Nad Rafinerią Trzebinia, pierwszym polskim wytwórcą biodiesla, zawisła groźba bankructwa. Dziś zarząd firmy będzie rozważał możliwość wstrzymania produkcji oleju napędowego z 20-procentowym dodatkiem biokomponentów rzepakowych.
Od czerwca ubiegłego roku zaopatrują się w niego firmy transportowe z Małopolski. Biodiesel jest podstawowym źródłem dochodów rafinerii.
Ale Ministerstwo Gospodarki oraz Urząd Regulacji Energetyki uważają, że sprzedaż jest nielegalna, ponieważ dla tego biopaliwa nie wydano jeszcze norm jakościowych. Rafinerii zagrożono karą w wysokości 15 proc. przychodów. Mogłaby ona więc sięgnąć 100 mln zł. Niewykluczone, że za wprowadzanie do obiegu paliwa o niewłaściwej jakości URE mogłoby zabrać trzebińskiej firmie koncesję.
Marchewką i kijem
Trzebina, która jeszcze w czerwcu otrzymała za produkcję i sprzedaż biodiesla nagrodę "Teraz Polska", odpiera zarzuty powołując się na fakt, że wydanie rozporządzenia odwlekane jest przez resort gospodarki od dwóch lat.
- Dysponujemy ekspertyzami prawnymi, które potwierdzają legalność naszych działań. Z uwagi na brak przepisów w polskim prawie, posługujemy się stosowną dyrektywą unijną określającą wymagania jakościowe - wyjaśnia Grażyna Kuś-Jach, członek zarządu spółki.
Przeczytaj komentarz z rynku paliw:
Biopaliwowy falstart?Sprawa jest tym bardziej zaskakująca, że rozporządzenie jakościowe - jak usłyszeliśmy wczoraj - może pojawić się już za 3-4 tygodnie.
- Jest duża szansa, że będzie gotowe w drugiej połowie sierpnia - poinformował Marek Odyniec z Departamentu Energetyki Ministerstwa Gospodarki.
Krajowa Izba Biopaliw (KIB) uważa, że kara dla Trzebini byłaby w rzeczywistości rezultatem bałaganu w ministerstwie, powodującym opóźnienia w wydawaniu rozporządzeń, a nie efektem działania firmy w sposób nielegalny.
- To byłby fatalny sygnał dla rynku, na którym produkcja biopaliw dopiero się rozwinie - przestrzega Henryk Zamojski, wiceprezes KIB.
Tymczasem do produkcji biodiesla przymierzają się kolejne spółki. W przyszłym roku może się pojawić nawet 6 instalacji produkcyjnych, których łączne zdolności produkcyjne inwestorzy określają na ponad 1 mln ton. Na produkcji estrów można nieźle zarobić, bo koszt inwestycji przy obecnych cenach powinien zwrócić się po dwóch latach, a roczna rentowność mogłaby utrzymać się na poziomie 11-12 proc.
Ale przed producentami pojawi się problem. Zarobi jedynie ten, kto zapewni sobie dostawy rzepaku. Aby wystarczyło dla wszystkich, potrzeba go przynajmniej 2,5 mln ton, a osiągnięcie takiej wielkości produkcji jest dziś mało prawdopodobne. W takiej sytuacji możliwy jest jeszcze import oleju: np. z Ukrainy lub Europy Zachodniej. Obniży to jednak opłacalność przedsięwzięcia.
Rafinerie przyzagrodowe
Tymczasem ustawa o biopaliwach, nad która właśnie pracują posłowie, zachęca rolników do własnej produkcji. Coraz więcej z nich kupuje urządzenia pozwalające na wytwarzanie diesla w zagrodach. A to oznacza, że surowca dla dużych producentów będzie jeszcze mniej, niż się spodziewano.
- Sprzedaż tego typu urządzeń wzrosła dwukrotnie - mówi Przemysław Remiszewski z firmy Remix-oil. - Wytworzenie litra paliwa, którym można zasilać na przykład ciągnik, może kosztować zaledwie 1,60 zł - zapewnia.
Rachunek jest prosty. Do wytworzenia litra biodiesla można wykorzystaćGdy rolnicy będą mogli produkować paliwo, co najmniej połowa wykorzystywanego przez nich napędu pochodzić będzie z własnej produkcji
nawet smalec, za który zapłacimy 80-100 gr, a inne komponenty kosztują 60 gr. Daje to w sumie do 1,60 zł za litr paliwa do ciągnika. Produkcja biopaliwa z oleju rzepakowego jest nieco droższa, bo litr oleju rzepakowego kosztuje 2,10-2,20 zł. Po dodaniu komponentów za 60 gr uzyskujemy paliwo za 2,70-2,80 zł za litr. Tymczasem litr oleju napędowego na stacji benzynowej kosztuje dziś średnio 3,98 zł. Przy takich relacjach cenowych zakup urządzenia do produkcji biopaliwa szybko się zwraca. Przykładowo, maszyna o wydajności 1200 litrów na dobę kosztuje około 6 tysięcy złotych. Jej koszt zwraca się więc w pierwszym tygodniu użytkowania.
Budżet straci
Można się więc spodziewać, że niemal w każdej zagrodzie powstanie prywatna rafineria. To jednak oznacza, że wyraźnie zmniejszą się dochody państwa z akcyzy wliczanej w cenę oleju napędowego.
Rolnictwo zużywa rocznie co najmniej 2,3 mln ton oleju napędowego. Wprawdzie oficjalne statystyki mówią, że w latach 2002-2005 średnioroczne zużycie oleju napędowego wyniosło w wiejskich gospodarstwach około 1,5 mln ton, ale do tego trzeba dodać olej opałowy, nielegalnie, choć powszechnie stosowany zamiast diesla. Bo jest nieprawdopodobne, aby rzeczywiste roczne zużycie diesla było mniejsze niż 2,3 mln ton, czyli tyle, ile wyniosło w 1999 r., tym bardziej że rośnie produkcja rolnicza, a liczba ciągników zwiększyła się o kilkadziesiąt tysięcy, do 1,4 mln.
- Jest prawdopodobne, że gdy rolnicy będą mogli produkować paliwo, co najmniej połowa wykorzystywanego przez nich napędu pochodzić będzie z własnej produkcji - ocenia Przemysław Remiszewski.
Jeśli sprawdzi się ta prognoza, co jest bardzo prawdopodobne, budżet straci na rolniczych biopaliwach około 1,5 mld zł. Ale na tym nie koniec strat budżetu. Wielu ekspertów uważa bowiem, że duża część przydomowej produkcji biodiesla trafi nielegalnie na rynek, na czym budżet może stracić kolejne miliardy złotych.