– Tych powiedzeń jest sporo, i jak to bywa z takimi powiedzeniami, raz się sprawdzają, raz się nie sprawdzają – mówi Paweł Chylewski, zarządzający portfelami w mBanku. – My wierzymy raczej w strategię, wizję inwestowania, liczby, a nie w emocjonalne podejście i siłę powiedzeń.
Złote myśli funkcjonują jednak na rynkach od lat i niektóre z nich mają przecież pewną wartość. Czy da się je odróżnić od tych szkodliwych?
– Przede wszystkim trzeba poznać kluczowe zasady inwestycyjne i na tej podstawie oceniać te przysłowia, czy one są pożyteczne, czy raczej powinniśmy je włożyć między bajki – uważa Arkadiusz Semczak, który również zajmuje się zarządzaniem portfelami w mBanku.
A więc – gdzie leży prawda?
Analizowanie "złotych zasad", które "rządzą" rynkami goście kolejnego webinarium z cyklu "Mądre inwestowanie nie tylko dla milionerów" zaczęli od bardzo znanego zdania wypowiedzianego przez Warrena Buffeta. Ten guru wielu inwestorów na świecie powiedział:
"Inwestowanie to sprawa prosta, ale nie łatwa"
Czy miał rację?
W pewnym sensie tak – uważa Paweł Chylewski:
– Musimy znaleźć proste metody inwestowania, a nie szukać bardzo skomplikowanych wzorów, strategii – dodaje ekspert.
To właśnie strategia – zdaniem obu gości webinarium – jest kluczowa dla sukcesu. Jej dobre przygotowanie nie jest łatwe, równie trudno jest czasem trzymać się jej w trudnych czasach, kiedy rynki spadają, a wartość portfela razem z nimi.
Co jednak istotne, trzymanie się długoterminowej strategii wyklucza rynkowe spekulacje, o których wspomina kolejne znane powiedzenie:
"Spekulacja to wysiłki, najprawdopodobniej nieskuteczne, które mają obrócić małe pieniądze w duże pieniądze. A inwestycje to wysiłki, które najprawdopodobniej będą skuteczne, i mają uchronić duże pieniądze przed tym, by stały się małe".
– My jesteśmy od tego, żeby pomagać naszym klientom w inwestycjach, a nie w spekulacji, choć ta spekulacja na rynkach finansowych była, jest i będzie potrzebna – mówi Paweł Chylewski. – Spekulują duże banki inwestycyjne, fundusze hedgingowe i dostarczają płynność na rynek, więc ta spekulacja nie jest niczym złym. Naszym jednak zdaniem inwestor indywidualny będzie w długim terminie raczej tracił na spekulacji, niż zyskiwał – mówi Paweł Chylewski.
– Tu trzeba jeszcze dodać kwestię horyzontu inwestycyjnego – dodaje Arkadiusz Semczak. – Inwestor ma raczej długi horyzont inwestycyjny, spekulant – krótki, dlatego bierze na siebie większe ryzyko. Spekulant chce wykorzystać jakieś nieefektywości rynku, a warto podkreślić, że dzisiejsze rynki są bardzo efektywne, a więc bicie się z rynkiem jest bardzo karkołomnym zajęciem.
I tu dochodzimy do kolejnego powiedzenia, autorstwa Jessego Livermore’a:
"Rynki nigdy się nie mylą za to opinie, często".
Z zachowaniem zgodnym z tym prawidłem, które jest słuszne i sprawdzone, inwestorzy mają szczególny kłopoty. Szczególnie ci, którzy mocno wierzą w "swoje" spółki, opierając się nawet na racjonalnych przesłankach.
– To jest bardzo często problem spekulanta, który twierdzi, że wszystko się zgadza, spółka ma dobre wyniki, powinna rosnąć, a rynek tego nie odzwierciedla – mówi Paweł Chylewski. – I to właśnie jest rynek, który ma zawsze rację. I właśnie pokora wobec rynku odróżnia spekulanta od inwestora.
Pokora i niewalczenie z rynkiem to nic innego jak działanie zgodnie z innym powiedzeniem:
"Trend is your friend – trend jest twoim przyjacielem"
–To podstawowa zasada z analizy technicznej – mówi Arkadiusz Semczak. – I z tym powiedzeniem bym się zgodził. Jeżeli popatrzymy na wieloletnie trendy na rynku akcyjnym, to akcje od wielu dekad mają trend wzrostowy. A więc posiadanie akcji w portfelu jest właśnie podążaniem z trendem.
Problem w tym, że akcja akcji nierówna, co więc wybrać dziś, by dalej być w zgodzie z tym powiedzeniem?
