Dziennik dodaje, że na tym jednak nie koniec. Ten kto mimo wszystko postąpi "nieetycznie" i powie coś złego o pracodawcy, a dojdzie to do ratusza może zostać ukarany.
Autorzy kodeksu nie przekreślają jednak od razu takiego pracownika i chcą mu dać szansę. Stwierdzają więc, że pracownik, który złoży samokrytykę i sam na siebie doniesie, może liczyć na złagodzenie kary.
"Rzeczpospolita" pisze, że na korytarzach ratusza można uslyszeć głosy pracowników wyrażające obawy, że pozbawia się ich konstytucyjnych praw.
Opolscy włodarze problemu jednak nie widzą. "Jeśli urzędnik uzna, że podejmowane decyzje są złe, powinien to wyjaśnić we własnym gronie. Nie musi od razu opowiadać o swoich wątpliwościach na mieście. Musi pamiętać, że urzędnikiem jest nawet po wyjściu z ratusza" - mówi dziennikowi sekretarz Urzędu Miasta.
Przedstawiciel organizacji Transparency International przekonuje, że niektóre zapisy kodeksu wręcz uniemożliwiają ujawnienia sytuacji patologicznych.
Więcej na ten temat - w "Rzeczpospolitej".
iar/"Rzeczpospolita"/kry/dj