Jeżeli decyzja agencji S&P przyniesie obniżkę ratingu Francji o dwa poziomy, to możemy być świadkami kroków zmierzających do politycznego rozpadu tandemu Merkel-Sarkozy. Innymi słowy, inwestorzy zdają się nie doceniać znaczenia francuskiego czynnika w obecnym kryzysie strefy euro.
Uważni obserwatorzy życia politycznego na przestrzeni ostatnich miesięcy zauważą, że w tandemie Sarkozy-Merkel, francuski prezydent musiał godzić się na coraz więcej ustępstw. W zasadzie, to co zostało uzgodnione na szczycie Unii Europejskiej w dniu 9 grudnia, to duży sukces niemieckiej kanclerz. To Niemcy zablokowały koncepcję emisji euroobligacji, czy też zmusiły do pełnego respektowania niezależności Europejskiego Banku Centralnego.
Wprawdzie Nicholas Sarkozy starał się za każdym razem sprawiać wrażenie, że to Francja rozgrywa ten polityczny mecz, ale było dokładnie odwrotnie. Najbliższe miesiące najprawdopodobniej przyniosą jego polityczny upadek, do czego mogą przyczynić się coraz gorsze notowania francuskiej gospodarki i utrata ratingu AAA.
Wiele wskazuje na to, że Nicholas Sarkozy będzie pierwszym prezydentem w powojennej historii, za którego urzędowania kraj przeszedł dwie gospodarcze recesje. Pierwszej Francja doświadczyła w latach 2008/09, kiedy to dynamika PKB pozostawała ujemna aż przez 4 kwartały. Teraz zdaniem instytutu INSEE, którego prognozy są bardziej pesymistyczne niż rządowe, francuska gospodarka może odnotować spadek o 0,2 proc. kw/kw w ostatnim kwartale 2011 r. i zniżkę o 0,1 proc. kw/kw w kolejnym.
Sytuacja ma się poprawić w II kwartale 2012 r., ale i tak INSEE wskazuje, że potencjalne ożywienie może być dość niemrawe. To po części stawia pod znakiem zapytania ambitne założenia gabinetu Francois Fillona, który w ostatnim półroczu 2011 r. przedstawił już dwa programy oszczędności budżetowych, których celem jest zejście z deficytem budżetowym do poziomu 3 proc. PKB w 2012 r. Tymczasem to może się okazać konieczne, jeżeli wyliczenia pokażą, że w mijającym roku nie udało się ściąć deficytu do poziomu 5,7 proc. PKB. No dobrze, ale jak wdrożyć trzeci plan cięć w roku wyborczym?
W kwietniu i maju Francuzi będą wybierać prezydenta, a w czerwcu i lipcu nowy parlament. Ostatnie sondaże (Ifop) pokazują, że Nicholas Sarkozy przegrywa z kandydatem socjalistów Francois Hollandem – w drugiej rundzie obecny prezydent dostałby około 44 proc. głosów. Co gorsza Sarkozy ma kiepskie notowania wśród ludzi w wieku do 35 lat, co w pewnym sensie jest wynikiem rosnącego bezrobocia (zdaniem INSEE może w tym roku dojść do 10 proc.) i rosnącego rozczarowania sytuacją gospodarczo-polityczną.
Hollande szturmuje społeczeństwo hasłami eurosceptycznymi, w efekcie w drugiej turze może liczyć na wsparcie wyborców nacjonalistycznej Marine Le Pen. Jeżeliby przyjąć, że kandydat socjalistów rzeczywiście zechce wprowadzić swoje postulaty w życie, to grudniowe postanowienia nowego paktu fiskalnego legną w gruzach. Wprawdzie Sarkozy i Merkel chcą, aby do marca ostatecznie _ dopiąć _ treść umowy międzynarodowej, to jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby ją później podważyć.
Podstawowym pytaniem, które można teraz postawić to, czy w wypadku mocnego cięcia ratingu dla Francji, które może pogorszyć sytuację na rynku długu i wymusić wspomniany trzeci pakiet oszczędności, Nicholas Sarkozy do końca pozostanie wierny idei reform, czy też spróbuje populistycznych trików mających na celu podebranie wyborców konkurencji.
Jeżeli rynki zaczną wątpić w to, że strefa euro rzeczywiście jest w stanie podjąć wysiłek poważnych reform, to będzie jednocześnie początkiem jej poważnego demontażu. Czy w obecnej wycenie wspólnej waluty zakłada się, że finalne uderzenie przyjdzie z samego jądra, a nie z peryferiów? Chyba nie do końca.