– Jeśli chcemy grać z trendem, to powinniśmy w pierwszej kolejności podłączyć się pod największe rynki rozwinięte, ewentualnie potem dobierać sobie rynki rozwijające się już przy mniejszym udziale. Pod taką strategię moglibyśmy się podpisać, "trend is your friend" na pewno by działało – wyjaśnia Arkadiusz Semczak.
– Tu też można wrócić do tego, że im dłuższy horyzont, tym trendy są wyraźniejsze – dodaje Paweł Chylewski. – Jeśli weźmiemy sobie okres 10-letni na rynku akcji, to tutaj trend zawsze jest wzrostowy i nie ma potrzeby rozpatrywania końca trendu czy jego zmiany.
Sprowadza się to do innego rynkowego "przysłowia", które też odnosi się do przeciwstawienia inwestowania spekulacji:
"W krótkim terminie giełda jest jak jednoręki bandyta, w długim – jak waga"
Jak przekonują eksperci mBanku – istotą inwestycji jest strategia i długoterminowy horyzont inwestycyjny. Im jest krótszy – tym ryzyko większe.
– Można wykonać takie ćwiczenie w domu – mówi Arkadiusz Semczak. – Zadać sobie pytanie, o ile WIG20 zmieni się jutro – czy wzrośnie o 1 procent, czy spadnie o 1 procent, i gdzie rynek będzie za 5 lat. Prawdopodobieństwo właściwej odpowiedzi w pierwszym przypadku jest znikome, w drugim – szanse mamy zdecydowanie większe.
A może inwestycja to nieudana spekulacja? – takie pytanie zadał podczas webinarium jeden z widzów.
Arkadiusz Semczak zwraca uwagę na to, że w takim myśleniu jest zaszyty pewien błąd, wynikający z przyczyn behawioralnych, z tego, że ludzie boją się strat. A z kluczowych zasad inwestycyjnych wynika, że jeżeli portfel jest dobrze ułożony i nadchodzi korekta, to inwestor wie, że taką korektę spokojnie przeczeka. Jeżeli natomiast podjął duże ryzyko, np. inwestując tylko w jedną spółką, z którą coś złego zaczyna się dziać – to nie jest to już inwestycja, tylko ryzykowna spekulacja, bez względu na to, czy ktoś nazywa takie zachowanie inwestycją.
Problem, co robić, kiedy rynek spada – kupować czy nie – zrodził kolejne znane przysłowie:
"Nie łap spadających noży"
Jeżeli jakiś instrument finansowy traci przez kilka sesji, jest nisko wyceniany, to uruchamia nam się pytanie – czy powinienem go kupić, żeby skorzystać z okazji?
Łapanie spadających noży jest bardzo ryzykownym zagraniem – uważają eksperci mBanku.
– Jeżeli mamy portfel dobrze poukładany, mocno rozproszony, to możemy takie spadające noże łapać w formie rebalancingu portfela – mówi Arkadiusz Semczak. – Tylko nie robić tego w jednym okresie, punktowo i za większą kwotę. Można to rozłożyć na kilka części i rozłożyć w czasie, na kilka miesięcy.
Jak dodaje ekspert, gdy jakaś spółka spada, to na pewno spada z jakiegoś określonego powodu, rynek coś w niej niepokojącego już zauważył. "Łapanie" takiej spadającej spółki w dużej mierze sprowadza się do dużego ryzyka i przestaje być inwestycją, a zaczyna być spekulacją.
– Trzeba też pamiętać, że w tych wszystkich powiedzeniach skupiamy się raczej na tym, kiedy wejść w inwestycję, a mało się mówi o tym, kiedy z niej wyjść – dodaje Paweł Chylewski. – I tutaj chodzi też o to, by z takiej inwestycji w odpowiednim momencie wyjść, zabrać rękę spod tego spadającego noża.
Część rynnowych powiedzeń bezpośrednio odnosi się zresztą do kalendarza, jednym z nich jest:
"Sell in May and go away"
Kierowanie się tym powiedzeniem nie ma większego sensu – tu obaj eksperci są bardzo zgodni. Rynki są połączone z gospodarką, a ona żyje przez cały rok, nie ma więc sensu wycofywać się wiosną i wracać jesienią, kiedy – jak mówi kolejna "prawda" – zaczyna się:
Rajd św. Mikołaja
Czy to, że w grudniu zwykle są spektakularne wzrosty, jest prawdą?
Popatrzmy, jak zachowywał się indeks S&P500 w grudniu na przestrzeni lat:
Nie widać tu wyraźnego "mikołajowego" efektu.
– Gdybyśmy kierowali się tym powiedzeniem, to w 2002 i 2018 zdecydowanie bylibyśmy pod kreską. Również dwa lata były istotnie lepsze – 2003 i 2010. Pozostałe wpisywały się w obraz przeciętny każdego innego miesiąca – zauważa Arkadiusz Semczak.
