Spośród stojących tam jeszcze kilka dni temu 20-tu obiektów pozostały tylko dwa - kwatera Jasera Arafata i siedziba gubernatora miasta. Źródła palestyńskie podały, że wojsko izraelskie odcięło linie telefoniczne i energię elektryczną.
Jaser Arafat oświadczył, że w żadnym razie nie odda się w ręce izraelskie, ani nie wyda swoich współpracowników i ochroniarzy.
"Woli raczej oddać życie jako męczennik" - powiedział Palestyńczyk z najbliższego otoczenia Arafata.
Premier Izraela Ariel Szaron i minister obrony Beniamin Ben Eliezer powtarzają, że wojsko nie odstąpi od oblężenia kwatery Arafata i wciąz żąda poddania się poszukiwanych ekstremistów palestyńskich. Premier Szaron oznajmił, że rola Arafata jako polityka jest już skończona. Prawicowi ministrowie i politycy izraelscy żądają deportacji palestyńskiego przywódcy. Jednak niektórzy politycy Partii Pracy i opozycji krytycznie oceniają operację wojskową w Ramallah.
Palestyńczycy kontynuują demonstracje poparcia dla Arafata. W Gazie, w marszu protestu uczestniczyły tysiące Palestyńczyków, w tym aktywiści organizacji Hamas i Dżihad. Demonstracje odbyły się także w Hebronie i w libańskich obozach uchodźców palestyńskich.