Niestety w nowelizacji prawa podatkowego ukryto haczyk. Dodatkowym, formalnym warunkiem zwolnienia z podatku dochodowego było złożenie oświadczenia w urzędzie skarbowym o tym, że dany podatnik były w tym mieszkaniu zameldowany. Przy czym urzędy mają wiedzę o tym kto, gdzie i jak długo mieszka.
Dodatkowo brak było wzoru takiego oświadczenia, przepisy kilkukrotnie zmieniano, a podatnicy - zwracający się do urzędów o interpretacje - uzyskiwali sprzeczne odpowiedzi. Jak się też okazuje z perspektywy czasu, ta pułapka na Kowalskiego zastawiona przez jego własne państwo była naprawdę doskonała.
Wszystko dlatego, że czytając przepisy podatkowe np. w 2009 r. podatnik nie miał prawa znaleźć w nich informacji o oświadczeniu. Podobnie w 2010, 2011, 2012 i 2013 r. Doskonałość tej pułapki polega zatem też na tym, że zgodnie z interpretacją skarbówki, powinniśmy wszyscy wiedzieć, że taki zapis był jeszcze w 2008 r. i dotyczy okresu pięciu lat od zakupu.
"To państwo nas oszukało"
Dlatego właśnie w sidła ulgi meldunkowej wpadło tysiące Polaków. Nic więc dziwnego, że "ulgowicze" organizują się i zapowiadają walkę do upadłego.
- To nie my oszukaliśmy, to państwo nas oszukało. Te ludzkie dramaty spowodowała jakaś absurdalna kartka papieru zapisana w ustawie. Rzecz jednak w tym, że nie było wzoru takiego oświadczenia, nie wiedzieli o tym notariusze i urzędnicy skarbowi - mówiła w money.pl Katarzyna, która też ma zapłacić z odsetkami podatek od "braku kartki papieru".
Pomaga im w tym Marek Isański, polski rekordzista w walce ze skarbówką, który po trwającej 20 lat sądowej batalii otrzymał zwrot 7 mln zł odsetek, a walczy o ponad 800 mln zł za zniszczenie firmy przez fiskusa. Przedsiębiorca założył Fundacje Praw Podatnika i napisał głośny list do ministra finansów i premiera.
Hodowanie odsetek
"Szczególna niegodziwość w działaniu podległej panu premierowi administracji polegała na tym, że nie tylko wymyślono nieistniejący podatek (sprzedaż mieszkania otrzymanego w spadku nie podlega podatkowi dochodowemu), ale również bezprawnie hodowano do tego nieistniejącego podatku odsetki, a gdy z tym hodowaniem odsetek fiskus przesadził i mogło dojść do przedawnienia zobowiązania, to bez podstaw prawnych wszczynał postępowania karno-skarbowe i z niewinnych obywateli czynił przestępców!" - czytamy w liście.
Minister zapewnił, że 24 stycznia 2018 r., dyrektorzy izb administracji skarbowej zostali zobowiązani do wzmocnienia nadzoru procesowego w sprawach postępowań karno-skarbowych dotyczących ulgi meldunkowej.
Swoich sił w pisaniu do MF próbował również Rzecznik Praw Obywatelskich. W wystąpieniu najpierw do ministra Morawieckiego, a za drugim razem do minister Teresy Czerwińskiej, RPO pisał o licznych skargach obywateli, bezprawnie wszczynanych postępowaniach karnych skarbowych i przedstawiał też wyroki korzystne dla "ulgowiczów".
"Ofiary ulgi meldunkowej wpadły w pułapkę nieprecyzyjnych i wielokrotnie zmieniających się przepisów podatkowych. Regulacje dotyczące opodatkowania sprzedaży nieruchomości obowiązujące w latach 2007- 2008 wywoływały szereg istotnych wątpliwości, w szczególności w odniesieniu do wymogu złożenia oświadczenia o spełnieniu warunków uprawniających do zastosowania ulgi. Tezę tę potwierdzają m.in. wyniki kontroli planowej nr P/13/139 przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli..." - powtarzał dobrze znane już argumenty RPO.
RPO prosi o dane
Rzecznik zwracał również uwagę, że ofiary ulgi meldunkowej nie zmierzały do celowego uniknięcia opodatkowania. W wielu przypadkach nie tylko obywatele, ale także inne organy nie wiedziały, w jaki sposób prawidłowo interpretować przepisy.
RPO przekonywał też, że w sprawach ofiar ulgi meldunkowej trzeba zdecydowanie odwołać się do względów słusznościowych i opowiedzieć się za prokonstytucyjną wykładnią przepisów, warunkujących przyznanie ulgi meldunkowej tak, aby w jak najszerszym zakresie dopuścić możliwość skorzystania przez obywateli z tego zwolnienia.
