Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Przedsiębiorczość dzisiaj – dlaczego jest tak źle?

0
Podziel się:

Wydaje się, że podstawową siłą niszczącą obecnie przedsiębiorczość w Polsce i uniemożliwiającą szukanie w sobie jej pokładów dla całej rzeszy bezrobotnych jest biurokracja.

W zeszłym tygodniu poruszyłem temat przedsiębiorczości w naszym kraju. Pisałem o tym, jak wielką siłą była ona na początku transformacji i jak powoli wygasała odwrotnie proporcjonalnie do rozwoju biurokracji. Dziś chciałem zająć się jej stanem obecnym i oraz rzeczywistymi przyczynami obecnego stanu rzeczy. Wydaje się, że podstawową siłą niszczącą obecnie przedsiębiorczość w Polsce i uniemożliwiającą szukanie w sobie jej pokładów dla całej rzeszy bezrobotnych jest biurokracja. Po 1989 roku rzeczywiście urzędy kojarzyły się nam z minioną władzą i ich potęga została na wstępie mocno ograniczona. Symbolem tego rodzaju działań była wówczas rehabilitacja bazarów i rynku jako miejsca dokonywania transakcji, w którym to miejscu nie było miejsca dla urzędów. Początkujący wówczas przedsiębiorcy nie potrzebowali zezwoleń, koncesji, księgowych od ZUS, PIT, CIT, VAT, ceł i innych opłat, akceptacji z sanepidu, nadzorów, urzędów. I jakoś żadna epidemia czy tragedia się nie wydarzyła. No może z wyjątkiem dużych państwowych
zakładów i PGR-ów. Ale one upadły głównie z powodu kryzysu zbytu na wschodzie oraz braku racjonalnego zarządzania. Kto wie, czy szybka wówczas prywatyzacja, w rodzaju czeskiej kuponówki, którą nie wiem czemu się tak w Polsce krytykuje, nie uratowałaby przynajmniej części z nich. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy. Brak dostatecznej siły przekonania dla liberalnego wolnego rynku wśród samych reformatorów, a także znakomita socjo-kampania postkomunistyczna. Opieka socjalna, oraz brak wystarczającej praworządności walnie przyczyniły się do powolnego upadku przedsiębiorczości. Dlaczego ? Bo szarzy obywatele przez 45-lat przyzwyczajani byli nie do odpowiedzialności za własny los i samodzielnego życia na własny rachunek lecz do biernego trwania na miejscu wyznaczonym przez państwo, gdzie nic nie zależało od indywidualnych cech człowieka, za to odpowiednio postępując można było kosztem innych współobywateli osiągnąć wszystko. Nasze społeczeństwo skażone dość poważnie chorobą komunizmu, choć jeszcze rokujące
na wyzdrowienie w przeciwieństwie do niektórych państw bardziej na wschód, chętnie łaknęło hasła serwowane im przez lewicę postkomunistyczną. A ta lansowała opiekuńczość państwa, zabezpieczenie socjalne, interwencjonizm państwa w coraz więcej sektorów gospodarki. Niestety rządy reformatorskie - postsolidarnościowe, zaczęły posuwać się do tego samego, po to aby tylko utrzymać swój elektorat. Nikt nie pochylił się nad drobnym przedsiębiorcą, chociaż każda partia miała rozwój drobnej i średniej przedsiębiorczości wypisany złotymi zgłoskami w swoim programie. Jednak tych przedsiębiorców było tylko 1-2 mln obywateli, a leniwego post-socjalistycznego społeczeństwa kilkakrotnie razy więcej. Nie było więc żadnych możliwości zdobycia władzy opierając się na programie dla takiej mniejszości. Do tego doszedł VAT - skryty zabójca dla drobnych, którzy jak tylko mogli ograniczali swoja oficjalną działalność aby nie wpaść pod kreskę obrotów. Wysoki VAT skłaniał do korupcji, szarej strefy, rozwoju przemytu, ale jednocześnie
był łatwym źródłem wciąż wzrastających przychodów do budżetu. Po jakimś czasie okazało się, że układy w urzędach i omijanie przepisów pod parasolem skorumpowanej biurokracji przynosi znacznie więcej korzyści niż uczciwe konkurowanie na rynku. Brak jakiejkolwiek skuteczności w zwalczaniu korupcji gospodarczej przez wymiar sprawiedliwości czyniła związki biurokracji z gospodarką coraz trwalsze i ściślejsze. Dodatkowo rząd zdawał się nie liczyć się z interesami przedsiębiorców nakładając na nich coraz więcej obowiązków, składek i podatków. Obniżano próg wchodzenia w VAT, okrutnie dyscyplinowano przy płatnościach ogromnych składek na ZUS. Niskie koszty pracy, które do tej pory były podstawowym atutem stawały się koszmarem dla przedsiębiorców. Zmieniała się tendencja - zamiast rozwijać zatrudnienie coraz bardziej opłacało się inwestować w środki trwałe, które eliminowały czynnik zatrudnienia. Co prawda wpływało to pozytywnie na wzrost wydajności pracy, ale z drugiej strony cała armia niepotrzebnych pracowników
przechodziła bardziej lub mniej legalnie do 'socjalu emeryto - rentowowo - zasiłkowego'. A to z kolei jeszcze bardziej zwiększało obciążenia podatkowe.

