src="http://static1.money.pl/i/eurowybory/banerek_wybory.jpg"/> Money.pl: Wystrzeliły korki od szampanów w PiS-ie na wieść o bardzo optymistycznych dla was sondażach? Według tych zamieszczonych w _ Rzeczpospolitej _, prowadzicie na Mazowszu, w innych regionach depczecie Platformie po piętach.
Adam Bielan, wiceprzewodniczący PE z ramienia PiS, kandydat partii w zbliżających się eurowyborach: Absolutnie nie. Oczywiście to miłe, jeżeli w kluczowym momencie kampanii docierają do nas takie informacje. To na pewno nagroda, nawet nie dla mnie, ale dla ludzi, którzy pracują przy tej kampanii. Jednak to za wcześnie by odtrąbić zwycięstwo. Do wyborów pozostało jeszcze kilka dni, a wyborcy często podejmują decyzję na kogo głosować tuż przed pójściem do urn. Przed nami jeszcze ponad 100 godzin ciężkiej pracy.
Jednak według tych samych sondaży, będziemy mieli ponad 60-procentową frekwencję, co, biorąc pod uwagę wcześniejsze sondaże, czy prawybory, jest mało realne. Niska frekwencja może odwrócić te wyniki, a z drugiej strony politolodzy twierdzą, że nikłe zainteresowanie sprzyja właśnie wam.
Nam zależy na wysokiej frekwencji. Uważamy, że niska frekwencja sprzyja euroentuzjastom, dlatego też odbywamy dziennie po kilka spotkań z wyborcami i namawiamy też na głosowanie nie tylko na PiS, ale też w ogóle o pójście do wyborów.
W ostatnią niedzielę do wyborów publicznie namawiał prezydent, Pan i inni kandydaci PiS-u staliście obok. Jak to jest, toLech Kaczyńskitowarzyszy wam, czy wy towarzyszycie prezydentowi?
Prezydent nie namawia jednak do głosowania na konkretną partię w przeciwieństwie do jego poprzednikaAleksandra Kwaśniewskiego.
Jak interpretować to, że namawia do głosowania z kandydatami PiS za plecami?
Panu prezydentowi towarzyszyli nie tylko kandydaci PiS, ale też samorządowcy z Platformy i było tak w wielu miejscach, które odwiedził Lech Kaczyński.
Ten dobry dla was wynik sondaży, to efekt waszego _ punktowania _ koalicji, czy oceny elektoratu?
Recenzowanie rządu to podstawowe zadanie opozycji, robiliśmy to, robimy i będziemy robić bez względu na kampanię. Nie ma demokracji, bez opozycji, która patrzy rządzącym na ręce i bije na alarm jeżeli są popełniane błędy.
To może o tych błędach, które szczególnie trzeba piętnować?
Jeżeli mowa o Mazowszu, to tego jest aż za dużo. Region, największy w kraju, pozostaje na ostatnim miejscu jeżeli chodzi o wykorzystanie funduszy unijnych. Jest o tyle groźniejsze, że województwo, po 2013 roku, ze względu na efekt statystyczny utraci prawo do funduszy i dofinansowanie. Więc niewykorzystanie obecnych funduszy to zbrodnia, a wina spada na koalicję PO i PSL.
Po co w kampanii te antyniemieckie akcenty, podgrzewanie fobii?
Proszę pamiętać jaka była sekwencja zdarzeń. Najpierw współrządząca Niemcami partia chadecka (CDU/CSU) , w swoich oficjalnych dokumentach zaczyna mówić, że _ wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać potępione na płaszczyźnie międzynarodowej, a naruszone prawa muszą zostać uznane _ a więc podważa międzynarodowe ustalenia, które zapadły po II wojnie światowej. Czy w takiej sytuacji mamy milczeć i udawać, że nic się nie stało?
Nie jesteśmy antyniemieccy, nie obawiamy się Niemców. Uważamy, że w stosunkach międzynarodowych trzeba zachowywać się asertywnie. Mamy do czynienia z polityką historyczną, która jest przez niektórych polityków niemieckich rewidowana. Jest też nieuregulowana kwestia własności ziem zachodnich, którą trzeba wyjaśnić do końca. Zresztą to były minister spraw zagranicznych Niemiec Joshka Fisher mówił po tej odezwie o renacjonalizacji polityki niemieckiej.
Ostatni, najświeższy grzech rządu?
Brak reakcji wobectego co dzieje się z Oplem. W chwili gdy do kanclerz Angeli Merkel dzwonią przywódcy państw, na terenie których znajdują się zakłady Opla, czy związanych z sprawą przejęcia koncernu przez Rosjan, nasz premier milczy. Problem polega na tym, że w Polsce mamy 5 tysięcy miejsc pracy związanych z Oplem, a nasz rząd nie zabiega by je utrzymać. Tutaj Niemcy mogą być przykładem asertywności, oni zabiegają o swoje interesy, choćby, jeżeli chodzi o przemysł samochodowy.
Ostatnie dane GUS o PKB ucieszyły was czy zmartwiły?
Zmartwiły. Przypomnę, że jeszcze nie dawno, rząd przewidywał ponad 4-procentowy wzrost, w budżecie zapisał ponad 3-procentowy, a dane są o wiele niższe.
Jesteśmy przecież na plusie
To ostatni kwartał, w którym jesteśmy na plusie i on jest zbyt mały by utrzymać miejsca pracy. Od początku roku przybyło 300 tysięcy bezrobotnych, tymczasem strategią rządu jest nicnierobienie.
Jak już mowa o działaniu, Platforma chwali się, że jeżeli wygra wybory, będzie miała realny wpływ na decyzje podejmowane w największe frakcji w PE - Europejskiej Partii Ludowej, a wy zostaniecie zdominowani w niewiele znaczącej frakcji przez brytyjskich konserwatystów.
Nasza współpraca z konserwatystami brytyjskimi od lat układa się bardzo dobrze, nie ma tu mowy o ich dominacji. Co do Platformy to w polityce trzeba działać we frakcji z którą się zgadza programowo, w przeciwnym wypadku można skończyć tak, jak jedna z kandydatek Platformy, która zawsze należała do największej partii. Przed 1989 rokiem to była PZPR, później SLD i wreszcie PO. To nie jest sensem polityki.
Mówi Pan o Danucie Huebner?
Nie chcę wymieniać nazwisk, ale w przeszłości Europejska Partia Ludowa, wielokrotnie głosowała niezgodnie z polskim interesem. Dziwi mnie też, że PO pozostaje we frakcji do której należy Erika Steinbach, osoba, która powinna być wyeliminowana z polityki europejskiej ze względu na swoje antypolskie poglądy.
Wróćmy do sondaży, Platforma jednak w zdecydowanej większości regonów utrzymuje wielką przewagę.
Przewaga PO jest duża, my jednak tak jak inne partie przede wszystkim myślimy już o krajowych wyborach parlamentarnych.
Wybory do europarlamentu to dla was rozgrzewka?
Nie. One są dla nas bardzo istotne, jednak władzę w Polsce zdobywa się kandydując do Sejmu i Senatu, więc to one są najistotniejsze. Zrobimy jednak wszystko by w tych wyborach osiągnąć jak najlepszy wynik.