"Już teraz rynek wykazuje braki od 40 000 do 50 000 specjalistów, a ścieżka kariery specjalisty IT staje się atrakcyjna na rynku pracy, m.in. ze względu na wysokie wynagrodzenia i dodatki płacowe, na jakie może liczyć pracownik" - poinformował resort rozwoju w komunikacie.
Ministerstwu nie przeszkadza brak wykształcenia ani doświadczenia w sektorze IT. Wręcz odwrotnie - właśnie do takich osób kierowany jest program.
Na czym będzie on polegał? Zasada jest prosta. Wyłonieni w drodze konkursu pracownicy będą mogli otrzymać od rządu całkowicie nieoprocentowaną pożyczkę, którą przeznaczą na przekwalifikowanie się.
"Z funduszy Programu Wiedza, Edukacja Rozwój (POWER) możliwe będzie sfinansowanie szkoleń lub studiów podyplomowych z zakresu programowania" - poinformował resort.
Ale nie tylko na to będzie można przeznaczyć pieniądze. Rząd sfinansuje również "wzmocnienie kompetencji kluczowych, takich jak znajomość języka angielskiego czy praca w grupie". Ponadto organizator konkursu pomoże znaleźć zatrudnienie w sektorze IT.
W komunikacie próżno jednak szukać informacji, jaka jest maksymalna kwota dofinansowania dla jednej osoby. Wiadomo tylko tyle, że łączny budżet konkursu ma sięgnąć 15 mln zł.
Kiedy i gdzie można składać wnioski? "Nabór wniosków o dofinansowanie potrwa od 15 września 2017 r. do 15 października 2017 r. i będzie prowadzony elektronicznie za pośrednictwem Systemu Obsługi Wniosków Aplikacyjnych (SOWA)" - informuje Ministerstwo Rozwoju.
Programistę zatrudnię
Sektor IT, a już szczególnie umiejętność programowania to w ostatnich latach jedna z najlepszych kart przetargowych na rynku pracy. Zarobki rzędu 5, 10 czy nawet 15 tys. zł miesięcznie to w tej branży nic nadzwyczajnego.
Problem w tym, że specjalistów jest w Polsce zbyt mało. Zauważyły to firmy, które postanowiły same wyszkolić sobie programistów, o czym zresztą pisaliśmy już w money.pl.
Firmy dają naukę za darmo i pracę od zaraz. W zamian chcą tylko zobowiązania, że nie rzucimy programowania po kilku miesiącach.
Pierwsze takie kursy już trwają w Gdańsku, druga szkoła ma niedługo wystartować w Warszawie. Do C_school zorganizowanej przez Connectis, jedną z większych firm IT w Polsce, zgłosiło się ponad 100 osób, ale przyjęto tylko 16. Wśród nich są ludzie po geografii, pani doktor, fizyk czy analitycy bankowi.
- Kiedyś programowanie to było pisanie kodu niczym wiersza, a dziś po prostu skleja się klocki - tłumaczył w rozmowie z money.pl Michał Gierczak, prezes Connectis. Jak wyjaśnia, różnica jest taka jak między obsługą starego commodore c64 a laptopa. Dlatego nie trzeba wieloletnich szkół, liczy się to, czy chcemy i umiemy szybko się uczyć oraz mamy zdolności analityczne.
Chętnych nie brakuje
Aby się zakwalifikować trzeba przejść przez rozmowę kwalifikacyjną i specjalny egzamin. Pytania na nim przypominają nieco te z testu Mensy – łączenie klocków, znalezienie niepasującego szczegółu. W skrócie sprawdzenie, czy umiemy logicznie myśleć.
Po naszej publikacji zainteresowanie w C_school jeszcze wzrosło. - Przewidzieliśmy miejsca dla dziesięciu uczestników. Tymczasem zgłosiło się ich około sześciuset - mówił nam Michał Gierczak, prezes Connectis.
Jak dodaje, na samą stronę internetową C_School weszło ok. 15 tys. osób. Zgłoszenia zapychały skrzynkę mailową, chętni pisali też na Facebooku. Zainteresowanie darmową nauką sprawiło, że wiele osób odezwało się przez portale społecznościowe nawet do.... pracowników Connectis. Byle tylko móc się w tej firmie szkolić.
Teraz na taki kurs będzie można pożyczyć pieniądze od państwa. I - w przeciwieństwie do kredytu bankowego - nie będzie trzeba oddawać odsetek. Pożyczka, którą oferuje resort rozwoju ma być bowiem nieoprocentowana.