Teza, że Ukraińcy za niedługo wrócą na Majdan protestować przeciwko Unii Europejskiej i Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu wydaje się wielce prawdopodobna. Nie trudno odnieść wrażenie, że dla wielu z nich UE to kraina mlekiem i miodem płynąca. Nie zdają sobie sprawy, że przyjęcie kursu na Zachód to terapia szokowa w jakimś stopniu podobna do tej, którą my sobie zaaplikowaliśmy.
Jeśli nowa władza - jakakolwiek będzie - na taki krok się zdecyduje, zostanie znienawidzona. Ten kraj jest w takiej zapaści, że nie może sobie pozwolić na jakieś łagodne, rozłożone na lata, rozwiązania. Setki tysięcy nowych bezrobotnych połączy siły z pracującą, ale biedniejszą niż dziś większością społeczeństwa. Bezrobotnych przybędzie, jeśli państwo przestanie dotować nierentowne przedsiębiorstwa, a prawie wszyscy zbiednieją, jeśli będą musieli zacząć płacić podatki od dodatkowej działalności, a urzędnicy i inni funkcjonariusze publiczni przestaną brać łapówki.
Bez takich zmian Ukraina się nie zmieni. A skala korupcji na przykład wśród milicjantów jest taka, jakiej w Polsce nigdy nie było. Nawet jeśli się coś zmieniło od mojej wizyty na Ukrainie (a po lekturze _ Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian _ sądzę, że niewiele), którą wtedy rządził Leonid Kuczma, to zapewne niezbyt radykalnie. To, że drogówka żyje tam z łapówek, to jeszcze mało dziwi. Każda kontrola musi się zakończyć odpowiednią opłatą - na szczęście stawkę można, a nawet należy negocjować - dla turystów z Zachodu wyższą niż dla miejscowych. Jednak że funkcjonariusze bywają również alfonsami, to już grubsza sprawa. Gdy zwiedzałem jedno z miast centralnej Ukrainy, bez skrępowania zaproponowali, że przywiozą _ dziewczynki zdrowe i tańsze niż w
hotelu _. Cena rzeczywiście była konkurencyjna. Nie zdecydowałem się na przetestowanie jakości usług milicyjnej firmy, dlatego nie wiem, czy _ oficjalnie _ radiowozem podwożą panie, czy też po cywilnemu.
Jeśli pozbawi się ich dochodów z łapówek i stręczycielstwa, będą żyć w nędzy. Podobnie, gdy zmusi się ludzi do zalegalizowania prowadzonej działalności gospodarczej. Na wschodzie kraju poznałem studenta, który opowiadał, że nieźle żyje się jego rodzinie, rodziców nawet stać, żeby opłacać mu studia za granicą. A to dlatego, że jego tata jest dobrym specjalistą, dentystą, chirurgiem. W szpitalu co prawda pensja to paręset dolarów, ale prawdziwe pieniądze zarabia po etatowej pracy. Leczy miejscowych bogaczy. Nie płaci od tego podatków, bo legalnie nie opłacałoby się mu tego robić.
Takie życie jest jednak związane ze stresem - relacjonował mój rozmówca. Za ukrywanie dochodów - przynajmniej za czasów Kuczmy - przewidziane było więzienie i to bez możliwości zawieszenia wyroku oraz konfiskata mienia. Zagrożenie czyhało też ze strony klientów. Ponoć nie byli to sympatyczni ludzie, których można scharakteryzować jako typ dobrego wujaszka. Proces reklamacji pojmowali po swojemu. Tak więc błąd w sztuce można nazwać błędem życiowym. Bo ci klienci to elita finansowa miasta. Wymagająca i nie przebaczająca.
Jeśli ojciec mojego znajomego zostanie zmuszony do zalegalizowania działalności i opłacania wszystkich należnych państwu danin, to on zubożeje i jemu podobni również.
Ukraina to kraj pełen kontrastów. Raz widać samoloty opryskujące pola,
a innym razem motor służący za wóz do siana
Fot. Bartosz Chochołowski
Z jednej strony te wszystkie patologie frustrują Ukraińców, ale czy są świadomi, jak będzie wyglądało ich życie bez dochodów z łapówek i lewej działalności? Wraz z rozwojem gospodarki pensje będą oczywiście rosły, ale w tempie kilku procent rocznie. Żeby wyrównać straty z nielegalnych źródeł, potrzeba kilku dekad.
W Polsce od początku transformacji minęło ćwierć wieku, a wciąż jest na co narzekać i skręca nas, gdy myślimy, jak żyje się naszym zachodnim sąsiadom. Czas, kiedy status materialny Ukraińców dorówna naszemu, niezbyt wyśrubowanemu, trzeba również liczyć dekadami. W dodatku dotychczasowe rządy przynajmniej miały poparcie oligarchów. Jeśli nowa władza solidnie weźmie się za reformy, to będzie znienawidzony przez wszystkich - zwykłych, biednych ludzi a także elitę finansową. Wtedy nadejdzie czas populistów lub powrócą politycy na usługach milionerów. Sytuację pogrąży jeszcze Rosja, która przestanie wspierać sąsiada.
Rosja pomaga w zamian za to, że Ukraina pozostanie w sferze jej wpływów. MFW da - a właściwie pożyczy - żeby pomóc w bolesnych reformach. Unia Europejska, jeśli w ogóle sypnie groszem, również nie zapłaci z sympatii (której zresztą nie żywi zbyt wiele), tylko postawi wymagania.
Mało jest powodów do wiary w optymistyczny scenariusz dla Ukraińców, którzy pozbawili wpływów Leonida Kuczmę, aby dać władzę Wiktorowi Juszczenko i Julii Tymoszenko, których zastąpili Janukowyczem po to, aby go obalić i uwolnić uwięzioną przez niego byłą premier, której większość nie wspomina dobrze. To nie jest prosta sytuacja i prostsza w najbliższych latach się nie stanie.
Autor jest zastępcą redaktora naczelnego portalu Money.pl