Dramatyzowanie na temat kursu franka okazało się bezpodstawne. Szwajcarzy odrzucili projekt zwiększenia rezerw złota SNB, co uderza w cenę złota i w mniejszym stopniu we franka.
Przewidywania sondaży sprawdziły się i szwajcarskie referendum w sprawie potrojenia udziału złota w rezerwach Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) do 20 proc. zakończyło się odrzuceniem wniosku stosunkiem 23:77. Cena złota tąpnęła po weekendzie o prawie 2 proc. (a drugie tyle spadał jeszcze w piątek), ale to raczej będzie wszystko. Biorąc pod uwagę, że bank centralny Indii nieoczekiwanie poluzował warunki importu złota (tymczasem w ostatnich dniach spekulowano o zaostrzeniu regulacji), popyt na kruszec może wrócić. EUR/CHF skoczył zaledwie do 1,2040, a dziś rano jest już bliżej 1,2025.
To pokazuje, że z jednej strony wynik referendum był w dużym stopniu oczekiwany, a z drugiej presja na aprecjację franka nie jest wyłącznie związana z referendum. Napięcia geopolityczne oraz ogólna słabość euro będą trzymać EUR/CHF blisko 1,20 i sytuacja nie ulegnie zmianie, póki nie wzrośnie przekonanie, że SNB jest gotów na bardziej odważne kroki w polityce monetarnej, np. ujemne stopy procentowe. Posiedzenie banku w następny czwartek zyskuje na zainteresowaniu.
Po długim weekendzie w USA kapitał wraca do USD, co widać zarówno w segmencie G10, jak i EM. Silny dolar wywiera presję na ceny surowców, które nie są wolne od własnych problemów. Taniejącemu złotu (a razem z nim srebru) przewodzi ropa naftowa, wciąż odczuwająca skutki zeszłotygodniowej decyzji OPEC, który utrzymaniem poziomu wydobycia chce wyrzucić z rynku bardziej kosztochłonnych producentów, gównie łupkowych z USA. Metale przemysłowe otrzymały dziś cios z Chin, gdzie rządowy indeks PMI dla przemysłu spadł w listopadzie do 50,3 z 50,8 przed miesiącem, sięgając ośmiomiesięcznego dołka.
Na tym tle z trudnościami zapowiada się tydzień dla ZAR (złoto), NOK, CAD (ropa) i AUD (wszystkiego po trochu). Australijczyk może znaleźć się pod dodatkową presją jutro nad ranem po decyzji RBA (04:30). Stopy nie ulegną zmianie, ale w obliczu słabej kondycji Chin i Japonii oraz obaw o napływ kapitału w reakcji na luzowanie BoJ, RBA może zabrzmieć dość gołębio i zasugerować obniżki stóp procentowych w przyszłości.
Dziś kalendarium zdominowane jest przez publikacje wskaźników PMI/ISM dla przemysłu. Oprócz wcześniej wspomnianego chińskiego, za nami już dane dla Japonii (trochę słabiej) i Szwecji (nieco lepiej). W Polsce oczekujemy niewielkiego wzrostu wskaźnika do 51,4 z 51,2 w październiku. Konsensus zakłada spadek do 51,1, więc wyższy wynik może być wspierający dla złotego, choć w skali tygodnia decyzja RPP będzie mieć większe znaczenie.
Dane ze strefy euro nie powinny się wiele różnić od odczytów wstępnych, które pokazały na słabnięcie koniunktury (50,4). Na tej podstawie podobnej tendencji należy oczekiwać po indeksie z Wielkiej Brytanii (prog. 53) przy silnych powiązaniach handlowych z Eurolandem. Spadku nie uniknie też ISM z USA, ale zakładany odczyt na poziomie 57,9 to wciąż solidne tempo ekspansji. Dziś mamy także dwa wystąpienia przedstawicieli Fed – o 18:15 William Dudley z Nowego Jorku, a o 19:00 Stanley Fischer.