Poszkodowani Polacy wysłali money.pl oświadczenie w sprawie swoich dalszych kroków. Na ich prośbę publikujemy je w całości.
"Pracownicy Opla, którzy zostali wyrzuceni z hotelu H+ w Niedernhausen, chcą szukać satysfakcji i naprawienia szkód w sądzie, gdyż odbyło się to w sposób nieakceptowalny sposób oraz ze złamaniem prawa.
Decydując się na taki krok, hotel musiał sobie zdawać sprawę, że postępowanie takie uderza w dobre imię pracowników, ich rodziny, jak i samą firmę Opel.
Poszkodowani pracownicy liczą na naprawienie szkód oraz dziękują za poparcie załogi Opel, zarówno z Gliwic, jak i z Russelsheim, gdyż na każdym z Nas ta sytuacja odbiła się negatywnie."
Nie wiadomo jeszcze, jakich sum będą domagać się Polacy. - O konkretach będziemy rozmawiać po konsultacjach z prawnikami - mówi money.pl jeden z poszkodowanych pracowników.
Konsulat RP w Kolonii obiecał pomoc Polakom w postaci kontaktów do polskojęzycznych prawników. Ale na razie, jak twierdzi nasze źródło, obiecana lista jeszcze nie nadeszła. Pomocy na bieżący udziela za to poseł Kukiz'15, Józef Brynkus.
Dobytek spakowany w worki
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w ubiegły poniedziałek. Polscy pracownicy, którzy na co dzień są zatrudnieni w Gliwicach, zostali oddelegowani do pracy w zakładach Opla w Niemczech. Na czas swojego pobytu część z nich została zakwaterowana w hotelu w Niedernhausen.
Potem okazało się, że sytuacja wynikła z problemów komunikacyjnych między biurem podróży, które organizuje pobyt Polaków, a hotelem.
W piątek i w sobotę poszkodowani pracownicy spotkali się z pracownikami kolejno: niemieckiego zakładu koncernu, jak i jego polskiego oddziału w Gliwicach, gdzie pracują na co dzień. Ze strony niemieckiej, wg informacji money.pl, z robotnikami miał się spotkać szef HR zakładu, w którym pracują Polacy.
Przeprosił on za incydent oraz poinformował, że Opel zerwał współpracę z hotelem. Również polski oddział Opla w Gliwicach zażądał od dyrekcji hotelu przeprosin dla Polaków oraz pokrycia poniesionych przez nich szkód.
A te ostatnie są spore. Według naszego rozmówcy, na samym jedzeniu, które wyrzucono z lodówek, każdy z robotników Opla stracił co najmniej 50 euro. Nie licząc zniszczonych ubrań, sprzętu elektronicznego czy zdjęć rodzinnych, których wartość jest trudna do oszacowania. Ale to nie wszystko. Według informacji money.pl, jeden z Polaków miał w pokoju 3 tys. euro w gotówce. Odkładał je na kupno samochodu. Nie wiadomo, co się stało z jego pieniędzmi.
O sprawie będziemy informować na bieżąco.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl