Marcowy odczyt PMI dla polskiego przemysłu, czyli indeksu koniunktury wyliczanego przez IHS Markit, był dużo wyższy niż spodziewali się analitycy rynkowi. Wskaźnik pokazuje nastroje wśród menadżerów do spraw zakupów w firmach i najwyraźniej te nastroje nie są powiązane z pogodą, bo wartość PMI wyniosła 53,70 pkt., podobnie jak w poprzednim miesiącu.
Zmiany co prawda w porównaniu z lutym nie było, ale analitycy spodziewali się pogorszenia sytuacji. Według nich indeks miał wynieść 53,20 pkt. W poprzednim miesiącu przestrzelili prognozę o 0,40 pkt. w górę, w marcu - nie docenili.
Trevor Balchin, dyrektor ekonomista IHS Markit, w swoim raporcie podaje, że o wciąż dobrym wskaźniku zadecydowało rosnące najszybciej od kwietnia ubiegłego roku zatrudnienie. Pozytywne były też dane o tempie wzrostu produkcji - podskoczyły w górę od lutego.
- O ile w drugim kwartale nie nastąpi dalsze spowolnienie wzrostu liczby nowych zamówień, kategoryczny spadek koniunktury wydaje się w tym momencie mało prawdopodobny - dodaje ekonomista IHS Markit.
Choć nie "kategoryczny", ale spadek tempa wzrostu w kolejnych miesiącach może jednak nastąpić. Poza zatrudnieniem i wielkością produkcji pozostałe sygnały z przemysłu sugerują możliwe spowolnienie.
- Choć główny wskaźnik PMI był w marcu stabilny, dane wynikające z ankiety sugerują, że w kwietniu może nastąpić dalsze spowolnienie warunków gospodarczych - podaje Trevor Balchin, dyrektor ekonomista IHS Markit.
Jako główny powód do niepokoju wymienia liczbę nowych zamówień, która jest przy okazji najbardziej znaczącą zmienną wskaźnika PMI z wagą 30 proc. Wzrastała co prawda w marcu siedemnasty miesiąc z rzędu, ale jednocześnie w najwolniejszym tempie od ośmiu miesięcy.
- Ponadto liczba zamówień eksportowych zasadniczo nie wzrosła w ostatnim miesiącu, co miało ewidentny wpływ na decyzje zakupowe firm, ponieważ wielkość środków produkcyjnych zamówionych w ciągu miesiąca wzrosła w najsłabszym tempie od listopada 2016 roku - kontynuuje Balchin. Sugeruje to spowolnienie wielkości inwestycji w kolejnych miesiącach.
Jednocześnie wskazuje jednak, że 53,70 pkt. dla PMI to wyrównanie najniższego poziomu wskaźnika od października ub. roku.
Menadżerowie w Holandii najbardziej optymistyczni
Z porównania wskaźników PMI Polski z innymi krajami można by wysnuć wniosek, że dobrze wcale nie jest. Plasujemy się mniej więcej w połowie światowej stawki. Niższe od nas wskazania w Europie mają tylko Francja, Rosja i Turcja (ta ostatnia tylko w małej części zresztą europejska).
Najbardziej optymistycznie w najbliższą przyszłość wpatrzeni są menedżerowie w Holandii, Szwajcarii i Niemczech - szczególnie to ostatnie powinno cieszyć Polaków, bo spora część pracuje jako podwykonawcy niemieckich firm.
Porównywanie między krajami może być jednak mylące. Patrząc na publikowane później niż PMI wskazania wzrostu produkcji przemysłowej widać, że kraje, gdzie menadżerowie ds. zakupów są bardziej pesymistyczni, rosną często dużo szybciej niż te, gdzie tryskają optymizmem.
53,70 pkt. PMI dla Polski prawdopodobnie da większą dynamikę przemysłu niż 61,50 pkt. PMI dla Holandii. Wiąże się to m.in. z ryzykiem działania na poszczególnych rynkach. Nasi meneadżerowie są po prostu mniej pewni przyszłości, niż ich odpowiednicy na zachodzie Europy.