_ __ - Tak, kradnę i biorę łapówki, ale przynajmniej coś robię - _ tym rozbrajająco szczerym hasłem, reklamował się kilka lat temu pewien kandydat na burmistrza Sao Paulo w Brazylii. Nie wygrał wyborów, ale dzięki niemu przeszedł do historii, jako ten, który wprost przyznał się do powszechnej - nie tylko w tym kraju - praktyki. U nas, podobnie zresztą jak w większości demokratycznych krajów, w kampanii wyborczej korupcję obowiązkowo się potępia i solennie obiecuje bezwzględną walkę z łapownikami.
Jako że mamy właśnie kampanię do Parlamentu Europejskiego, wątek korupcji musiał się w niej pojawić obowiązkowo. Ubiegając opozycję, antykorupcyjną wrzutkę przygotował rząd Donalda Tuska. Na dzisiejszym posiedzeniu przyjmie _ Rządowy Program przeciwdziałania Korupcji na lata 2014-1019 _. To kolejny już projekt dedykowany łapownikom. Człowiek zaczyna się już nawet gubić, bo poprzednio realizowana - po 2002 roku - _ Strategia Antykorupcyjna _ doczekała się aż dwóch odsłon. W międzyczasie rząd Donalda Tuska powołał głośną _ Tarczę antykorupcyjną _.
W niektórych urzędach (np. Ministerstwie Obrony Narodowej, Ministerstwie Sprawiedliwości i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych)
utworzono również wyspecjalizowane komórki lub samodzielne stanowiska do spraw przeciwdziałania korupcji. To nie koniec radosnej twórczości. W ostatnich latach, utworzono resortowe programy antykorupcyjne, np. _ Program antykorupcyjny Polskiej Służby Celnej 2010-2013+ _, czy też _ Strategię antykorupcyjną Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi _. Z mozołem, od lat opracowywane są kodeksy etyczne, zasady kontaktów urzędników z lobbystami i przedstawicielami biznesu oraz prowadzone są szkolenia dla pracowników z zakresu zagrożeń korupcyjnych.
Mało tego, oprócz strategii i programów, w 2006 roku powołano do życia CBA, która stała się kolejną specsłużbą, obok już istniejących, których zadaniem jest tropienie przekupnych biznesmenów czy urzędników. Od tego mamy przecież: ABW, CBŚ, policję, SKW, SG, a nawet NIK. To armia funkcjonariuszy i urzędników, kosztująca nas miliardy złotych, których zadaniem jest patrzenie nam na ręce.
_ Rządowy program przeciwdziałania korupcji _ to bardzo ciekawa lektura. Już na wstępie znajdujemy głęboką myśl, która brzmi: _ Przeciwdziałanie i zwalczanie korupcji wymaga podejścia systemowego, bowiem jest to zjawisko społeczne, którego ograniczyć nie jest w stanie jedna, nawet najsprawniej działająca instytucja. Z tego też względu w niniejszym dokumencie wyznaczone zostały cele i kierunkowe działania dla wszystkich podmiotów działających na rzecz przeciwdziałania i zwalczania korupcji w kraju _.
W MSW - gdzie powstał program - wymyślono więc, że mnożenie służb, które mają zwalczać przysłowiową drogę przez rękę już nie wystarczy. Teraz przy resortach i najważniejszych urzędach powołani zostaną koordynatorzy, których zadaniem będzie nadzór nad wprowadzaniem nowej strategii. Nad nimi czuwać będzie międzyresortowy zespół pod przewodnictwem ministra spraw wewnętrznych. Autorzy programu zastrzegają, że nie będzie mnożenia stanowisk, ale jednocześnie przyznają, że nowy program podniesie roczne wydatki na walkę z korupcją o 2 mln złotych.
Obawiam się, że jego skutek będzie analogiczny do poprzednich odsłon walki z korupcją czyli praktycznie żaden. Mimo, kolejnych programów, strategii i służb, afera korupcyjna goni aferę. Wspomnę tylko o aferze zbożowej czy chociażby superaferę przy przetargach na informatyzację administracji państwowej, nazywaną - największą aferą korupcyjną w historii Polski.
Wyniki badań opinii publicznej przeprowadzonych przez Centrum Badań Opinii Społecznej (z 2013 roku) wskazują, że wśród Polaków panuje przekonanie (83 proc. badanych), iż korupcja w naszym kraju stanowi duży problem. Dekadę wcześniej podobnie odpowiedziało... 80 proc. badanych. Wprawdzie w badaniach Transparency International wypadamy lepiej niż na początku tego wieku, ale i tak ponad połowa ankietowanych Polaków twierdzi, że korupcja stanowi u nas poważny problem.
Stare przysłowie mówi: _ nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem _. W naszym kraju tych bram czyli zakazów, pozwoleń i koncesji namnożono bez liku. Mimo kolejnych deregulacji, w rankingu Banku Światowego _ Doing Business 2014 _, pod względem łatwości rozpoczęcia działalności gospodarczej (na 189 gospodarek), Polska zajmuje dopiero 116 miejsce. Jeżeli chodzi o pozwolenia na budowę jest już lepiej bo wylądowaliśmy na 88 miejscu, ale i tak liczba procedur dwukrotnie przewyższa średnią w krajach OECD.
Ktoś kiedyś powiedział, że korupcja to choroba brudnych rąk. Ja bym dodał, że też rozdętych procedur i skomplikowanych przepisów pazernego państwa. Kolejne programy, strategie i koordynatorzy, niewiele zmienią.
Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl