Ten film pokazano wczoraj (t.j.w poniedziałek, 18.10) , w pierwszym dniu przeglądu filmów czechosłowackich z lat 60.
Te filmy nadal wzruszają - wieczorem warszawska publiczność żywiołowo reagowała podczas pokazu "Skowronków na uwięzi" Menzla, z 1969 roku. Obraz, zrealizowany według scenariusza Bohumila Hrabala przez 20 lat leżal na półce. Opowiada o intelektualistach i właścicielach sklepików, którzy w latach 50. w ramach socjalistycznej reedukacji zostali zmuszeni do pracy na składowisku złomu.
Widzowie pytali reżysera, jakie znaczenie dla czechosłowackiej odnowy 1968 roku, czyli Praskiej Wiosny, miały jego filmy, a także filmy Very Chytilovej (czyt. Wiery Chitilowej) i Milosa (czyt. Milosza) Formana. Jiri Menzel wspominał , że były to czasy, kiedy sztuka odgrywała wyjątkową rolę.
"To nie było naszym zalożeniem, żeby tworzyć filmy politycznie zaangażowane. Ale w tym czasie jakakolwiek działalność artystyczna, która odnosiła się do rzeczywistości, stawała się siłą rzeczy polityczna. To dotyczyło filmu, ale także teatru i literatury" - mówił czeski reżyser.
Zapytany, dlaczego po zdobyciu Oskara w 1968 roku, nie próbował wyemigrować na zachód, Jiri Menzel odpowiedział, że tylko w swoim kraju czuł się u siebie, i za granicą nie mógłby tworzyć.
Na wieczornym spotkaniu z Jirim Menzlem byli ludzie, którzy fascynowali się czechosłowacką Nową Falą w latach młodości, ale sporą grupę stanowiła młodzież. Byli także twórcy filmowi. Dokumentalista Andrzej Titkow powiedzial IAR, że w latach 60. dla młodych polskich reżyserów te filmy były niezwykłym odkryciem i inspiracją. Przypomniał, że zafascynowani tym zjawiskiem artystycznym, byli między innymi Krzysztof Kieślowski i Marek Piwowski.