Rzecznik poprosił również o przekazanie danych statystycznych na temat liczby wszczętych postępowań karnych skarbowych wobec ofiar ulgi meldunkowej, z uwzględnieniem informacji, czy sprawy te są w toku czy zostały zakończone.
Ta kwestia jest szczególnie interesująca wobec wyroku, o którym pisaliśmy w money.pl. W grudniu po raz pierwszy sąd zdecydował, że skarbówka nie może przez lata ścigać ofiar tzw. ulgi meldunkowej, wszczynając przeciwko nim sprawy karne.
RPO apelował również o wskazanie, w ilu sprawach ofiar ulgi meldunkowej ostatecznie doszło do udzielenia ulgi w spłacie zobowiązania podatkowego w postaci umorzenia zaległości podatkowej z odsetkami.
Ministerstwo odpowiada
Co dostał w zamian? W wielkim skrócie obie odpowiedzi sprowadzają się do stwierdzenia: wszystko jest w porządku, problemu nie ma, a żądanych danych nie mamy.
- RPO działa tak jakby łamanie prawa obywateli przez aparat skarbowy było czymś wyjątkowym i samo zwrócenie uwagi na problem wystarczy, aby został on rozwiązany. A rzeczywistość jest całkowicie inna. Aparat skarbowy, prowadząc postępowania podatkowe, łamie prawa obywateli nagminnie. Co gorsze robi to za zbyt częstym i cichym przyzwoleniem sądów administracyjnych, a to jeszcze bardziej zachęca do łamania prawa - mówi money.pl Marek Isański.
Jak przekonuje, w tej sytuacji samo zwrócenie uwagi przez RPO, że tak nie można, nic nie daje. Bo fiskus, przyzwyczajony do własnej bezkarności, łatwo nie przyzna się do własnych błędów. Dlatego łamanie praw obywatelskich przez fiskusa musi być precyzyjnie wskazane i wykazane prawnie. Jak to zrobić?
Jeśli łamanie praw obywatelskich przez fiskusa zostanie precyzyjnie wskazane i wykazane prawnie, to jedynie wówczas jest szansa na zaprzestanie łamania prawa. Tu dobrym przykładem jest list otwarty Fundacji Praw Podatnika do Premiera Morawieckiego z grudnia ubiegłego roku, właśnie w "sprawie ofiar ulgi meldunkowej".
- W liście skoncentrowaliśmy się na łamaniu prawa przez fiskusa poprzez bezpodstawne wszczynanie postępowań karnych skarbowych w stosunku jedynie do tych osób, do których zbyt późno wszczęto postępowania podatkowe, co groziło przedawnieniem zobowiązania podatkowego. Precyzyjnie wskazaliśmy i wykazaliśmy, na czym to łamanie prawa przez fiskusa polega i w efekcie w odpowiedzi przyznano nam rację - mówi prezes FPP.
Ważna jest precyzja
Po liście rzeczywiście organy podatkowe całkowicie zmieniły swoje podejście do tego, kiedy można wszczynać postępowania karne skarbowe. Takiej precyzji w wystąpieniu RPO nie ma. Dlatego treść odpowiedzi MF nie dziwi Isańskiego.
Jak zapewnia, byłby nią zdziwiony, gdyby powszechnie były w Polsce przez organy państwa szanowane podstawowe prawa obywatelskie. - Ja wiem, że nie są. Dlatego powołaliśmy Fundację Praw Podatnika. Szkoda, że RPO jest innego zdania - dodaje.
Nie można też nie zauważyć, że wystąpienie RPO do MF związane było z działaniami w sprawie ofiar ulgi meldunkowej podejmowanych przez Fundację Praw Podatnika. W tym wystąpieniu, jak przekonuje nasz rozmówca, RPO powołuje się na list FPP i to kilkukrotnie. Szkoda, szczególnie że RPO odesłał MF do strony internetowej Fundacji, a nie przepisał choćby tego fragmentu:
"Jeżeli więc przyjąć, że podatkiem dochodowym objęta jest w zasadzie cała kwota uzyskana ze sprzedaży otrzymanego w spadku mieszkania, to wówczas dochodziłoby w istocie ponownie do opodatkowania przychodu ze spadku i darowizny. To zaś ewidentnie jest sprzeczne z cytowanym wyżej zapisem ustawowym. Absurd polega na tym, że ta sama kwota raz jest przychodem (ustawa o spadkach i darowiznach), a drugi raz dochodem (ustawa o podatku od osób fizycznych). Taka interpretacja w zasadzie prowadzi do fikcyjności zapisów ustawy o spadkach i darowiznach oraz jest ewidentnym naruszeniem zasad wskazanych w art. 2 Konstytucji".
