Czy awans Polski do grona 25 państw mających rynki rozwinięte to nie jest dobry moment, aby porozmawiać o obniżce podatków? - zapytał polską premier dziennikarz TVP. Najwyraźniej nie, bo choć pytanie padło w sumie trzy razy, w tym raz z ust samej premier, to odpowiedzi się nie doczekaliśmy.
Okazją do wizyty Beaty Szydło w TVP były zaczynające właśnie działać reformy: emerytalna, służby zdrowia i ustawa dezubekizacyjna. Szefowa polskiego rządu dużo mówiła o dotychczasowych sukcesach. Przede wszystkim o przywracaniu sprawiedliwości i o tym, że mimo zwiększenia wydatków socjalnych budżet Polski jest w bardzo dobrej kondycji.
Zapewniała, że są pieniądze na wcześniejsze emerytury - rząd zabezpieczył na ten cel 10 mld złotych. Chwaliła się też wprowadzeniem minimalnej emerytury w wysokości 1000 złotych. Mówiła też o nabierającym rozpędu programie Mieszkanie+. - O tym, że został on zrealizowany, będzie można mówić, gdy wszystkie rodziny, które tego potrzebują, będą miały dach nad głową - mówiła premier.
Więcej problemu było z pytaniem o obniżkę podatków, na które Beata Szydło odpowiedziała, że na razie rząd zamierza wprowadzić zmiany, które uszczelnią podatek CIT i zwiększą wpływy do budżetu. Dodała też, że szykuje się podniesienie kwoty wolnej od podatku i ulgi dla artystów. I mimo że później pytanie padło jeszcze dwukrotnie - raz z ust dziennikarza, a raz z ust premier, to pozostało bez jasnej odpowiedzi.
Tymczasem w kontekście obniżek podatku trzeba przede wszystkim pamiętać o podatku VAT. Ten został podniesiony z 22 do 23 proc. jeszcze przez rząd Donalda Tuska. Miało to być rozwiązanie tylko tymczasowe - po to, żeby podreperować budżet. PiS obiecywało tę podwyżkę cofnąć. Na razie jednak się z tym nie spieszy.
Trochę światła na cały problem rzucił przed wakacjami szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. Stwierdził on, że o obniżce będzie można mówić dopiero wtedy, gdy sukcesem okaże się "proces uszczelniania podatków".