Jednego dnia Jukos będzie wydobywał ropę, drugiego już nie. Jednego dnia Rosja zwiększy wydobycie, a nazajutrz nie potrafi zapewnić nawet ciągłości dotychczasowych dostaw.
W Iraku im wyższa cena ropy na światowych giełdach, tym bardziej rozpaczliwe ataki radykalnych grup muzułmańskich – od terrorystów po religijnych ekstremistów. Ciekawe, że pomimo klęsk i ciężkich strat w ludziach atakują właśnie teraz potęgując ryzyko na rynku surowców. Do tego dodajmy przypadkowy pożar rafinerii w USA i już mamy rekord świata za baryłkę.
Kontrolowanej panice ulegli maklerzy i analitycy rynków surowców – pojawiają się prognozy z coraz wyższych półek – 45, 50 a ostatnio nawet 60 USD za baryłkę. OPEC zapewnia, że robi co może – więc albo nie nic nie może, albo co bardziej prawdopodobne, tylko zapewnia. A Rosja tylko korzysta i jej PKB rośnie już o 7.5%.
A jak to jest naprawdę? Naprawdę to każdy nawet mało wykształcony analityk mógł przewidzieć, że popyt na ropę naftową będzie rósł wraz ze wzrostem światowej koniunktury i dynamicznym rozwojem Azji – a szczególnie Chin Kontynentalnych. A gdy wybuchła wojna w Iraku – to cały OPEC mówił, że jest w stanie jakby było potrzeba zastąpić nawet cały potencjał wydobywczy Iraku. A teraz nie są w stanie zwiększyć wydobycia o parę baryłek i uspokoić sytuacji ?
Ale każdy kij ma dwa końce. OPEC i Rosja kopią sobie na przyszłość głęboki grób. Po pierwsze pełną parą ruszają inwestycje w nowe złoża roponośne – już za rok dwa ruszy ropa z Azji Środkowej, nowe złoża ropy Amerykańskiej (Alaska) oraz złoża z Afryki. Nie przypadkowo świat interesuje się od kilku tygodni losem sudańskich Murzynów - nie od dziś wiadomo ze pogranicze Libii, Czadu i Sudanu to niezły roponośny kąsek. Wszyscy ci nowi gracze przyszłości do OPEC nie należą, a USA dopilnują, żeby do tego nie doszło w przyszłości. Chińczycy negocjują także wielką eksploatację złóż Syberii Południowej i Wschodniej.
Po drugie – wielkie pieniądze przeznaczane są na badania nad nowymi źródłami energii – silniki wodorowe, nowe rodzaje akumulatorów, a przy obecnych cenach ropy i gazu powoli do łask wraca węgiel i paliwa na bazie surowców rolniczych. Za kilka lat nastąpi zapewne jakiś przełom naukowy i powrócimy do idei bezpiecznej energii atomowej i termojądrowej.
A wówczas kraje OPEC zaczną mieć poważne kłopoty ekonomiczne. Już teraz gaz ziemny, którego jest 4 razy więcej niż ropy, zaczyna odgrywać pierwsze skrzypce. Dlatego obecny kryzys naftowy uważam za mało poważny i jest on raczej pretekstem do wywołania nerwowych ruchów w światowych finansach. To pewnego rodzaju atak spekulacyjny. W krótkim okresie skuteczny, ale w długim pozostanie po nim zaledwie wspomnienie.
A jak dobrze wiemy nawet z krajowego podwórka, współczesne rządy nauczone lewicowego stylu rządzenia nie potrafią myśleć i rządzić z punktu widzenia dłuższej niż wybory perspektywie. Najlepszy przykład Argentyna – kraj, który ma gigantyczne długi i ledwo co wyszedł gigantycznego kryzysu finansowego uzyskał w tym roku nadwyżkę budżetową. I zgadnijcie na co została ona przeznaczona przez jaśnie im panujący parlament – w całości na podwyżki rent i emerytur – a motywowano ten ruch – o zgrozo – troską o rozwój gospodarczy i dobrobyt przyszłych pokoleń. Ręce opadają.