Nigeryjczyk był bliski wysadzenia samolotu lądującego w weekend w Detroit. Nie udało mu się połączyć składników bomby i wzniecił tylko mały pożar, a potem obezwładnili go pasażerowie. Amerykańskie służby jednak zawiodły. Czy skoro świetnie opłacani i dobrze wyszkoleni oficerowie USA nie radzą sobie z terrorystami, to poradzą sobie z nimi nasi oficerowie?
Konstanty Miodowicz, były szef UOP, przewodniczący *Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych z ramienia PO: *Nie wiemy tego, czy służby nie brały udziału w likwidacji tego zagrożenia. Przecież na pokładzie samolotów latają funkcjonariusze w cywilu. Poza tym obostrzenie wprowadzane przez służby częściowo zadziałały. Dzięki szczegółowym kontrolom, Nigeryjczyk nie wniósł na pokład gotowego materiału wybuchowego, a jego składniki. Musiał je wymieszać i to mu się nie powiodło.
Ale to dalej niepokojące, że udało mu się je wnieść.
No cóż, musimy zdawać sobie sprawę, że za bezpieczeństwo na pokładzie samolotu jesteśmy odpowiedzialni także i my. Po prostu czasem bywa tak, że pasażerowie zachowują się sprawnej od funkcjonariuszy. To od ich czujności i przytomności umysłu dużo zależy. Dlatego najbliższe zmiany przepisów, których trzeba spodziewać się już niedługo, będą dotyczyły właśnie pasażerów. Jestem niemal pewien, że za jakiś czas dojdzie do tego, że pasażerowie na pokład samolotu nie będę mogli wnieść niczego - nie będzie bagażu podręcznego.
W polskich samolotach też?
Takie zasady mają to do siebie, że są wprowadzane globalnie, więc pewnie trafią i do nas. Potrzebne też są - i pewnie będą niedługo stosowane - identyfikatory pasażerów. Na pokład jakiegokolwiek samolotu wejdą tylko ich posiadacze, czyli ludzie, którzy nie są podejrzani o złe intencje. Warto zaznaczyć, że właśnie Nigeryjczyk, przez którego rozmawiamy dziś o problemie bezpieczeństwa, był wcześniej podejrzewany o współpracę z terrorystami. Różne służby nie wymieniły jednak tych informacji i nie był on traktowany ze szczególną uwagę, tak jak powinien.
Amerykanie radzą dużym europejskim lotniskom, by zwiększyły poziom bezpieczeństwa. Rekomendacja ta nie została jednak wysłana do Okęcia. Czy to dlatego - jak tłumaczy szefostwo portu - że jesteśmy tak wspaniale zabezpieczeni, czy dlatego, że jesteśmy traktowani jak peryferie, a o te troszczy się mniej?
Okęcie i inne polskie lotniska na pewno nie są chronione gorzej od wielkich portów w Europie. Spełniamy takie sami standardy i nie wyróżniamy się pod tym względem. Mam więc wrażenie, że zostaliśmy pominięci dlatego, że jesteśmy mniejsi i ciągle jednak na marginesie zainteresowania terrorystów.
Możemy się czuć bezpieczni?
Bezpieczeństwo w przypadku terroryzmu jest niepodzielne. Jeśli zagrożenie czują Amerykanie, to i my powinniśmy pozostać czujni.
Spełniamy standardy, a jednocześnie na poznańskie lotnisko w 2007 roku wtargnęli grafficiarze i pomalowali samolot,a w tym roku na płytę wpadł mężczyzna, który straszył atrapą broni.
Wyegzekwowanie pełnego bezpieczeństwa jest niemożliwe. Takie incydenty będą zdarzały się zawsze i zdarzają się w całej Europie i Stanach. Nie da się ich wyeliminować. Trzeba je analizować i wyciągać wnioski. Ufam, że tak się dzieje.
A ja się boję, że o wzmacnianiu bezpieczeństwa dużo się mówi, a na najniższych, najważniejszych szczeblach mało się robi.
To przesada. Ja mam nadzieję, że nasze służby nadążają za terrorystycznymi zagrożeniami. A świat przestępczy wymyśla coraz to nowe sposoby na udany zamach. W ostatnich miesiącach bliżej Arabii Saudyjskiej zamachowiec ukrył bombę w swoim odbycie, a aktywowano ją za pomocą telefonu komórkowego. Nas na szczęście omijają na razie takie zagrożenia, ale jesteśmy członkami koalicji antyterrorystycznej i ciągle przygotowujemy się do zmierzenia się z najgorszym.