Tegoroczne wakacje nie mają w sobie nic z sezonu ogórkowego. Szczególnie na złotym, gdzie przez kilka miesięcy nie działo się dosłownie nic, teraz inwestorzy coraz bardziej gwałtownie kierują się w stronę wyjścia, a drzwi stają się coraz ciaśniejsze. Winna jest Rosja, ale też dobre dane z USA.
Taka kombinacja jest dość niezwykła na rynku i odpowiada ona za dużą dynamikę na rynku walutowym, szczególnie na parze USDPLN. Rośnie ryzyko geopolityczne i z tego tytułu inwestorzy opuszczają rynki wschodzące. Wszystkie sygnały wskazują na to, że Putin nie zrobił sobie nic z sankcji, które na Rosję nałożyły najpierw USA, później zaś UE. Polecił przygotowanie własnych sankcji, grozi zamknięciem nieba nad Syberią dla europejskich przewoźników, ale przede wszystkim gromadzi wojska na granicy z Ukrainą. Sytuacja jest niepokojąca o tyle, że panuje przekonanie, że Rosja nie będzie się przyglądać bezczynnie temu, jak ukraińska armia dławi powstanie separatystów i jest gotowa nawet na bezpośredni konflikt. Sytuacja jest dynamiczna i inwestorzy wolą działać wyprzedzając fakty.
Dobre dane z USA również szkodzą złotemu w dwojaki sposób. Przede wszystkim utrzymują trwające już miesiąc umocnienie dolara, które przekłada się na odpływ środków z rynków wschodzących. Po drugie jednak dobre dane z USA oznaczają możliwość szybszej reakcji ze strony Fed, a to w połączeniu z zagrożeniami geopolitycznymi przekłada się na spadki cen akcji. To wyjątkowo niekorzystne warunki dla polskiej waluty i dlatego osłabienie złotego nie powinno dziwić.
Kurs USDPLN wzrósł już powyżej poziomu 3,13 i inwestorzy spoglądają w kierunku 3,15, gdzie na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy osłabienie złotego zatrzymywało się. Czy tak będzie tym razem zależeć będzie nie tylko od ruchów Putina, ale też od wymowy jutrzejszego posiedzenia EBC, które to będzie miało duży wpływ na notowania EURUSD.
Dziś o 9:30 dolar kosztował 3,1357 złotego, euro 4,1924 złotego, funt 5,2881 złotego, zaś frank 4,4402 złotego.