Money.pl: Powódź wyrządza koszmarne szkody, których usunięcie potrwa wiele miesięcy, jak nie lat. Czy to przyczyni się to do bumu inwestycyjnego? Powódź da pozytywny impuls dla gospodarki?
Profesor Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej: Jest kilka teorii w ekonomii, które mówią, że szokowe zmiany powodują postęp. Powódź do takich szoków właśnie należy i ja również skłaniam się do podzielenia tego poglądu. Oczywiście pojawiają się opinie, że to raczej może spowodować spadek dynamiki PKB. Ja jednak bym był ostrożny w formułowaniu takich jednoznacznych prognoz. Jeżeli pogoda się znacznie poprawi, to powódź ta powinna dać impuls do stabilnego wzrostu gospodarczego.
Woda w niektórych miejscowościach zalała również przedsiębiorstwa, które musiały wstrzymać swoją działalność.
Rzeczywiście przedsiębiorstwa mają poważny problem szczególnie na terenach zalanych. W takiej sytuacji myślę, że powódź może wpłynąć na zmianę w strukturze Produktu Krajowego Brutto. Ostatnie dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny dotyczące produkcji przemysłowej w kwietniu wskazywały na jej wzrost o 9,9 procent licząc rok do roku. Sama produkcja w PKB ma udział na poziomie około 20 procent. Resztę stanowią przede wszystkim usługi.
Kiedy woda opadnie ruszą inwestycje i to powinno zrównoważyć ewentualny spadek udziału produkcji w PKB?
Może nie tyle zrównoważyć, co raczej może się okazać, że nastąpi znaczący wzrost w usługach. Jeżeli tak się stanie, to będziemy mogli to zobaczyć w danych makroekonomicznych za kolejne kwartały. Proszę pamiętać, że infrastrukturę, która uległa zniszczeniu, będzie trzeba odbudować. Mam tu myśli nie tylko drogi, wały i mosty, ale również zalane domy. Po powodzi, inwestycje w pierwszej kolejności skupią się właśnie na usługach.
Inwestycje będzie trzeba sfinansować. Już pojawiły się głosy polityków, że rząd powinien nowelizować ustawę budżetową na ten rok.
Nie jest to do końca dobry pomysł. Domyślam się, że chodzi przede wszystkim o zwiększenie deficytu i poszukanie większych środków na rynkach finansowych. Proszę jednak zauważyć, że resort finansów przedstawił dokładny harmonogram z wielkościami emisji obligacji i bonów skarbowych na ten rok. Jeżeli nagle zacząłby szukać klientów, którzy kupiliby większą liczbę papierów skarbowych, to wtedy znacznie zwiększą się koszty. Inwestorzy będą chcieli dostać po prostu wyższe oprocentowanie.
Może ciężar finansowy powinny wziąć na siebie samorządy? Jednak zgodnie z ustawą o finansach publicznych ich zadłużenie nie może przekroczyć 60 procent ich dochodów budżetowych.
W obecnej sytuacji to nie wiem czy nie lepiej, aby właśnie pozwolić samorządom na przekroczenie tego limitu i rozłożyć spłaty na lata niż zwiększać koszty obsługi długu. Wiem, że nie jest to prosta sprawa, ale warto nad tym się zastanowić. W ten sposób nie zwiększamy bowiem bezpośrednio deficytu budżetowego.
Za to jednak zwiększamy dług publiczny.
Wie Pan, jest sporo krajów w Unii, które mają znacznie wyższy poziom długu publicznego niż my. W tej sytuacji jaką mamy, nie obawiałbym się jego lekkiego wzrostu.
Z chwilą, kiedy przepływała wielka fala przez Polskę, w niektórych miastach ludzie wykupywali ze sklepów wodę i żywność. Taki nagły wzrost popytu odczuje gospodarka?
Jest to efekt popytowy wywołany właśnie przez powódź. W normalnych warunkach, taka sprzedaż rozciągnęła by się w czasie. Tutaj mamy raczej chwilowy zryw, który w ogólnym rozrachunku nie będzie miał tak dużego znaczenia dla gospodarki. Właściciele sklepów zapewne jednak cieszą się z tak dużego popytu i szybszego obrotu gotówki w kasach.
Myśli Pan, że uda nam się jednak przekroczyć w tym roku 3-procentowy wzrost PKB?
Komisja Europejska prognozuje w tym roku w Polsce wzrost na poziomie 2,7 procent. Według moich szacunków może to być 3,2-3,4 procent. Nawet, gdyby moja prognoza się nie sprawdziła, to uważam, że mimo powodzi te 2,7 procent dynamiki PKB w tym roku znacznie przekroczymy.