Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Arkadiusz Droździel
|

Winiecki: Rząd dobrze robi, że nie proponuje reform

0
Podziel się:
Winiecki: Rząd dobrze robi, że nie proponuje reform

Money.pl: Dziś Sejm przyjmie budżet na przyszły rok. Premier i minister finansów mówią, że to jeden z najtrudniejszych budżetów po 1989 roku. Zresztą Donald Tusk nie wyklucza, że trzeba będzie go nowelizować w połowie 2010 r. Faktycznie możemy się tego spodziewać?

prof. Jan Winiecki, ekonomista, kandydat Sejmu do RPP: Budżet 2010 roku będzie łatwiejszy do realizacji niż by się wydawało. A to ze względu na fakt, że założenia Ministerstwa Finansów są zbyt pesymistyczne, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy, a równocześnie zbyt optymistyczne w przypadku inflacji.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że w rzeczywistości i wzrost gospodarczy będzie wyższy. Tylko dzięki temu przyszłoroczne dochody budżetowe mogą być wyższe nawet o 10 mld złotych.

Ale to może być za mało, by dopiąć budżet. Tegoroczne niedobory były przecież o wiele większe

Ale do tego należy dodać wpłatę z zysku NBP. A ten powinien być wysoki. W tym roku bank centralny przeprowadzał operacje wspierania płynności systemu bankowego, co dało mu duże zyski.

Oczywiście będzie się wokół tej decyzji toczyć polityczna batalia, ale o tym czy zyski zostaną przekazane do budżetu zdecyduje Rada Polityki Pieniężnej, a nie prezes Skrzypek.

Profesor Modzelewski znany jest z takich z czarnych wizji, które co jakiś czas rozgłasza. Ja jednak nie traktuję ich przesadnie poważnie, ponieważ wbudowane są w nie sympatie lub antypatie polityczne.

Czyli deficyt w wysokości 52 mld został założony na odpowiednim poziomie i nie będzie potrzeby jego powiększania?

Wysokość deficytu budżetowego nie jest taka ważna. Dużo większe znaczenie ma deficyt sektora finansów publicznych jako całości. Rząd więc powinien starać się, aby nie przekroczył on poziomu 7 procent PKB.

To może być jednak trudne bez reform finansów publicznych. A na te jak na razie się nie zapowiada.

Bo w obecnym układzie politycznym takich reform się nie przeprowadzi. A denerwowanie ludzi szczegółowymi propozycjami reform niemożliwych do przeprowadzenia oddziaływałoby negatywnie na elektorat i działałoby tylko na korzyść opozycji, utrudniając zwycięstwo w 2011roku. Rząd postępuje więc racjonalnie nie proponując reform, których nie jest w stanie wprowadzić w życie.

Jest kilka takich hamulców. Po pierwsze koalicjant, który jest partią żyjącą z rządzenia. Działacze i urzędnicy z nadania PSL-u żyją z tego, że mają stanowiska we władzach publicznych, a ich klientela polityczna żyje z dotacji już nie tylko naszych, ale i unijnych. Każde działania, np. prywatyzacyjne, czy porządkujące system podatkowy lub emerytalny, napotkają natychmiast na sabotaż.

Drugim punktem oporu jest pan prezydent, który zrobi wszystko, aby przeszkodzić, w jakichkolwiek reformach. No i trzecim jest fakt, że nie wystarczy wygrać wyborów prezydenckich, ale należy zwyciężyć także w parlamentarnych. A zapowiedź reform - jak powiedziałem - tego nie ułatwi.

Wszyscy się zgadzają jednak, że są one nieodzowne. Kiedy więc najwcześniej można się ich spodziewać?

Dopiero na jesieni 2011 roku, po wyborach parlamentarnych. Wtedy będzie możliwe poważne zajęcie się reformami finansów publicznych.

Do tego czasu możemy jednak już przekroczyć progi ostrożnościowe, co wymusi na rządzących radykalne cięcie wydatków.

Według mnie dzięki wyższemu od zakładanego wzrostowi PKB oraz innym dochodom uda się utrzymać dług publiczny poniżej tego progu.

Jakie dochody ma pan na myśli?

Wspomniane wcześniej zyski z NBP oraz wpływy z prywatyzacji.

Z tego drugiego źródła trudno będzie uzyskać wyższe dochody. W tym roku zakładano, że do budżetu wpłynie 12 mld zł z tego tytułu, a wpłynie około 7 miliardów. W przyszłym roku stosunek wpływów do planów może być jeszcze niższy, bo zaplanowano, że skarb państwa sprzeda majątek za ponad 25 mld złotych.

Problem z tegoroczną prywatyzacją jest wynikiem fiaska sprzedaży Enei. A ta nie udała się nie dlatego, że Niemcy nagle stwierdzili, że firma jest za droga. Przecież ocenę finansową firmy mieli oni zrobioną dużo wcześniej przed złożeniem oferty.

Tym co ich zniechęciło do kupna Enei było zamieszanie wywołane przez byłego szefa CBA wokół sprzedaży majątku po Stoczni Gdańskiej. Uznali więc, że nie ma sensu wdawać się w negocjacje z rządem, bo w każdej chwili, opozycyjna służba może odpalić kolejną pseudosensację.

Teraz to zaczyna się oczyszczać, więc wróci - jak sądzę - lepszy klimat do sprzedaży majątku państwowego, a co za tym idzie dużo bardziej prawdopodobne stanie się uzyskanie dochodów z tego tytułu.

Budżet w raportach Money.pl
*Deficyt 2010. Kwota rekordowa, ale było gorzej * Minister finansów zapowiada, że w budżecie państwa na 2010 rok zabraknie ponad 52 mld złotych na sfinansowanie zaplanowanych wydatków.
*Budżet 2010. Dywidendy zje prywatyzacja * Rząd liczy za to na 12,5 miliarda złotych więcej z podatków. Więcej zapłacą palacze i kierowcy służbowych aut.
*Wielki prywatyzator Buzek. Grad go nie przebije * Najwięcej prywatyzował rząd Jerzego Buzka. W latach 1999-2000 pozyskano w ten sposób ponad 40 mld złotych.
*Trzeci kwartał miał być najgorszy, okazał się najlepszy * Polska gospodarka radzi sobie najlepiej w całej Unii Europejskiej. Wynik PKB za III kwartał to wzrost o 1,7 procent w skali roku.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)