Wśród ministrów finansów UE rośnie przekonanie, że Unia potrzebuje pakietu inwestycyjnego, który miałby pobudzać wzrost gospodarczy - ocenił przed spotkaniem unijnych szefów resortów finansów w Luksemburgu minister Mateusz Szczurek.
W obliczu słabego wzrostu w UE ministrowie mają rozmawiać o możliwościach zwiększenia inwestycji w UE. Podstawą do tych dyskusji jest m.in. propozycja szefa przyszłej Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera, który już w lipcu zapowiedział, że chce opracowania do lutego 2015 roku ambitnego pakietu inwestycyjnego, by w ciągu trzech lat pozyskać 300 mld euro ze środków publicznych i prywatnych na inwestycje, w tym w transport, energię i internet.
Polska również ma swój wkład w tę debatę. Szczurek we wrześniu ogłosił swoją koncepcję, która przewiduje powołanie Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji. Miałby on docelowo dysponować środkami o wartości 5,5 proc. PKB całej UE, czyli około 700 mld euro.
Szczurek relacjonował dzisiaj dziennikarzom w Luksemburgu, że dzień wcześniej zebrała się tam grupa robocza, która naszkicowała _ sposób szukania nowych projektów inwestycyjnych _.
_ - Już w Mediolanie na nieformalnej wrześniowej Radzie UE ustaliliśmy, że kluczem obecnie musi być stwierdzenie, czego Europa potrzebuje, a dopiero kolejnym etapem wskazanie dalszych kroków do sfinansowania tych potrzeb inwestycyjnych _ - powiedział.
Jak dodał, wśród ministrów finansów UE rośnie przekonanie, że jakiś znaczący pakiet inwestycyjny, by wyrwać Europę ze stagnacji, jest coraz bardziej potrzebny. Podkreślał, że w dyskusjach pojawia się m.in. uzależnienie wdrażania inwestycji w konkretnych państwach od ich postępów we wdrażaniu reform strukturalnych.
Szczurek zaznaczył, że inwestycji pobudzających wzrost najbardziej potrzebują kraje Europy Zachodniej. _ - Polska tę politykę prowadziła od wielu lat. Reformom po stronie podażowej towarzyszyło utrzymanie inwestycji w kraju na silnym poziomie _ - zwrócił uwagę.
Minister ocenił, że problemem, jaki wiąże się z pakietem inwestycyjnym przyszłego szefa KE, jest jego niedookreślenie. _ - Tych 300 mld na razie nie ma, stąd nasza propozycja wpisuje się niejako w propozycję KE i dostarcza metody finansowania dla pakietu inwestycyjnego, który jest potrzebny i co do tego ta zgoda jest coraz silniejsza _ - oświadczył.
Zgodnie z koncepcją Junckera 300 mld euro na inwestycje miałoby pochodzić z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i budżetu unijnego, a także od prywatnych inwestorów.
Z kolei Polska proponuje, aby na fundusz inwestycyjny składały się zastrzyki kapitału wpłaconego oraz gwarancje ze strony wszystkich państw UE. Dzięki nim fundusz byłby zdolny do zaciągnięcia pożyczek na rynku finansowym, które następnie byłyby bezpośrednio inwestowane w wybrane projekty infrastrukturalne ze szczególnym uwzględnieniem energii, transportu i technologii informacyjno-komunikacyjnych, a także obronności.
W 2015 roku wydatki kapitałowe funduszu miałyby wynosić około 0,5 proc. unijnego PKB, w 2017 r. osiągnęłyby maksymalny poziom 2 proc. i byłyby stopniowo zmniejszane w następnych latach.
Wczoraj o kwestii inwestycji na rzecz pobudzenia wzrostu rozmawiali w Luksemburgu szefowie resortów finansów krajów strefy euro. Unijne stolice nie spieszą się jednak z deklaracjami dotyczącymi wydatkowania nowych środków na cele inwestycyjne.
Przewodniczący eurogrupy Jeroen Dijsselbloem mówił, że konieczne jest usunięcie przeszkód, z jakimi mierzą się prywatni inwestorzy, a także stworzenie otoczenia biznesowego sprzyjającego inwestycjom prywatnym.
Z kolei niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble podkreślał, że po pierwsze potrzeba więcej inwestycji w sektorze prywatnym, a dopiero w drugiej kolejności w sektorze publicznym. - _ Ale to niekoniecznie musi być robione pieniędzmi publicznymi _ - zastrzegał.
Czytaj więcej w Money.pl