Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Propozycja związkowców nie jest dobra? Kasjerzy mocno podzieleni w kwestii wydłużenia zakazu handlu

5
Podziel się:

Projekt wydłużenia czasu zakazu handlu niedzielnego do 31 godzin, proponowany przez NSZZ "Solidarność", budzi kontrowersje wśród pracowników. Z badania platformy TakeTask wynika, że 44 proc. kasjerów jest przeciwnych takiemu rozwiązaniu, a 47 proc. je akceptuje.

Zakaz handlu w wybrane niedziele zaczął obowiązywać w marcu tego roku
Zakaz handlu w wybrane niedziele zaczął obowiązywać w marcu tego roku (Piotr Kamionka/Reporter)

Punkt widzenia zależy od miejsca zamieszkania i posiadania dzieci. 39 proc. ankietowanych obawia się obniżki zarobków, 43 proc. nie ma zdania, 18 proc. liczy na podwyżki. Przeciwnicy wydłużenia czasu wolnego głównie pracują w dużych miastach (54 proc.). Połowa ludzi bezdzietnych nie chce zmian. W małych i średnich ośrodkach jedna druga respondentów opowiada się za rozszerzeniem zakazu. Jednocześnie właśnie tam najwięcej osób boi się obniżek płac (45 proc.).

- To skutek praktyk niektórych sieci wobec ograniczenia handlu w niedziele. Zmuszanie ludzi do pracy w sobotę praktycznie do północy i w poniedziałek od godziny 24 jest zwyczajnie niehumanitarne. Powoduje też, że niedziela staje się zwykłą fikcją. Ponadto trudno jest dojechać do sklepu o tak nieludzkich i nieskomunikowanych porach. Dlatego należy zabezpieczyć pracowników przed takim postępowaniem - uważa Marek Lewandowski, rzecznik prasowy przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".

Z danych zebranych przez TakeTask wynika, że wydłużenia godzin wolnych od pracy nie chce 54 proc. pracowników z dużych miast. Za takim rozwiązaniem opowiada się natomiast 39 proc. zatrudnionych w sklepach zlokalizowanych w małych i średnich ośrodkach miejskich. Ogółem mamy 44 proc. przeciwników i 47 proc. zwolenników. Pracownicy mający dzieci są także podzieleni, tj. 46 proc. jest za, a 43 proc. przeciw.

Zobacz także: Organizacja Handlu o pomyśle rozszerzenia zakazu handlu. "To skazuje społeczeństwo na brak dostaw"

– Te proporcje są bardzo spójne z ogólną opinią odnośnie zakazu handlu w niedziele. Pracownicy w dużych miastach częściej są nastawieni negatywnie do ustawy niż mieszkańcy mniejszych miejscowości. Natomiast wśród osób posiadających dzieci początkowo widzieliśmy większe poparcie dla niedzielnego zakazu. Obecnie ich entuzjazm jest mniejszy. Proponowane zmiany przyniosą skutki dla wszystkich grup. Po stronie benefitów są lepsze godziny pracy, a po stronie kosztów - zagrożone zarobki. Dopiero zderzenie z rzeczywistością pozwoli odnieść się lepiej do sytuacji - uważa Sebastian Starzyński, prezes platformy TakeTask.

Odpoczynek bardziej w cenie niż pieniądze

Kolejnym problemem są płace. 39 proc. przepytanych kasjerów obawia się obniżki zarobków, jeśli dojdzie do wydłużenia godzin bez handlu w niedziele. Częściej takie obawy wyrażają pracownicy mający dzieci (40 proc.) oraz mieszkający w małych i średnich miastach (45 proc.). Ogółem tylko 18 proc. liczy na wzrost uposażeń, a 43 proc. nie ma na ten temat zdania.

Z naszych badań wynika, że pracownicy handlu wolą wolne niedziele nawet kosztem niższych uposażeń. Ale na razie nie obserwujemy spadku zarobków. Wręcz przeciwnie. Obecnie w handlu brakuje blisko 160 tys. osób do pracy. Dlatego nie ma uzasadnienia dla obniżania wynagrodzeń – przekonuje Marek Lewandowski.

Według danych TakeTask, na wzrost pensji liczy 26 proc. kasjerów bezdzietnych i 16 proc. z potomstwem. W dużych miastach 30 proc. osób w ten sposób myśli, a w małych i średnich – tylko 11 proc.. Z drugiej strony 45 proc. pracowników z tych nie największych ośrodków sądzi, że ich pensje zmaleją w wyniku proponowanej zmiany. Natomiast w wielkomiejskich aglomeracjach przewiduje to tylko 28 proc. kasjerów.

– W niewielkich miastach mamy więcej małych sklepów zatrudniających nieliczny personel. Z tego powodu pracodawcy nie są tak elastyczni jak w dużych aglomeracjach. Być może więcej osób zauważa, że już teraz sytuacja jest trudniejsza i dalsze zaostrzanie przepisów może odbić się również na nich – komentuje Sebastian Starzyński.

