Czerwiec 2018. Do sądu trafia sprawa żądania zwrotu 11 tys. złotych składek, którego Ministerstwo Kultury domaga się od swojego byłego pracownika, który w latach 2010 - 2014 pracował na recepcji. Był zatrudniony na umowę o dzieło.
W 2016 roku sąd orzekł, że wykonywał obowiązki pracownika etatowego powinna przysługiwać mu umowa o pracę. Resort ma m.in. zapłacić zaległe składki. Problem w tym, że koszty składek na ZUS czy ubezpieczenie zdrowotne pracownik i pracodawca ponoszą zasadniczo po połowie (kwota netto i brutto wynagrodzenia). Żądanie resortu może zostać uznane przez sąd za zasadne.
Listopad 2018. Sąd Najwyższy wydaje wyrok - dziennikarka Telewizji Polskiej, która przez 9 lat pracowała na umowie o dzieło, po czym wygrała proces o ustalenie istnienia stosunku pracy, musi zwrócić TVP ponad 70 tys. złotych.
Po wygranej sprawie o zamianę śmieciówki na etat, pracodawca odprowadził do ZUS zaległe składki. Zdaniem sądu, dziennikarka bezpodstawnie się na tym wzbogaciła.
- W przypadku zatrudnienia w oparciu o umowę o dzieło istnieją dwie strony medalu. Wykonujący taką pracę pozbawiony jest jakiejkolwiek ochrony ubezpieczeniowej, z drugiej strony otrzymuje wyższe (bo nieoskładkowane) wynagrodzenie. Zasady słuszności i sprawiedliwości przemawiają więc za tym, aby pracownik nie był zwolniony z konsekwencji, jakie w prawie ubezpieczeń społecznych wynikają z sądowego ustalenia istnienia stosunku pracy - napisał Sąd Najwyższy w uzasadnieniu.
- Umowa o pracę to nie tylko korzyści dla pracownika, ale i pewne obowiązki, jak np. konieczność zapłaty składek - komentuje dr Izabela Florczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. - Trzeba się liczyć z taką ewentualnością, że pozew o ustalenie istnienia stosunku pracy może się, mówiąc kolokwialnie, nie opłacać. Dotyczy to zwłaszcza tych stanów faktycznych, gdzie umowa cywilnoprawna trwała przez długie lata. W sprawie dziennikarki Telewizji Polskiej było to aż 9 lat.
Kodeks dla wybranych
- Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy - czytamy w art. 22 Kodeksu Pracy.
Przepis można jednak uznać za martwy, bo pomimo zmian na rynku i ogromnego popytu na pracowników, umowa o pracę to wciąż przywilej.
Jak podaje Eurostat, na umowach śmieciowych zatrudnionych jest aż 3,4 mln osób, czyli 26,1 proc. pracujących. W całej Unii Europejskiej pracuje w ten sposób 27 mln osób, wyższy niż w Polsce odsetek jest tylko w Hiszpanii (26,8 proc.), a poza UE w Europie jeszcze w Czarnogórze (30,5 proc.).
Pozwy o ustalenie stosunku pracy należą jednak do rzadkości. W 2017 roku, po kontrolach Państwowej Inspekcji Pracy do sądu trafiło 187 pozwów. 12 spraw zakończyło się uznaniem roszczeń, 10 odrzuceniem a w 26 przypadkach strony zawarły ugodę.
- Zatrudnieni wielokrotnie przekazywali inspektorom pracy pisemne deklaracje o braku zainteresowania umowami o pracę i chęci utrzymania dotychczasowego stanu prawnego. Brak zgody na zmianę podstawy prawnej świadczenia pracy, podobnie jak w latach ubiegłych, pracobiorcy w większości przypadków uzasadniali, przywołując takie argumenty, jak: dorywczość prac, sporadyczne dorabianie bez stałego zatrudnienia, oczekiwanie na lepsze oferty zatrudnienia, w tym również za granicą, a także brak zainteresowania stałą pracą - czytamy w sprawozdaniu z działalności PIP za rok 2017.
- Na każdy taki przypadek trzeba spojrzeć indywidualnie. Mamy sytuacje, w których na zawarcie umowy cywilnoprawnej świadomie godzą się obie strony i obie na tym korzystają. Są jednak takie, w których zatrudniony nie ma wyboru i jeśli w ogóle chce pracować, to musi się zgodzić na umowę cywilnoprawną - komentuje dr Izabela Florczak. - Spraw o ustalenie istnienia stosunku pracy jest niewiele, bo jeśli zatrudniony chciałby złożyć taki pozew przeciwko obecnemu pracodawcy, to raczej musi się liczyć z utratą pracy. A pozew przeciwko byłemu pracodawcy może się skończyć koniecznością zapłaty zaległych składek.
Minimalna płaca, minimalny efekt
W ramach walki z powszechnym zatrudnianiem na tzw. śmieciówkach, w 2016 roku wprowadzono minimalną stawkę godzinową dotyczącą umów zleceń.
Zdaniem ekspertów, może to mieć jednak odwrotny skutek i zamiast zachęcać pracodawców do zatrudniania na etat, zachęca zatrudnionych do „śmieciówek”.
- Wraz z wprowadzeniem tej regulacji zniknęło kryterium ekonomiczne. Zatrudniony "na rękę" dostanie tyle samo lub więcej, niż na etacie - mówi dr Izabela Florczak. - Trzeba jednak pamiętać, że umowa o pracę to nie tylko wynagrodzenie, ale i m.in. prawo do urlopu czy dodatkowego wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych.
Innym pomysłem na walkę z „umowami śmieciowymi”, jest wprowadzenie domniemania istnienia stosunku pracy, nad którym pracowała komisja kodyfikacyjna, opracowująca projekt nowego kodeksu pracy.
- Polegać by to miało na tym, że każda umowa pracownik - pracodawca jest domyślnie umową o pracę. Zawarcie umowy cywilnoprawnej byłoby możliwe jedynie przy udowodnieniu, że stosunku pracy nie ma. Odwrotnie, niż w przypadku przepisów, które obowiązują dziś - wyjaśnia dr Izabela Florczak.
Pomysł, razem z resztą opracowywanego przez komisję kodeksu, leży póki co na dnie sejmowej szafy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl