_ Der Spiegel _ ujawnił wczoraj bardzo niewygodne, wewnętrzne dokumenty Sojuszu Północnoatlantyckiego. Gdyby Rosja zdecydowała się na - jakkolwiek karkołomny politycznie - pomysł zaatakowania krajów bałtyckich, NATO będzie w stanie sensownie zareagować po pół roku.
Amerykanie mogli podsłuchiwać Angelę Merkel, więc i nasi zachodni sąsiedzi chcą udowodnić, że Niemiec potrafi. Co gorsza, wypłynięcie raportu z katastrofalną oceną zdolności bojowej NATO - jeśli dane są prawdziwe - już samo w sobie świadczy o fatalnej organizacji wewnętrznej Sojuszu. Zwłaszcza, że to nie pierwszy raz.
Niemieckie media wpisują się - w charakterze torpedy, bo kilka dni temu _ Bild _ zdemaskował amerykańskich najemników z niesławnego Blackwater, walczących rzekomo w ukraińskich mundurach - w powszechną ponoć za naszą zachodnią granicą niechęć do wzmacniania sił NATO w regionie. Żeby nie drażnić dodatkowo Władimira Putina, bo a nuż wojowniczy nastrój sam mu przejdzie... Ale jeśli doniesienia _ Spiegla _ są wiarygodne, chyba nie pozostaje liczyć na nic innego.
- _ Rosja jest zdolna do szybkiego stworzenia w dowolnym miejscu zagrożenia militarnego o wymiarze lokalnym lub regionalnym _ - cytuje natowski raport _ Der Spiegel _. Trudno też udawać, że chodzi jedynie o kraje bałtyckie. Dokument nie ogranicza zagrożenia tylko do Litwy, Łotwy i Estonii. - _ Sytuacja ta działa destabilizująco i jest zagrożeniem dla sojuszników, którzy mają wspólną granicę z Rosją lub znajdują się w jej sąsiedztwie. _
Oczywiście, nikt rozsądny chyba nie wierzył, że setka amerykańskich i kanadyjskich spadochroniarzy i tuzin (podobno nieuzbrojonych) F-16 w Łasku ma dla naszej sytuacji znaczenie inne niż symboliczne. Czy jak kto woli - odstraszające. Teraz okazuje się, że chyba cały Sojusz Północnoatlantycki musimy potraktować w podobny sposób.
_ - NATO potrzebowałoby około sześciu miesięcy, by odpowiedzieć na atak Rosji. Nie zdążylibyśmy nawet na paradę zwycięstwa Rosjan - _ cytuje _ Der Spiegel _ anonimowego eksperta niemieckiego rządu. Trzeba przyznać, że mało to pocieszająca perspektywa. Za to trochę pachnąca powtórką z historii.
Autor felietonu jest redaktorem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl