Dziś jest podobnie, tzn. awersja do ryzyka nagle wyparowała.
Przede wszystkim to zasługa kolejnej zmiany zdania przez Prezydenta Trumpa, który jednak wyraził wolę spotkania z liderem północnokoreańskiego reżimu. Dodatkowo, pozytywne wieści płyną z Półwyspu Apenińskiego.
Pozytywna reakcja euro i włoskich aktywów na fiasko utworzenia rządu Ligi Północnej i Ruchu Pięciu Gwiazd pokazuje jakie mniemanie o pomysłach potencjalnego gabinetu, w którym tekę ministra finansów miał objąć eurosceptyk P. Savona (to jego kandydatura była kością niezgody). Najlepszym wyjściem z punktu widzenia euro byłby w tej chwili gabinet technokratów pod przewodnictwem Cottarelliego.
Jeśli nie uzyskałby on poparcia w parlamencie, to pełniłby funkcję rządu technicznego, do wyborów, które (zgodnie ze spekulacjami włoskiej prasy) mogłyby odbyć się 9 września. Po włoskiej scenie politycznej nigdy nie wiadomo czego się spodziewać, ale naiwnością byłoby spodziewać się realizacji najbardziej optymistycznego scenariusza. To nie koniec chaosu, w końcu Ruch Pięciu Gwiazd straszy impeachmentem prezydenta Mattarelli... Euro jest dziś co prawda najmocniejszą z głównych walut (EUR/USD nad 1,17), ale dopóki nie została sforsowana bariera 1,1760 nie można mówić o głębszym odreagowaniu trwających już przeszło miesiąc spadków.
Poniedziałkowa sesja, ze względu na brak publikacji makro oraz święto w USA powinna upłynąć bez większych emocji. Potem wydarzenia zaczną jednak stopniowo nabierać tempa. W strefie euro wtorek to publikacje agregatów pieniężnych - danych ciekawych i ważnych z punktu widzenia polityki ECB, ale nie mających potencjału by wstrząsnąć rynkiem. Inaczej będzie w środę i w czwartek, kiedy napłyną informacje o wstępnej dynamice cen w maju (z Niemiec i całego Eurolandu).
Można zakładać, że dynamika cen konsumenta zbliży się do celu polityki monetarnej. Jeśli stanie się tak, nie tylko za sprawą wyższych cen paliw, ale także odbicia inflacji bazowej, to może być to ważny przyczynek do tego by inwestorzy znów cieplej myśleli o przecenionym euro. Do trwałego odbicia euro potrzebna jest jednak głębsza poprawa w danych. Piątkowy odczyt indeksu PMI będzie przy tym mniej interesujący niż pierwsze wartości wskaźników dla gospodarek peryferyjnych, czyli Hiszpanii Włoch.
Druga część tygodnia to też wysyp danych z USA. W środę poznamy drugi szacunek PKB za pierwszy kwartał i część rynku spodziewa się rewizji w dół. Poza tym opublikowane zostaną nastroje konsumenckie oraz zmiana zatrudnienia w sektorze prywatnym według ADP. Poza tym światło ujrzy beżowa Księga Fed, czyli opisowa diagnoza stanu gospodarki, z uwzględnieniem koniunktury
w poszczególnych regionach. W dokumencie należy oczywiście przede wszystkim szukać oznak nasilenia się presji cenowej i płacowej. W czwartek, poza tradycyjną publikacją liczby wniosków
o zasiłek, poznamy między innymi kolejne informacje z hamującego rynku nieruchomości, wydatki
i przychody Amerykanów oraz bazowy deflator PCE.
Najważniejszy może jednak okazać się indeks Chicago PMI, który podobnie jak regionalny barometry koniunktury powinien wzrastać. Nastroje amerykańskiego przemysłu znów wyraźnie odbiegają in plus od sentymentu branży po drugiej stronie Atlantyku. Pierwszy piątek miesiąca to publikacje dotyczące kondycji rynku pracy w maju. Silne przyrosty zatrudnienia i rekordowo niskie bezrobocie nikogo już nie dziwią - USD potrzebuje przyspieszenia presji płacowej. Dodatkowo poznamy indeks ISM, który powinien w ślad za innymi barometrami koniunktury potwierdzić dobrą kondycję sektora przemysłowego.