*Radni miasta Łodzi wzięli się za psy, natomiast minister kulturyBogdan Zdrojewskichce się wziąć za wydawców internetowych. Pozornie fakty te nie mają ze sobą wiele wspólnego, lecz w rzeczywistości łączy je wielki mianownik, który przed laty ktoś określił trafnie i dobitnie. Komuna jest w nas. *
Domeną ustroju słusznie minionego był wrodzony pęd władzy do kontrolowania wszystkich w każdym obszarze życia. I tak już zostało. Mimo 20 lat, jakie minęły od dnia, gdy aktorka Szczepkowska ogłosiła upadek komunizmu.
Łódzcy rajcy podjęli uchwałę dającą obywatelom prawo donoszenia przez całą dobę na właścicieli szczekających psów. Dotychczas mogli to robić po godz. 22 w sytuacjach, jeśli zwierzak zakłócał ciszę nocną. Nieograniczone czasowo rozszerzenie restrykcji zdaje się sugerować, że następnym aktem, jaki zrodzi się w tęgich umysłach radnych, może być żądanie, aby psy zaczęły miauczeć lub śpiewać, skoro szczekać już nie mogą.
Przyparty do muru przez media inicjator uchwały, radny Bartosz Domaszewicz z PO, zapewnił, że nie chodzi o to, żeby uprzykrzyć ludziom życie, lecz aby dać policji i straży miejskiej możliwość wejścia o każdej porze do mieszkań, w których czworonogi hałasują pod nieobecność właścicieli. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób przepis będzie egzekwowany. W przypadku kundelka wystarczy użyć łomu do wyważenia drzwi. Przy grubszym zwierzu potrzebna pewnie będzie brygada antyterrorystyczna.
Radny nie potrafił zaprzeczyć, że uchwała otwiera furtkę nadgorliwcom, którzy żyją z sąsiadami, jak przysłowiowy kot z psem. _ Wszystko będzie zależeć od interpretacji zgłoszeń _- oznajmił. Oczywiście! Gdy służbom mundurowym otworzy się pole do kontrolowania mieszkań, to z pewnością wyprowadzą pieska na spacer i zachęcą, żeby dalej sobie szczekał.
Minister kultury nie zamierza natomiast pozostawiać w projektowanych zmianach ustawy prasowej żadnych alternatyw. Jeśli coś w internecie ma charakter gazety lub czasopisma, to według Bogdana Zdrojewskiego powinno podlegać takiej samej procedurze rejestracjisądowej, jak papierowe odpowiedniki.
Po eksplozji sprzeciwu, jaki rozległ się w sieci, gdy koncepcja ujrzała światło dzienne, minister zapewnił, że wymóg nie będzie dotyczył blogów. Po czym podkreślił, że chce się w ten sposób zatroszczyć o ochronę praw autorskich oraz praw cywilnych osób opisywanych w portalach.
Z powyższego rozumowania wynika, że eurodeputowany Richard Czarnecki jako bloger będzie mógł nadal używać sobie do woli na temat politycznych konkurentów. Jeśli natomiast redaktor internetowego _ Głosu Pcimia _ napisze coś o Czarneckim i nie zarejestruje domeny w sądzie, mimo że zrobił to już w NASK, to powinien się liczyć z niebagatelną grzywną.
Obowiązek rejestracji tytułów prasowych został wprowadzony w Polsce po zniesieniu cenzury i służy właściwie tylko temu, żeby ktoś nie próbował wydawać czasopism pod nazwami, która już funkcjonują. Rejestracja ani nie chroni praw cywilnych opisywanych w gazetach osób, ani tym bardziej nie zapobiega zżynaniu cudzych artykułów, zwłaszcza z internetu.Tę oczywistość pan minister powinien znać, a jeśli nie wie, to mógłby zapytać partyjnego kolegęJanusz Palikota, który podobno nadal zajmuje się walką z biurokracją.
Niedorzeczny pomysł Bogdana Zdrojewskiego jest niczym innym, jak rozkręcaniem biurokratycznej machiny. Portali informacyjnych w całym kraju mamy przecież więcej niż psów w Łodzi i codziennie ich przybywa. Jeśli armia wydawców zostanie zmuszona do wtórnego rejestrowania własnych domen, to być może aparat urzędników poczuje się podbudowany, ale sądy ugrzęzną w korkach. I tylko Lenin uśmiechnie się zza grobu, widząc, że znów żywe są jego idee. Nie wierzyć, tylko kontrolować, a potem kontrolować tych, którzy kontrolowali.
Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i
redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.