Pomimo skomplikowanych zabezpieczeń, ludzkie błędy zdarzają się często, i to na astronomiczne kwoty. Zazwyczaj, firmy szybko się orientują i blokują takie przelewy, ale zwykły "Kowalski", który dostanie cudze pieniądze, może mieć kłopoty.
To miał być zwykły, giełdowy przelew, jakich pracownicy niemieckiego banku, wykonują dziennie tysiące. Przez pomyłkę pracownika, przelana kwota przekroczyła jednak wartość rynkową banku.
- Błąd został szybko zauważony i nie przyniósł żadnej szkody - pisze w oświadczeniu Charlie Oliver, rzecznik prasowy banku. - Błąd został zidentyfikowany w ciągu kilku minut, a następnie usunięty. Dokładnie przeanalizowaliśmy powody, dla których wystąpił i podjęliśmy kroki, aby zapobiec jego ponownemu wystąpieniu - zapewnia.
To nie pierwszy taki błąd, do jakiego doszło w ostatnich tygodniach. Pracownik koreańskiego giganta Samsung Securities, miał przelać dywidendę dla właścicieli akcji pracowniczych. Kwota przelewu była jednak 30-krotnie wyższa.
Naprawienie błędu zajęło firmie 37 minut. W tym czasie 16 pracowników zdążyło sprzedać swoje akcje.
- Wina zawsze jest po stronie płatnika - mówi dr Jakub Górka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. - Samsung powinien mieć jakieś narzędzie, algorytmy, czy sztuczną inteligencję, która wykryje niestandardowy, bardzo duży przelew i np. będzie wymagać dodatkowego potwierdzenia transakcji. Takie narzędzie może być oczywiście dostarczone przez bank - ocenia.
Choć pieniądze do firmy wróciły, nie obyło się bez poważnych konsekwencji. Notowania Samsung Securities na giełdzie spadły o 12 proc. Ponadto, koreański fundusz emerytalny, jeden z największych publicznych funduszy na świecie, zrezygnował z współpracy z firmą.
Podobne historie zdarzają się na całym świecie. W 2012 roku, 17-letnia malezyjka, studiująca w Australii, otrzymała od banku banku Westpac prawie 5 milionów dolarów australijskich (ok. 13 mln. złotych).
Dziewczyna się nie przyznała i, jak pisze Sydney Morning Herald, większość pieniędzy wydała na buty i torebki. Sprawa wyszła na jaw po 4 latach, bank oskarżył studentkę o przywłaszczenie pieniędzy i skierował sprawę do sądu. Obdarowanej grozi więzienie.
W Polsce nie zawsze idzie tak gładko
Pomyłkowe przelewy na spore kwoty zdarzają się również w Polsce. Rok temu gdańska firma handlująca samochodami przez pomyłkę przelała 200 tys. złotych na konto niewłaściwego kontrahenta. Choć bank, do którego trafiły pieniądze, chciał je zwrócić, okazało się to niemożliwe, bo konto było zablokowane przez Urząd Skarbowy. Sprawa toczy się w sądzie.
- Urząd skarbowy nie wie, czyje pieniądze przejmuje - komentuje dr Górka. - Jeśli ma tytuł egzekucyjny, to działa zgodnie z prawem. Trzeba w takiej sprawie prowadzić postępowanie wyjaśniające, ale i tak te pieniądze może być trudno odzyskać - dodaje.
Niespodziewany przelew na 4 tys. złotych dostała kilka lat temu mieszkanka Koszalina. Kobieta zamiast pójść do banku i zgłosić błąd, zaczęła pieniądze wydawać.
Zgodnie z art. 405 Kodeksu Cywilnego, osoba, która "bez podstawy prawnej wzbogaci się czyimś kosztem", musi zwrócić otrzymany majątek.
- W przypadku takiego niespodziewanego przelewu trzeba po prostu zgłosić sprawę i ją wyjaśnić. Najlepiej odesłać te pieniądze do nadawcy, w potwierdzeniu przelewu będą wszystkie potrzebne dane, w tym przede wszystkim numer rachunku bankowego zleceniodawcy przelewu - mówi dr Górka.
Oglądaj też: Jak bezpiecznie robić przelewy przez komórkę?
Pieniądze mogą zostać na koncie
Ale przyznanie się do otrzymania pomyłkowego przelewu nie zawsze oznacza rezygnację z "prezentu". Kilka lat temu pewien warszawianin, tuż po swoim weselu otrzymał niespodziewany przelew na 6 tys. złotych. - Myślałem, że to prezent i próbowałem się dowiedzieć, od kogo - mówi money.pl. - W internetowym serwisie nie było żadnych informacji, więc zgłosiłem sprawę do banku.
Bank zgłoszenie przyjął, ale jedyne co był w stanie ustalić to fakt, że przelew przyszedł z Wrocławia, gdzie obdarowany nie ma żadnej rodziny. Nadawca przelewu nie zgłosił pomyłki, pieniądze zostały więc na koncie. - Do tej pory nie mam pojęcia, skąd się tam wzięły. Może to faktycznie anonimowy prezent? - opowiada niespodziewanie obdarowany.
- To nie mógł być zwykły przelew, tego nie da się zrobić anonimowo, zawsze jest określony numer rachunku bankowego nadawcy, nadawca, ew. tytuł przelewu - mówi dr Górka. - To musiał być przekaz gotówkowy, być może na fikcyjne dane, ale nie znając szczegółów sprawy, mogę tylko spekulować - komentuje.