Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Miłość, wizy i samoloty

0
Podziel się:

Prezydent Kwaśniewski kocha Amerykę, a prezydent Bush umie liczyć pieniądze oraz głosy swego elektoratu. Taka już widać uroda polskich przywódców, że bez względu na kontekst polityczny i historyczny muszą kogoś darzyć nadmiernym uczuciem. Ponieważ miłość nie może sprowadzać się tylko do wyrażania czułości przez telefon, w okresie walentynkowym prezydent Kwaśniewski odwiedził prezydenta Busha.

Miłość, wizy i samoloty

Prezydent Kwaśniewski kocha Amerykę, a prezydent Bush umie liczyć pieniądze oraz głosy swego elektoratu. Taka już widać uroda polskich przywódców, że bez względu na kontekst polityczny i historyczny muszą kogoś darzyć nadmiernym uczuciem. Ślepa miłość wobec Londynu wydała owoce we wrześniu 1939 r., a potem w Jałcie wyznaczyła na pół wieku nasze miejsce w podzielonej Europie. Wymuszona miłość po 1945 r. doprowadziła do powszechnie znanych patologii. Kiedy pod koniec wieku runęły mury, Lech Wałęsa od razu zapałał uczuciem do narodu amerykańskiego, przekonując własny naród, że tym razem miłość będzie odwzajemniona. Bo dlaczegóż miałoby być inaczej? W końcu to my zdemontowaliśmy komunistyczne imperium!

Ponieważ miłość nie może sprowadzać się tylko do wyrażania czułości przez telefon, w okresie walentynkowym prezydent Kwaśniewski odwiedził prezydenta Busha. Gdy panowie już się obściskali i obcałowali, prezydent Wałęsa oświadczył gwałtownie w Radiu Zet, że Amerykanie w sposób jawny dyskryminują Polaków. W kręgach waszyngtońskich musiało to wywołać konsternację, jako że Busch obiecał właśnie Kwaśniewskiemu okrągłą sumkę 100 mln dolarów na dozbrojenie polskiej armii. Pod warunkiem, że pieniądze zostaną wydane w Ameryce, czyli spowodują dalszą koniunkturę w tamtejszym przemyśle. A tu taki dyshonor!

Lech Wałęsa często lata do Ameryki i za każdy razem obiecuje, że już prawie załatwił zniesienie wiz dla Polaków. W dniach poprzedzających wizytę Kwaśniewskiego w Białym Domu polskie media informowały, że znów pojawiła się szansa przepchnięcia w amerykańskim kongresie decyzji znoszącej ograniczenia wjazdowe dla polskich obywateli. Tymczasem Bush postawił sprawę jasno: samoloty i technologie wojskowe tak, wizy – nie!

Przed powrotem do Warszawy Aleksander Kwaśniewski zapewnił, że ustalił z amerykańskim prezydentem „drogową mapę”, która ma doprowadzić w bliżej nieokreślonej przyszłości do likwidacji problemu, który Polakom leży na wątrobie niemal tak samo, jak niegdyś odzyskanie niepodległości. Ponieważ do Ameryki drogami dojechać niesposób, bardziej wskazana byłaby mapa lotnicza, co w sumie i tak niewiele zmieni, gdyż w tej kwestii waszyngtońska administracja jest stanowcza niczym dziewica, która nie ustąpi nawet wtedy, gdy miłość znalazła finał na ślubnym kobiercu.

W ostatnich dniach znów pojawiły się informacje, że kolejni kongresmeni będą naciskać na Busha, żeby zmienił zdanie i zniósł wizy przynajmniej tymczasowo. Gdyby jakimś cudem się to udało, Polacy będą zawracani z amerykańskich lotnisk z powodu naruszenia tamtejszych przepisów, podejrzenia o związki z terroryzmem albo o kontakty z Marsjanami. Idę o każdy zakład, że tak właśnie będzie. Dlaczego? Ponieważ na wszystkich mapach, także tych wspólnie ustalonych, to Amerykanie, póki co, wyznaczają marszrutę.

Autor pracował w „Prawie i Życiu” oraz „Przeglądzie Tygodniowym”. Obecnie jest redaktorem naczelnym „Panoramy Opolskiej” i wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)