Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Wchodzimy w okres stabilizacji

0
Podziel się:

Ostatnie dni nie okazały się być dobre dla złotego, przed czym przestrzegałem we wcześniejszych analizach. Nasza waluta osłabiła się dosyć wyraźnie, w piątkowe południe, kiedy to nerwowość potęgowana mniejszą niż zazwyczaj płynnością rynku (dłuższy weekend) osiągnęła jednak swoje apogeum.

Wchodzimy w okres stabilizacji

Ostatnie dni nie okazały się być dobre dla złotego, przed czym przestrzegałem we wcześniejszych analizach. Nasza waluta osłabiła się dosyć wyraźnie, w piątkowe południe, kiedy to nerwowość potęgowana mniejszą niż zazwyczaj płynnością rynku (dłuższy weekend) osiągnęła jednak swoje apogeum.

Notowania euro ustanowiły swój szczyt w okolicach 3,8580 zł, a dolara 2,8950 zł. Później sytuacja się uspokoiła, a złoty odrobił część strat. Poniedziałkowy handel rozpoczął się dosyć sennie, chociaż może to być sygnałem, że złoty jeszcze nieco zyska na wartości w najbliższych dniach. O godz. 12:22 notowania EUR/PLN wynosiły 3,8380 zł, a USD/PLN 2,8750 zł.

Bezpośrednią przyczyną ostatniej nerwowości na rynku złotego były wyraźne wzrosty rentowności amerykańskich obligacji będące wynikiem „radykalnej" zmiany opinii rynku odnośnie perspektyw kształtowania się stóp procentowych. To jednocześnie doprowadziło do wyraźnego umocnienia się dolara na rynkach światowych, który w piątek przełamał istotną barierę na poziomie 1,34.

Obawy o zbyt restrykcyjną politykę monetarną prowadzoną przez banki centralne, doprowadziły także do silnych spadków na głównych giełdach świata. To pogorszyło nastroje wokół rynków wschodzących, zwłaszcza, że inwestorzy mieli w pamięci kolejne załamanie się giełdy w Chinach mające miejsce na przełomie maja i czerwca b.r.

W efekcie warszawski parkiet rozpoczął piątkowy handel od silnych spadków, a złoty tracił na wartości. Były jednak one ograniczone, gdyż stan polskiej gospodarki nadal jest rewelacyjny.

Wróćmy jednak do sytuacji na rynkach międzynarodowych. O ile jeszcze kilka miesięcy temu uczestnicy rynku spodziewali się, że FED zdecyduje się na obniżkę stóp procentowych jeszcze w tym półroczu b.r., aby wspomóc słabnącą gospodarkę, o tyle teraz nie oczekuje się ich zmian do połowy 2008 r., a część uczestników rynku zaczyna nieśmiało mówić o ich podwyżce.

W zeszłym tygodniu szef FED Ben Bernanke kolejny raz dał do zrozumienia, że inflacja cały czas utrzymuje się powyżej komfortowego poziomu. Dodał także, iż jej spadek jest zbyt wolny, a gospodarka ma szanse podnieść się po słabym I kwartale b.r., kiedy to wzrost PKB spowolnił do 0,6 proc. Nie trudno się domyśleć, że nie będzie to czynnik „wygaszający" presję na wzrost cen, a raczej odwrotnie.

Nie wydaje się jednak, aby zagrożenie w postaci możliwości wzrostu stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych było rzeczywiście duże (tutaj mamy do czynienia ponownie z pewną nadinterpretacją dokonaną przez uczestników rynku). Po pierwsze inflacja w USA raczej się ustabilizuje w najbliższych miesiącach, a po drugie wzrost gospodarczy nadal będzie poniżej potencjalnego, gdyż „kulą u nogi" pozostanie wciąż niepewna sytuacja na rynku nieruchomości (zwracał na to uwagę sam szef FED).

Paradoksalnie tym samym nadmierne oczekiwania ze strony części inwestorów (wyrażone w zbyt silnym wzroście rentowności amerykańskich obligacji w ostatnich dniach) mogą sprawić, że „zielony" nieco osłabnie i wejdzie w najbliższym tygodniu w okres stabilizacji. Inwestorzy będą z uwagą śledzić napływające dane makroekonomiczne, ale musiałyby być one wyraźne lepsze, aby w obecnej fali umocnić dolara. Te opublikowane w miniony piątek o majowym deficycie handlowym były dosyć dobre (58,5 mld USD), ale to nie one będą w najbliższych dniach kluczowe.

Już w najbliższą środę inwestorzy poznają dane o sprzedaży detalicznej za maj i okresowy raport FED, zwany Beżową Księgą, a dotyczący stanu gospodarki w poszczególnych okręgach USA. Z kolei w czwartek nadejdą informacje o bilansie C/A za I kwartał b.r. i majowej inflacji w cenach producentów. Kluczowy będzie jednak dopiero piątek, kiedy to rynki poznają dane o inflacji konsumenckiej CPI w maju i dynamikę produkcji przemysłowej za ten sam okres.

Najbliższe dni mogą zatem przynieść pewną stabilizację na rynkach walutowych, a nawet nieznaczne umocnienie się złotego. Nie można wykluczyć, że notowania EUR/PLN powrócą w okolice 3,8150 zł, a dolara 2,8450 zł. Okolice 3,84 zł na euro i 2,88 zł na dolarze warto będzie tym samym wykorzystać do krótkoterminowej sprzedaży walut za złote.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że w okresie do końca czerwca złoty może ponownie osłabnąć - tym samym prognoza zakładająca notowania na poziomie 3,84 zł za euro i 2,90 zł za dolara, wciąż pozostaje aktualna. Zaplanowane na ten tydzień publikacje z Polski (w środę inflacja CPI w maju, w piątek kwietniowy bilans C/A) nie powinny mieć większego znaczenia. Na zachowanie się naszej waluty większy wpływ będą mieć nastroje na rynkach światowych, a tutaj możliwe jest pewne uspokojenie.

Pamiętajmy, że zarówno przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego, jak i Banku Anglii nie dali w ubiegłym tygodniu sygnałów odnośnie możliwego zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych, co powinno wspomóc przecenione ostatnio notowania euro i funta względem dolara. Kurs EUR/USD w najbliższych dniach ma szanse powrócić w okolice 1,3420. Nie zmienia to jednak prognozy zakładającej spadek EUR/USD do 1,32 na koniec miesiąca.

dziś w money
komentarze walutowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)