzie dla nas wielkim zaskoczeniem, jeśli wyniki na większej ilości respondentów (chodzi o przeprowadzoną wśród przedsiębiorców ankietę, w której pytano jak wysoki są ich straty) nie potwierdzą naszych wstępnych wniosków. _ - mówi Paweł Karkowski z GreenCapital.
| Komentarz Money.pl |
| --- |
| Paweł Satalecki, analityk
W świetle informacji do których dotarliśmy problem _ toksycznych _ opcji walutowych wydaje się bardzo poważny. Po pierwsze, choć znamy wyniki zaledwie 150 spółek, skala problemu może być sporo większa niż przewidywania Ministerstwa Gospodarki. TVN CNBC Biznes szacował straty z tego tytułu oraz tzw. CIRSów (instrumenty zmieniające stopę procentową kredytów) na nawet 180 mld złotych. Nie możemy oskarżać banków o oszustwo, to niedopuszczalne. Nie możemy jednak, przynajmniej w świetle naszych danych, mówić, że firmy spekulowały na walutach i same sobie są winne. W tym świetle zastanawiająca jest także konstrukcja struktur opcyjnych oferowanych przez dealerów. Na wnioski jest jeszcze za wcześnie, ale problem należy badać dalej. |