_ Z jak szybkiego internetu korzystamy? Co w nim robimy? Ile za niego płacimy? Choć na ten temat przeprowadzono już badania, chcemy sprawdzić to sami. W artykule poniżej znajdziecie nasz Narodowy Test Internetu. Zachęcamy do wzięcia w nim udziału. _
Okazuje się jednak, że to bardziej skomplikowane niż np. płatności. I dlatego na e-wybory raczej szybko nie pójdziemy.
Gdzie można głosować przez Internet, a gdzie to się nie sprawdziło?
Był taki czas, kiedy wydawało się, że przez Internet da się załatwić wszystko. Nic więc dziwnego, że pomyślano o tym, żeby również wybory przeprowadzać on-line. Nie oszukujmy się, dotychczasowa technologia wyborcza, oparta na kartce, długopisie i urnie wyborczej, wygląda dość anachronicznie. Paradoksalnie jednak to właśnie jej siła. Z nowymi technologiami mamy jeszcze mnóstwo problemów. Próby są. W niektórych państwach takie wybory się odbywają. Ale wyniki wychodzą jednak mocno niejednoznaczne.
Mówiąc o wyborach w sieci (e-votingu), mamy na myśli tak naprawę dwa różne rozwiązania:
- głosowanie za pomocą maszyn elektronicznych (głosomatów) w lokalach wyborczych,
- głosowanie poza lokalem wyborczym za pomocą własnych urządzeń.
Oba rozwiązania były wykorzystywane odmiennie w różnych krajach.
Po raz pierwszy, eksperymentalnie, elektroniczne głosowanie przeprowadzono w jednym z regionów Indii w 1982 roku, ale tamtejszy Sąd Najwyższy uznał je za niezgodne z prawem. Na następne próby trzeba było czekać prawie 10 lat. Zdecydowały się na to Belgia i Brazylia. I tu można mówić o pewnych sukcesach. Technologia przyjęła się na tyle, że w Brazylii już od 2000 roku wszystkie wybory przeprowadzane są za pomocą maszyn elektronicznych w lokalach wyborczych. Obecnie jest tam około 400 tys. "głosomatów", za pomocą których wyborcy (a jest ich tam ok. 100 mln) mogą oddawać głosy.
Wydaje się, że obecnie to właśnie Brazylia jest największą demokracją, w której wykorzystuje się e-voting. Nie oznacza to jednak, że uporano się tam ze wszystkimi problemami. Jak czytamy w raporcie polskiego Biura Analiz Sejmowych na ten temat: "Poważnym problemem okazało się to, że maszyny wykorzystywane do głosowania mają zamknięty tajny kod źródłowy. Firmy, instytucje lub inne podmioty odpowiedzialne za programowanie maszyn mają możliwość implementowania różnego rodzaju poleceń, które mogą mieć wpływ na wynik wyborów". Z oszustwami wyborczymi Brazylia próbuje sobie poradzić za pomocą wykorzystania metod biometrycznych, które są dużo trudniejsze do obejścia.
Tak naprawdę pierwsze głosowanie przeprowadzone w pełni on-line miało miejsce w Polinezji Francuskiej w 1995 roku, przy referendum dotyczącym prób nuklearnych. Również tu głosowano w lokalach wyborczych za pomocą urządzeń elektronicznych, a wyniki błyskawicznie przesłano francuskiemu rządowi.
W 2000 r. w Europie uruchomiono program "Cyber Vote", w ramach którego internetowe oddawanie głosów testowano w Holandii, Niemczech, Szwecji, Hiszpanii i Estonii. Z różnym skutkiem, o czym niżej. W Wielkiej Brytanii natomiast przeprowadzono próbne głosowanie za pomocą telefonów komórkowych.
Na początku XXI wieku tę technologię zaczęto testować w Estonii. Wykorzystano ją po raz pierwszy na większą skalę podczas wyborów samorządowych w 2005 r. Oddanie głosu umożliwiał specjalny czip umieszczony w dowodzie osobistym wyborcy. Głosować można było przez dwa tygodnie, a w tym czasie swoją decyzję wielokrotnie zmienić – liczył się głos oddany jako ostatni. Pojawiły się jednak sygnały kwestionujące wiarygodność takich wyników. Niektórzy uważali, że tak naprawdę wszystko opiera się na zaufaniu do pracowników obsługujących sprzęt i niezależnych audytorów. Estonia uchodzi do dziś za jeden z najbardziej zaawansowanych pod tym względem krajów europejskich.
Z kolei we Francji, podczas wyborów prezydenckich w 2007 r., w niektórych lokalach znalazły się maszyny, które umożliwiały głosowanie za pomocą ekranów dotykowych i Internetu. To ułatwiało późniejsze liczenie głosów.
Problem w tym, że w innych krajach takie próby głosowania uznane zostały za niewiarygodne i się z nich wycofano. I tak Holandia od końca lat 90-tych przeprowadzała głosowanie za pomocą sprzętu miejscowej firmy Nedap, ale w 2006 roku udowodniono, że tymi maszynami można bardzo łatwo manipulować. Specjalnie powołana komisja uznała, że jest za wcześnie na wprowadzenie takiego rozwiązania i zaleciła powrót do tradycyjnej metody.
