Pod koniec 2020 roku Narodowy Bank Polski mocno namieszał na rynku walut. Interweniował, sprzedając złotówki, czym sprawił, że kursy euro czy dolara bardzo ostro poszły w górę.
Od początku roku notowania euro utrzymują się powyżej 4,50 zł, a we wtorek są blisko 4,55 zł. Gdyby wyraźniej spadły, za pewne do gry znowu wkroczyłby NBP, co zapowiadał sam prezes Adam Glapiński.
A przypomnijmy, że przed interwencjami NBP kurs wymiany euro obniżał się i zbliżał powoli do granicy 4,40 zł.
Bank swoją aktywność tłumaczy głównie wsparciem eksporterów. Dla nich słabszy złoty i wyższy kurs euro czy dolara oznacza większe wpływy ze sprzedaży towarów za granicę. To pozytywnie wpływa też na statystyki PKB.
Niektórzy eksperci mają jednak wątpliwości, czy tego typu działania NBP mają większe znaczenie i czy przy okazji nie tworzą nowych problemów.
- Próby osłabienia złotego przez NBP mogą być pomocne, ale z pewnością nie są niezbędne polskim eksporterom. Z kolei importerom mogą wręcz szkodzić. Dla przedsiębiorców liczą się przede wszystkim koniunktura na rynkach docelowych oraz możliwie stabilny i przewidywalny kurs walutowy - komentuje sytuację Jakub Łańcucki, dyrektor zarządzający Ebury Polska.
Czytaj więcej: Walka z COVID-19 na kredyt. Długi państw rosną do niespotykanych wcześniej rozmiarów
Zauważa, że według statystyk samego NBP, od początku 2019 roku tzw. kurs opłacalności eksportu dla euro waha się w przedziale 3,98-4,01 zł. Poniżej tego pułapu eksport do strefy euro stałby się dla polskich firm nieopłacalny. Już kurs przed interwencjami był o kilkanaście procent wyższy, dając eksporterom spory bonus do zysków.
- Tymczasem ruch na parze euro z przełomu roku wyraźnie przybliżył importerów do granicy opłacalności biznesu - wskazuje Jakub Łańcucki.
Z badań NBP wynika, że od początku 2019 roku, w zależności od kwartału, straty przynosiłyby notowania przy kursie 4,53-4,62 zł.
Ekspert Ebury podkreśla, że waluta powinna być przede wszystkim możliwie stabilna, przewidywalna, wsparta bardzo przejrzystą polityką monetarną. Tylko w ten sposób przedsiębiorcy mogą z wyprzedzeniem planować budżety i szacować wyniki zamówień w eksporcie i imporcie.
- Mówiąc wprost. Ktokolwiek planuje dziś biznes, licząc na przyszłe interwencje banku centralnego, uprawia nic innego jak hazard - uważa Jakub Łańcucki.
Cały ubiegły rok upłynął pod znakiem siły eksporterów. I to bez wcześniejszych interwencji. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w okresie 12 miesięcy (grudzień 2019-listopad 2020) wartość polskiego eksportu przekroczyła 1 bln zł, przewyższając wartość importu o rekordową kwotę prawie 51 mld zł. Co ciekawe, to statystyki samego NBP.