Tylko co piąty funkcjonariusz na wschodzie Ukrainy nadaje się do dalszej pracy w organach ścigania. Większość zachowywała się biernie bądź wspierała prorosyjskich separatystów.
Wiceminister spraw wewnętrznych Serhij Czebotar powiedział, że milicjanci kontrolowani są w miastach, które zostały odbite z rąk separatystów. Oprócz standardowych przesłuchań, niektórzy przechodzą także test na wykrywaczu kłamstw. Wszyscy, którzy współpracowali z terrorystami są zatrzymywani. Pomaga też miejscowa ludność, która wskazuje kolaborantów.
W czasie prorosyjskich demonstracji, a także ataków separatystów, milicjanci często wpuszczali ich uczestników do budynków użyteczności publicznej, czy też na komisariaty. Niektórzy otwarcie przechodzili na stronę samozwańczych republik: donieckiej i ługańskiej.
Według ekspertów, bali się oni o swoje życie bądź też pozostawali lojalni wobec poprzednich ukraińskich władz, które teraz wspierają finansowo terrorystów na Wschodzie.
Czytaj więcej w Money.pl