Na początku XXI wieku również Irlandia najpierw zakupiła, a następnie wykorzystywała sprzęt tej firmy. Jednak w 2002 r. formalnie zakwestionowano jego zabezpieczenia przed oszustwami. Od tego czasu urządzenia leżą w magazynach zupełnie niewykorzystane i na razie nie zanosi się na to, żeby Irlandia miała do nich wrócić. Według szacunków sam roczny koszt ich przechowywania to około 800 tys. euro.
Liczne kontrowersje wzbudziły też wybory w 2002 r. w USA, gdzie około 2/3 komputerów zakupionych specjalnie do głosowania miało usterki. Pojawiły się też wątpliwości co do prawidłowego rejestrowania głosów.
Również w Polsce przeprowadzono próbne oddawanie głosów za pomocą sprzętu Nedap. W kwietniu 2006 r. w Częstochowie, na pięciu ustawionych maszynach, mieszkańcy mogli oceniać pracę rady miasta. Próbę tę oceniono pozytywnie, wyniki były znane już w minutę po zakończeniu głosowania.
Podsumowując, technologia używana do cyberwyborów, w skali globalnej, okazała się dość problematyczna. Warto wspomnieć, że również w Polsce na zlecenie Sejmu powstało opracowanie dotyczące e-votingu. Jego autor, Mirosław Kutyłowski, podsumowuje to tak: "Brak przykładów niezawodnych systemów na świecie". Krótko i na temat.
E-voting: wady i zalety
Odpowiedź na pytanie, co przeważa: wady czy zalety wyborów on-line, wydaje się dość oczywista. W zdecydowanej większości krajów nadal synonimem demokracji jest karta wyborcza i cały czas jest to przeważający system organizowania głosowania. Czemu wybory elektroniczne się nie przyjmują?
Po pierwsze, jest to po prostu drogie. Niezależnie od tego, czy głosowalibyśmy za pomocą sprzętu udostępnianego wyborcom w lokalach wyborczych, czy na własnych urządzeniach, potrzebne jest oprogramowanie i infrastruktura informatyczna. To oznacza koszty.
Po drugie, sprzęt taki zawsze może ulec awarii. Każdemu z nas zawiesił się kiedyś komputer. Zgodnie z prawem Murphy'ego, jeśli może, to pewnie prędzej czy później taka awaria nastąpi. I co wtedy? Może to oznaczać niemożność przeprowadzenia głosowania w ogóle, ale istnieje też groźba utraty wyników. Długopis może się co najwyżej wypisać.
Trzecią wadą eksperci nazywają "niezdefiniowanym poziomem bezpieczeństwa". Nikogo nie trzeba przekonywać, że systemy informatyczne i komputery są podatne na ataki hakerskie. Może to dotyczyć całego systemu wyborczego, ale równie dobrze źródłem problemu może być zainfekowany komputer osobisty czy smartfon osoby oddającej w ten sposób głos. Oczywiście, można to zabezpieczyć. Pozostają jednak dwa pytania: o skuteczność i – znów – o koszty.
Pojawiają się też problemy bardziej fundamentalne. W przypadku e-votingu musimy jakoś pogodzić ogień z wodą: konieczność jednoznacznego potwierdzenia tożsamości z zachowaniem anonimowości wyborcy. W przypadku głosowania tradycyjnego, na podstawie dowodu tożsamości dostajemy kartę do głosowania. Ona sama jest całkowicie anonimowa. W przypadku oddania głosu przez Internet zawsze zostanie jakiś elektroniczny ślad. Pojawiają się pomysły z przesyłaniem jednorazowych kodów SMS-em czy pocztą tradycyjną. Czas pokaże, czy ten problem zostanie jakoś rozwiązany.
A zalety wyborów w sieci? Są oczywiste: omijamy całą logistykę związaną z dotarciem do lokalu wyborczego. To bardzo ważna zaleta dla samej istoty demokracji, biorąc pod uwagę, że przed każdymi wyborami wszyscy dyskutują na temat pogody – i wiążącą się z nią motywacją ludzi do pojawiania się w lokalu wyborczym. Tu ulewa nie wpłynie na wynik wyborów.
Ba, nie ma w ogóle potrzeby organizowania lokali wyborczych i ich obsługi przez komisje wyborcze. Nie trzeba drukować ton kart do głosowania, a następnie ich przechowywać czy liczyć. W przypadku e-głosowania wyniki powinny być znane od ręki.
Prawdopodobnie wcześniej lub później e-voting stanie się czymś powszechnym. Nie ma jednak co odliczać dni. W tym wypadku stanie się to raczej później niż wcześniej. Na razie wady tego rozwiązania wydają się zbyt poważne, żeby zrównoważyć oczywiste zalety. Ciekawe jednak, że o ile jeszcze kilka lat temu temat był "gorący" i wiele osób o nim dyskutowało, tak teraz wydaje się, że entuzjazm w stosunku do e-wyborów jest zdecydowanie mniejszy. Cóż, ostatecznie mamy ważniejsze problemy, a karta, długopis i urna ciągle się sprawdzają.
_ Partnerem materiału jest Orange _