Paweł Chylewski dodaje:
– Bardzo łatwo też wytłumaczyć bezsens tego powiedzenia, bo skoro wiedzielibyśmy, że co roku w grudniu rynki radzą sobie bardzo dobrze, to znaczy, że chcielibyśmy to wykorzystać. Więc kupowalibyśmy akcje wcześniej, na przykład pod koniec listopada. To z kolei znaczy, że akcje rosłyby pod koniec listopada, a w grudzieńjuż byśmy wszyscy wchodzili z akcjami i one by nie rosły. Więc kolejnego roku kupowalibyśmy jeszcze wcześniej. Jeśli więc byłaby taka anomalia na rynku, to zostałaby wykorzystana i zniknęłaby, siłą rzeczy.
Natomiast na pewno działa procent składany, o którym Albert Einstein miał powiedzieć:
"Procent składany to ósmy cud świata"
Sedno procentu składanego sprowadza się do bardzo prostej zasady, że w długim terminie wzrost danej inwestycji wypracowuje odsetki od odsetek.
Jak widać na wykresie – tam, gdzie następowała reinwestycja odsetek, procent składany "działał cuda". To jest koronny argument za tym, żeby inwestować długoterminowo.
Warto dodać, że wyniki z wykresu zakładają kapitalizację odsetek roczną. Gdyby następowała częściej, zyski z procentu składanego rosłyby jeszcze szybciej.
– Dla wielu naszych inwestorów 25 lat to absurdalnie długo, ale tak naprawdę to jest przeciętny horyzont inwestycyjny ludzi w naszym wieku, np. do emerytury – mówi Paweł Chylewski.
Na koniec dwa słynne i bardzo sprzeczne powiedzenia. Pierwsze to:
"Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka"
– To powiedzenie pojawia się niemal w każdej rozmowie inwestycyjnej i naszym zdaniem to bardzo dobrze – mówi Paweł Chylewski. –To nic innego niż dywersyfikacja, czyli słowo, które odmieniamy przez wszystkie przypadki na każdym spotkaniu. Ten jeden koszyk może spaść i się te jajka potłuką, więc to ryzyko musimy rozproszyć, żebyśmy mogli się obronić przed jakimś nieprzewidzianym zdarzeniem, żeby spadki nie były tak dotkliwe.
Z drugiej strony wspominany już Waren Buffet mówił kiedyś:
"Szeroka dywersyfikacja jest dobra dla tych, którzy nie wiedzą, co robić"
Paweł Chylewski nie zgadza się z tym twierdzeniem.
– Warren Buffet inwestuje w dość skoncentrowane pozycje od dziesięcioleci. Prawdą jest, że ten jego brak dywersyfikacji doprowadził do tego, że przez ostatnie 10 lat osiąga on gorsze wyniki inwestycyjne niż przeciętnie rynek amerykański. Po prostu Warren Buffet nie wierzył do niedawna w nowe technologie, pomijał ten sektor, który wywindował rynki wysoko.
Zasadność dywersyfikacji, jak podkreślają eksperci webinarium, pokazuje przykład umieszczony na poniższym wykresie, gdzie założono, że rok temu jeden inwestor kupuje indeks szerokiego światowego rynku, a drugi – tylko akcje Pfizer Inc., który w listopadzie tego roku ogłosił, że wyprodukował szczepionkę na koronawirusa. A więc – teoretycznie – powinien być inwestycyjnym Świętym Graalem tego roku.
Jak widać, mimo tak wielkiego sukcesu firmy farmaceutycznej, inwestycja w jej akcje okazała się gorsza niż inwestycja w szeroki rynek.
–To jest idealny przykład tego, że nawet jeżeli potrafilibyśmy przewidywać przyszłość, to i tak ta dywersyfikacja ma sens, bo zarobiliśmy bardzo podobnie – mówi Paweł Chylewski.
Równie istotna jest w tym przypadku dywersyfikacja geograficzna. Tutaj eksperci mBanku są zgodni co do tego, że warto inwestować za granicą, w tym w Stanach Zjednoczonych, i przytaczają następne powszechne twierdzenie
"USA są drogie"
Nie widzę, żadnego powodu, dla którego Stany miałyby być tanie – mówi Arkadiusz Semczak. – To największy rynek i nowoczesne technologie – więc też relatywnie wyższe ceny. W portfelu powinniśmy także pamiętać o chińskich instrumentach. Argumentem są tu prognozy zakładające, że kraj ten może przejąć od USA rolę głównego silnika w światowej gospodarce. A rynek polski – tak, ale zdecydowanie przy mniejszym udziale.
Krzysztof Mirończuk
Partnerem treści jest mBank