Obecnie znajdujemy się na dobrej drodze do całkowitego rozkładu gospodarki. I chociaż jeszcze są teoretyczne możliwości aby z tej drogi zawrócić, to ja bardziej jestem skłonny uwierzyć w to że sami dobrowolnie wpędzamy się w wariant argentyński. Przedsiębiorczość, owszem kwitnie ale nie u nas, lecz u naszych sąsiadów. Rosja i Ukraina, z których zawsze wyśmiewaliśmy się, dzięki niskim podatkom i składkom na ubezpieczenie społeczne przyciągają nasz rodzimy kapitał i powodują, że coraz więcej przedsiębiorców przenosi się z produkcją na wschód.

Ale jeszcze niestety nikt poza Janusz Korwinem-Mikke i Andrzej Lepperem (choć każdy z innych powodów) nie apelował w Polsce o obniżenie składek na ZUS. Nikt poza PSL nie krzyczy że nasz VAT jest za wysoki. PSL mówi to jednak w kontekście przemysłu przetwórczego dla rolnictwa a nie w skali całej gospodarki. Dużo za to mówimy ostatnio o ustawach związanych z płatnością VAT oraz przepisami biurokratycznymi przy prowadzeniu działalności. O ile te ustawy obniżą nieco koszty działalności przedsiębiorstw, to zdecydowanie w skali ogólnej nie rozwiążą problemu. Drobna przedsiębiorczość nie może istnieć bez dużych organizmów gospodarczych, z reguły jest ona dostawcą dla większych a nie samodzielnym producentem. Barierą dla polskich przedsiębiorców nie są przede wszystkim przepisy, jak to było w latach 80-tych. Wówczas przepisy blokowały przedsiębiorcom dostępu do bardzo chłonnego rynku wewnętrznego. Teraz to przede wszystkim podatki i ograniczony popyt są głównymi barierami. Dużo mówi się o podatku dochodowym CIT i
PIT, które płacą przedsiębiorcy, są one nawet w pewnym stopniu obniżane (zwłaszcza CIT). Jednak przecież i tak są one wysokie jak na potrzeby obecnej chwili.

Mniejsze i proste podatki z pewnością pozwoliłyby się skoncentrować przedsiębiorcom na produkcji i sprzedaży a nie na omijaniu prawa. Jednak samo uproszczenie bez obniżenia spowoduje jedynie zwiększenie szarej strefy lub jeszcze większą korupcję w urzędach. Ale to wymaga woli znaczącego odchudzenia budżetu państwa. Potrzebne są wydatki na poziomie 120 a nie 195 mld zł.w przyszłym roku, potrzebna jest prawdziwa reforma ZUS, i mocne rządy prawa. Nie bardzo można sobie obecnie wyobrazić spełnienie tych warunków. Jak bowiem powiedzieć ludziom o zabraniu wszelkich zasiłków i ulg, jak rozwiązać setki tysięcy urzędniczych miejsc pracy na wszystkich szczeblach i we wszystkich para-agencjach, agendach i urzędach. Taki budżet z miejsca doprowadziłby do 3% stóp procentowych oraz kursu USD na poziomie 4,60. A wciągu pół roku bezrobocie spadłoby do poziomu 10-11%. Wiązałoby się to jednak z początkowym spadkiem poziomu życia o ok. 20-30%, a także z większą odpowiedzialnością obywateli za własny los. Dla naszego
społeczeństwa jednak najboleśniejsze mogłoby okazać się zjawisko jeszcze większego rozwarstwienia dochodów.

Za tydzień kończę temat przedsiębiorczości - mianowicie będę mówił o zmianach i projektach rządowych oraz jej perspektywach, przy okazji integracji z UE.

przedsiębiorcy
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)