Ropa to temat obrzydliwy. Sączy się taka i wszystkich przyprawia o ból głowy. Czym jest głowa? Nędznym desygnatem myślącym, ile jeszcze może ten litr paliwa kosztować i czemu tak drogo! Ale nie oszukujmy się - na biednego nie trafiło, a nawet jak trafiło, to przecież nie ma żadnego przymusu wlewania owej wysokooktanowej cieczy do baku.
A może ekologia? No bo po co jeździć autem! Spacery są zdrowe, a lekarze apelują, że mamy za mało ruchu. Komunikację miejską trzeba promować - więc pozostawienie auta pod domem też może być naszym wkładem w zdrowy tryb życia. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można natomiast przeznaczyć na jakiś miły cel: wakacje, albo inne takie tam. Co ważne oszczędzamy nie tylko kwotę, o którą benzyna podrożała, ale całą ponad czterozłotową opłatę.
Jest tylko jedno ale! Przez takie działania spadnie nam liczba remontowanych dróg - bo przecież remontuje się je z opłat zawartych w benzynie. No i emeryci mogą nie dostać rent, bo to też z akcyzy na paliwa, no i dzieci i nauczyciele i becikowe... Strach się bać! To może w zamian kierowcy wyliczą, ile takiej akcyzy by płacili i odpowiednie przelewy zaczęliby wysyłać na konta odpowiednich urzędów skarbowych? Zysk i tak pozostanie. Można to nazwać opłatą drogową od zdrowego trybu życia. Przecież pieszy też z dróg, a właściwie z chodników korzysta, to czemu ma nie płacić? A może odpowiednią akcyzę i opłatę paliwową należałoby doliczyć do cen żywności? Przecież to też paliwo!
