Po podwyższeniu prognoz wzrostu gospodarczego na 2007 rok przyszedł czas także na weryfikację prognoz dotyczących wzrostu płac. Rozwijająca się w 7-procentowym tempie gospodarka i kłopoty ze znalezieniem pracowników sprawiają, że pracodawcy wprawdzie notują wyższe zyski, ale będą zmuszeni coraz więcej płacić pracownikom.
Dlatego także ekonomiści weryfikują w górę swoje wcześniejsze prognozy i w najnowszej ankiecie GP podwyższyli tegoroczną prognozę wzrostu płac w sektorze przedsiębiorstw z 5 do prawie 7 proc. Niektórzy przyznają nawet, że istnieje możliwość ponownej korekty w górę.
"Choć obecnie nasza prognoza wynosi 6,2 proc., to jest więcej szans na jej korektę w górę niż w dół", mówi Piotr Kalisz, starszy ekonomista w Citibanku Handlowym.
Najwięcej chcą budowlańcy
W lutym średnia płaca w przedsiębiorstwach według GUS wynosiła 2687 zł i w porównaniu z lutym 2006 roku była wyższa o 6,4 proc. W przedsiębiorstwach pracowało 5,07 mln osób, czyli o 4,3 proc. więcej niż przed rokiem i o 0,4 proc. więcej niż przed miesiącem.
Według Jacka Męciny, eksperta PKPP Lewiatan, choć przeciętna dynamika wzrostu płac w tym roku może być niższa od 7-8 proc. w ubiegłym roku, to w połowie roku może pojawić się fala wzrostu oczekiwań płacowych.
"Szczególnie może to dotyczyć np. budownictwa. Ale także usług i handlu, choć jeśli spojrzymy na średnie wynagrodzenie, dynamika wzrostu wynagrodzenia w tej branży jest niewielka", podkreśla Jacek Męcina.
Eksperci zwracają uwagę, że pozycja negocjacyjna pracodawców może wyglądać lepiej, jeśli rząd faktycznie doprowadzi do obniżki składki rentowej najpierw od 1 lipca, a potem od 1 stycznia 2008 r., także po stronie firm.
- Obniżenie pozapłacowych kosztów pracy, w tym zmniejszenie składki rentowej, to metoda na utrzymanie konkurencyjności firm. Obniżenie pozapłacowych kosztów pracy może dać szanse zmniejszenia presji płacowej bez dodatkowych nakładów finansowych pracodawców - mówi Męcina.
* Pracownika szukam*
Firmy chcą korzystać z coraz wyższego popytu i dlatego będą zatrudniać nowych pracowników. Tymczasem emigracja zarobkowa spowodowała kłopoty ze znalezieniem ludzi, a pozostający w Polsce mają coraz wyższe aspiracje finansowe. Badania firmy doradczej KPMG pokazują, że już co czwarta duża firma zwraca uwagę na koszty związane z brakiem pracowników, niewykorzystane możliwości rynkowe i straty finansowe.
"Ponad połowa firm dostrzega problem ze znalezieniem pracowników. W chwili badania przeprowadzonego przez KPMG wśród największych przedsiębiorstw w Polsce ten problem odczuwało 60 proc. firm, a ponad 20 proc. spodziewało się takich kłopotów w ciągu najbliższych dwóch lat. Dostajemy sygnały, że obecnie problem z brakiem pracowników pogłębia się", mówi Witold Jagiełło z KPMG. "Braki potencjalnych pracowników są najbardziej odczuwalne w branży produkcyjnej, zarówno dóbr przemysłowych jak i konsumpcyjnych. 90 proc. firm z branży produkcji dóbr przemysłowych albo już ma, albo będzie miało kłopoty ze znalezieniem pracowników", dodaje.
Z wykształceniem technicznym
Najbardziej poszukiwani na polskim rynku są obecnie informatycy, finansiści, logistycy, ale także pracownicy budowlani. Firmy poszukują m.in. operatorów maszyn, pracowników budowlanych, elektryków, ślusarzy. "Dlatego najlepiej mieć kwalifikacje techniczne, ale cenna jest też wiedza na temat finansów czy logistyki", podkreśla Jagiełło.
Męcina dodaje, że rynek pracy w Polsce jest bardzo zróżnicowany i firmom z branży wysokich technologii łatwiej zaakceptować wzrost płac. Ale np. w budownictwie, przemyśle tekstylnym czy handlu wysoka dynamika wzrostu płac doprowadzi do obniżki konkurencyjności.
"Nasze bezrobocie ma charakter strukturalny, ludzie bezrobotni nie mają kwalifikacji, aby podjąć taką pracę, jakie jest zapotrzebowanie i dlatego aby nasza gospodarka dalej się rozwijała, powinniśmy dopuścić do niej pracowników spoza UE, o czym myślą już niektóre firmy budowlane", dodaje Męcina.
Zarobki będą rosły, bo do UE wciąż daleko