We wtorek jednym z wydarzeń na rynku walutowym jest decyzja RPP ws. stóp procentowych. Jednak prawdę powiedziawszy nie będzie miała ona istotnego wpływu na notowania. Jedynym znakiem zapytania jest to, czy Rada w ogóle podniesie stopy w przyszłym roku.
Grudniowe posiedzenie Rady to taka trochę formalność. Po pierwsze, Rada zwykle dawała do zrozumienia, że w przeciwieństwie do innych banków centralnych (np. dla amerykańskiego Fed to właśnie grudniowe posiedzenia były najważniejsze w ostatnich latach) w grudniu stara się nie dokonywać zmian w polityce pieniężnej i nietypowy termin posiedzenia już na początku miesiąca nie odgrywa tu istotniejszej roli.
Po drugie komunikacja prezesa Glapińskiego pozostaje niezmienna pomimo danych sugerujących coraz lepszą koniunkturę, ale też możliwość zachwiania równowagi wewnętrznej – wzrost gospodarczy na poziomie bliskim 5 proc., inflacja na poziomie celu (2,5 proc.), przyspieszenie wzrostu wynagrodzeń powyżej 7 proc. r/r.
W tych okolicznościach poważna dyskusja o podwyżce stóp wydawałaby się uzasadniona, jednak oczekujemy, że zapewnienie utrzymania stóp na niezmienionym poziomie do końca 2018 zostanie podtrzymane i ewentualnie będzie ewoluować w przyszłym roku. Faktem jest, że wzrost inflacji ma charakter w dużym stopniu przejściowy i wynika ze wzrostu cen energii (głównie paliw) i żywności. Jeśli popatrzeć na kategorie, na które faktyczny wpływ mają kupujący (czy to w CPI czy w cenach sprzedaży detalicznej) presja inflacyjna nadal pozostaje w zasadzie nieobecna. Ale RPP powinien działać jednak z pewnym wyprzedzeniem i podobnie jak np. Fed założyć, że silnie zacieśniający się rynek pracy zaowocuje wzrostem presji inflacyjnej w przyszłym roku.
Ciekawym wydarzeniem z punktu widzenia komunikacji Rady są sygnały od banków centralnych z Australii i Nowej Zelandii. Obydwa te banki zasygnalizowały, że choć inflacja jest w ich krajach na dość niskim poziomie jest to po części zjawisko globalne i być może warto w większym stopniu odnieść się do innych danych z gospodarki, takich jak produkcja, zatrudnienie czy stabilność finansowa. Taka zmiana orientacji z pewnością oznaczałaby szybsze podwyżki stóp niż gdyby tylko Rada koncentrowała się na inflacji. Co prawda nie sądzimy aby RPP wykonała podobny manewr, szczególnie, że w Europie przywiązanie do celu „per se” jest szczególnie mocne, jednak trudno o lepszą analogię do obecnej sytuacji makroekonomicznej w Polsce.
Pomimo utrzymywania niskich stóp złoty radzi sobie ostatnio bardzo dobrze, choć przykłady Węgier czy Rumunii, gdzie inwestorzy zaczęli obawiać się o równowagę makroekonomiczną powinny dawać do myślenia – zarówno forint, jak i szczególnie rumuński ron dość istotnie straciły na wartości. Dziś o 8:50 euro kosztuje 4,2058 złotego, dolar 3,5449 złotego, frank 3,5967 złotego, zaś funt 4,7583 złotego.