Dużo hałasu. Już wiadomo, że niepotrzebnie

Z kolei Marek Lewandowski z NSZZ "Solidarność" uważa, że ograniczenie niedzielnej sprzedaży zostało przez społeczeństwo przyjęte nad wyraz dobrze, mimo straszenia utratą nawet 100 tys. miejsc pracy. Dodaje też, że to kwestia zmiany przyzwyczajeń. W krajach, gdzie taki zakaz obowiązuje od lat, nikt nie ma z tym problemu.

– Duży odsetek osób niechętnych zmianom wynika m.in. z odpowiedzialności za miejsce pracy. Pewnej grupie pracowników nie przeszkadzają też nietypowe godziny aktywności. A część zatrudnionych obawia się wzmożonej reakcji przeciwników ustawy o zakazie handlu. Różnice zdań wskazują, że choć większość osób uważa, że skorzysta z ograniczeń, to mniejsza grupa liczy się ze stratami – wskazuje prezes Starzyński.

Warto również dodać, że w Polsce, bez względu na niepewność zarobków, niemal połowa kasjerów jest za przedłużeniem zakazu handlu w niedziele do 31 godzin. Jednak prawie tak samo liczna grupa nie zgadza się z tym rozwiązaniem.

Badanie zostało wykonane w dniach 27 i 28 października br. przez agentów platformy TakeTask, którzy przeprowadzili bezpośrednie wywiady z osobami zatrudnionymi w sieciach handlowych. Analizą objęto 36 miast, w tym 10 dużych aglomeracji, m.in. Poznań, Wrocław, Kraków, Lublin i Łódź. W grupie średnich i małych ośrodków znalazł się np. Olsztyn, Zamość, Głogów, Swarzędz oraz Słupsk. W każdym sklepie odpowiedzi udzielił tylko jeden respondent. W sumie zbadano 101 pracowników. 34 z nich to rodzice, a 67 – osoby bezdzietne, niewychowujące dzieci.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(5)
WYRÓŻNIONE
Baba
6 lat temu
A ja już mam dość tych zakazów. W sobotę nie tylko jest dzień sprzątania ale też robienia wszelkich zakupów. Po ciężkim tygodniu (praca, 2 dzieci - ich zajęcia i potrzeby, mąż ciągle w podróżach służbowych) padam na twarz, a nie wypoczywam. Chodzę wciąż w tych samych ciuchach, bo nie mam już siły, żeby w sobotę szukać czegoś dla siebie. Spotkania ze znajomymi w soboty już się praktycznie nie zdarzają. Jest oszczędność na wydatkach, ale poziom życia znacznie się obniżył. Na zakupy dla siebie to pojadę pewnie w czasie urlopu.
doc
6 lat temu
Jak zwykle wielkie słowa z kategorii "my to dla ludzi chcemy!", a i tak chodzi o to, żeby Lotos, który ma umowę z Solidarnością, miał większy obrót z niedzielnej sprzedaży :)
racjonalizato...
6 lat temu
Nie ma już dnia w tygodniu, w którym można by było zrobić zakupy. Przez cały tydzień tworzą się gigantyczne kolejki, nie mówiąc o braku towarów. Przecież nie można kogoś zmusić do pracy. Jak nie chcą, to niech nie pracują. Zamknąć sklepy stacjonarne, zwolnić niepotrzebny personel (będą mieć dużo wolnego) i sprzedawać tylko przez internet. Dla tych, którzy nie mają internetu otworzyć jednoosobowe punkty do zbierania zamówień.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (5)
racjonalizato...
6 lat temu
Nie ma już dnia w tygodniu, w którym można by było zrobić zakupy. Przez cały tydzień tworzą się gigantyczne kolejki, nie mówiąc o braku towarów. Przecież nie można kogoś zmusić do pracy. Jak nie chcą, to niech nie pracują. Zamknąć sklepy stacjonarne, zwolnić niepotrzebny personel (będą mieć dużo wolnego) i sprzedawać tylko przez internet. Dla tych, którzy nie mają internetu otworzyć jednoosobowe punkty do zbierania zamówień.
ha ha
6 lat temu
Kasjerzy obawiają sie obniżki płac ? Bez obaw, pomimo podwyżek markety mają problem ze znalezieniem chętnych to takiej orki i pracy do północy w soboty.
info
6 lat temu
Ja proponuję solidaruchom postulat o jednym dniu handlu w tygodniu. Nieroby w ZZ będą zadowolone.
Baba
6 lat temu
A ja już mam dość tych zakazów. W sobotę nie tylko jest dzień sprzątania ale też robienia wszelkich zakupów. Po ciężkim tygodniu (praca, 2 dzieci - ich zajęcia i potrzeby, mąż ciągle w podróżach służbowych) padam na twarz, a nie wypoczywam. Chodzę wciąż w tych samych ciuchach, bo nie mam już siły, żeby w sobotę szukać czegoś dla siebie. Spotkania ze znajomymi w soboty już się praktycznie nie zdarzają. Jest oszczędność na wydatkach, ale poziom życia znacznie się obniżył. Na zakupy dla siebie to pojadę pewnie w czasie urlopu.
doc
6 lat temu
Jak zwykle wielkie słowa z kategorii "my to dla ludzi chcemy!", a i tak chodzi o to, żeby Lotos, który ma umowę z Solidarnością, miał większy obrót z niedzielnej sprzedaży :)