Money.pl: Jak Pan ocenia orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że dotychczasowe przepisy, zgodnie z którymi za zniesławienie osoby lub instytucji dziennikarze mogą trafić do więzienia, są zgodne z konstytucją?
*Jerzy Urban, redaktor naczelny tygodnika "NIE": *Trybunał sankcjonuje obecny stan prawny, krytykowany nie dlatego, iżby był niezgodny z konstytucją, ale dlatego, że jest sprzeczny z prawami i zwyczajami UE oraz stanowiskiem środowiska dziennikarskiego w skali europejskiej, a także amerykańskiej. Są oni zdania, że jeśli ktoś poczuł się zniesławiony, to powinien wytoczyć proces cywilny i dochodzić roszczeń w tym tempie. Kwestionują m.in. zajmowanie się prokuratury w wystawianiu aktów oskarżenia. Skandalem jest, że prokuratura staje w obronie różnych osób, ponieważ nigdy nie staje ona w obronie wszystkich, którzy się do niej zwrócą.
Urban: Każdy krytyczny tekst, może być odebrany jako poniżającyProkuratura nie będzie stawać wobec obywatelki, którą sąsiadka nazwała dziwką, tylko stanie w obronie ministra, którego redakcja nazwała łapówkarzem, mimo że istnieje zasada, iż polityków oraz osoby na wysokich stanowiskach można bardziej krytykować, niż osoby, które żadnej publicznej funkcji nie pełnią.
Trybunał umorzył - rozumiem, że po prostu się nie wypowiedział w tej kwestii - sprawę o konstytucyjność artykułu, który uznaje za bezprawne publiczne rozpowszechnianie zarzutów, które mogą w opinii publicznej poniżyć lub narazić osoby, instytucję etc. To jest przepis mówiący o tym, że można być skazanym na karę, nawet jeśli napisało się prawdę.
Money.pl: Trzech sędziów TK złożyło zdanie odrębne do tego orzeczenia. Ostrzegają przed paraliżem wolności prasy i zamrożeniem debaty publicznej. Czy w najbliższym czasie faktycznie możemy się tego spodziewać?
J.U.: Możemy. Po pierwsze, rządzący, ale także sejmowa opozycja, uważają się za ofiary dziennikarzy. Wszyscy, którzy są krytykowani są skłonni do tego, żeby nakłaniać rygory na krytykę - dotyczy to wszystkich partii. Po drugie, obecna koalicja uważa się za ofiarę układu złożonego m.in. z dziennikarzy, który broniąc swoich niecnych celów, umyślnie pogrąża ich i krytykuje. Skłonna więc będzie ona do ograniczania wolności prasy. Najważniejsze jest jednak to, że prokuratura podlega rządowi. Jest bardzo dyspozycyjna politycznie, jeszcze bardziej niż wcześniej. Minister sprawiedliwości, szef prokuratury - polityczny urzędnik, może wskazywać palcem, kogo i za co z oskarżenia publicznego pociągnąć do odpowiedzialności. To wszystko może sprawić, że na gruncie obecnego prawa, potwierdzonego przez Trybunał,
Urban: Godność jest pojęciem nieprecyzyjnym będą się mnożyć sprawy przeciwko dziennikarzom i zatykane będą gęby przede wszystkim telewizjom, a później innym mediom.
Money.pl: Czy ten wyrok można interpretować jako próbę ograniczania wolności słowa?
*J.U.: *Tak. To jest właśnie taka próba. Co prawda ten wyrok nie zmienia prawa, ale daje sądom dyrektywę, żeby represyjnie podchodziły do publikacji prasowych.
Money.pl: Chyba jednak są plusy tego orzeczenia - może zmusi to dziennikarzy do dokładniejszego przygotowania się przed napisaniem artykułu?
J.U.: Kontrola sądowa trafności publikacji jest w ogóle niezbędna, bo inaczej mielibyśmy do czynienia z wolnomerykanką. Co do tej kwestii nie ma dwóch zdań. Świat jednak idzie w tych sprawach w określonym kierunku. To jest kierunek, który pokazuje, ze proces cywilny jest wystarczającym czynnikiem zabezpieczającym ludzkie interesy. Pokazuje również, że państwo, a szczególnie władza wykonawcza, nie powinna się wtrącać do prasy, nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio przez swoją prokuraturę. To jest tendencja europejska. W USA wyraźnie istnieje priorytet wolności prasy nad innymi wartościami. Tutaj TK poszedł więc przeciw tym tendencjom.
Money.pl: Właśnie, Trybunał de facto godność obywatela postawił wyżej niż wolność prasy. Co Pana zdaniem powinno być priorytetem?
*J.U.: *Wolność słowa. Jest ona pewnym elementem życia publicznego niezbędnym do funkcjonowania całej konstrukcji politycznej, demokracji itd. Godność jest natomiast poczuciem niezwykle subiektywnym. Zależy od tego, kto ma jaką skórę.