- Wówczas byłaby szansa, aby odpowiedź w tym zakresie nie koncentrowała się na zasadach przyznawania ulg i zwolnień podatkowych, bo one nie mają tu żadnego znaczenia - mówi Isański.
Gdyby, jak przekonuje, w tym zakresie RPO użył poprawnej argumentacji, to MF miałby naprawdę duży problem. I była szansa, aby takiego kuriozalnego podatku, wymyślonego przez fiskusa, nie nakładano na kolejne tysiące osób każdego roku.
- Bo przecież nie można w Polsce opodatkowywać czegoś, co już zostało opodatkowane. To właśnie byłoby działanie, którego od RPO należy oczekiwać. Czyli doprowadzanie do przestrzegania praw obywateli - konkluduje Isański.
Na kolejnej stronie przeczytasz, jak cynicznie fiskus przerywa bieg przedawnienia
Buta i arogancja
- Uderza mnie w tej odpowiedzi buta i arogancja. RPO zwraca się do innego konstytucyjnego organu, jakim jest minister. Odpowiada mu podsekretarz stanu Paweł Gruza. Z całym szacunkiem dla pana Gruzy, ale jednak odpowiedzieć powinien minister. Nie jest to kwestia prawna, ale świadczy o braku szacunku do RPO, reprezentującego przecież obywateli - mówi money.pl doradca podatkowy Grzegorz Sadura.
Nasz rozmówca reprezentował przed sądem emeryta z Lublina, który przez ten podatek od kartki papieru, mógł trafić na ulicę. Na szczęście jednak dla niego, NSA zdecydował, że fiskus nie może windykować od emeryta prawie 80 tys. zł.
Sadura, znający od podszewki liczne przypadki "ulgowiczów", oczywiście rozumie, że minister jest zapracowany, ale przecież to nie człowiek z ulicy zawraca mu głowę w jakiejś nieważnej sprawie. Chodzi o doskonale udokumentowane zarzuty, dotyczące zastawiania na obywateli prawnych pułapek.
- Ministerstwo w swojej odpowiedzi oczywiście powołuje się na wyroki korzystne dla siebie. Jakby zupełnie nie zauważając ostatnich decyzji NSA, w których "ulgowicze" wygrali - dodaje doradca podatkowy.
Ministerstwo nie przekaże danych, bo ich nie ma?
Innym interesującym wątkiem korespondencji między RPO a MF jest prośba o przekazanie danych. Odpowiedź ministerstwa bulwersuje naszego kolejnego rozmówce.
- Jak może odpowiadać ministerstwo, że nie ma danych skoro je posiada - mówi money.pl prof. Robert Gwiazdowski, który ściśle współpracuje z Fundacją Praw Podatnika Isańskiego.
Na co też zwraca uwagę profesor, minister finansów może wprawdzie powiedzieć, że nie ma związku przyczynowo-skutkowego między zbliżającym się przedawnieniem, a wszczynaniem dokładnie pod koniec tego okresu postępowań karnych skarbowych, ale...
- Oczywiste jest jednak, że fiskus przez lata całe stawiał zarzuty karne skarbowe ludziom tylko i wyłącznie dlatego, żeby przerwać bieg przedawnienia - mówi Gwiazdowski, który dodaje, że w tym samym celu skarbówka wszczynała też egzekucje.
"Wydamy głupią decyzję, ale..."
Robiono tak również w sytuacji, kiedy urzędnicy wiedzieli, że decyzja, na podstawie której wszczęto egzekucje, zostanie uchylona.
- Musiał o tym wiedzieć, bo niektóre z nich są tak głupie, że nie mogą być potem nie uchylone. Jednak sposób myślenia był prosty. Wprawdzie wydamy głupią decyzje i na jej podstawie rozpoczniemy egzekucje, ale przerwiemy bieg przedawnienia. Dlatego, nawet jak nam ją uchylą, to i tak będziemy dalej pracowali sobie spokojnie nad tym podatnikiem i należnością - mówi prof. Gwiazdowski.
Jak podkreśla nasz rozmówca, problem z przedawnieniem jest też taki, że sędziowie, politycy, opinia publiczna, interpretują to w taki sposób, że przedawnienie służy przestępcom podatkowy. Co jest oczywistą nieprawdą, bowiem służy ono zdyscyplinowaniu organów podatkowych, do tego żeby prowadzić skrupulatnie i dobrze postępowanie podatkowe.
- Organ ma po prostu pięć lat na to, żeby powiedzieć: drogi podatniku twoja deklaracja jest błędna. I wtedy może sobie egzekwować je, jak chce. Nie może jednak przyjść po 10 latach i powiedzieć: zmieniliśmy interpretacje, tamte deklaracje są błędne i masz zapłacić - dodaje prawnik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl