Rynek nieruchomości oszalał! Ceny już nie rosną z roku na rok, ale z miesiąca na miesiąc. Kiedy ta bańka spekulacyjna pęknie? Czy w ogóle pęknie? Jak dziś wygląda rynek, czytaj w raporcie Money.pl.
Na polskim rynku sprzedający nie tyle rządzi, co ma władzę absolutną. Jeszcze kilka miesięcy temu, tym bardziej lat, nie do pomyślenia było, aby sprzedająca osoba zapraszała do siebie trzech, czterech zainteresowanych mieszkaniem i urządzała licytację. Kto da więcej, ten kupuje mieszkanie.
Coraz częściej cena z ogłoszenia lub z oferty agencji mieszkaniowej nie jest ceną do negocjacji, ale ceną wywoławczą.
Gdzie najszybciej drożały mieszkania przez ostatnie pół roku | |||
---|---|---|---|
miasto | wzrost w procentach | cena z lutego (zł/m2) | cena z lipca (zł/m2) |
Kraków | 36% | 4401 | 5990 |
Warszawa | 23% | 4987 | 6159 |
Wrocław | 20% | 4366 | 5250 |
Poznań | 15% | 3500 | 4040 |
Trójmiasto | 12% | 3822 | 4282 |
Źródło: redNet Property Consulting
Jeśli ktoś wystawia mieszkanie w atrakcyjnej cenie, to może się spodziewać, że bardzo szybko je sprzeda, a chętni nawet będą się bili o lokal.
"Pośredniczyłem w sprzedaży mieszkania, za które właściciel chciał rozsądną kwotę. Zaprosiłem do obejrzenia dwie osoby. Jedna się spóźniła, druga przybyła nieco wcześniej i oglądali razem. Zaczęli się licytować, kto na lepszych warunkach kupi, kto da wyższy zadatek, kto szybciej załatwi formalności w banku, kto ma większy wkład własny. Z licytacji zrobiła się kłótnia, a z kłótni prawie bójka" - opowiada pośrednik z wrocławskiej agencji "Piramida". "Kiedyś takich scen nie byłem świadkiem".
Źródło: Nieruchomości.money.pl
Ceny rosną jednak w różnym tempie w różnych miastach. Najwolniej drożeją w Trójmieście i Poznaniu. redNet Property Consulting, firma która analizuje rynek nieruchomości, tłumaczy to tym, że w Trójmieście jest dużo przestrzeni objętej planami zagospodarowania, a więc nie ma hamulców w zaspokajaniu popytu. Poznań natomiast jest rynkiem, na którym deweloperzy nie budują drożej, ZOBACZ TAKŻE:
niż za około 4 tys. zł za metr kwadratowy, gdyż boja się, że nie znajda kupców. Klienci nie akceptują wysokich podwyżek.
Skutki uboczne
Ofiarami boomu na rynku są nabywcy i to w dodatku cierpią na wielu frontach. Poza oczywistym pierwszym powodem - wysoką ceną - mają także wiele innych problemów. Przy dużej liczbie wpływających wniosków kredytowych zawodzą banki. Szczególnie te, które mają atrakcyjne oferty kredytów hipotecznych przetrzymują klientów i przyznają im kredyt nawet dopiero po dwóch miesiącach. Jeśli więc kupujący w umowie przedwstępnej nie zagwarantował sobie bardzo długiego okresu czasu na sfinalizowanie transakcji, może popaść w tarapaty z utratą zadatku włącznie.
Źródło: redNet Property Consulting
Kupując mieszkanie na rynku pierwotnym wielu klientów płaci deweloperowi odsetki karne od opóźnienia w zapłacie pierwszej transzy.
Problem pojawia się też w kontaktach z tymi bankami, które robią wycenę nieruchomości. Mieszkania drożeją tak szybko, że rzeczoznawcy z regułyZOBACZ TAKŻE:
wyceniają mieszkanie na mniejszą kwotę, niż rzeczywiście kupujący musi zapłacić. Wystarczy, że mają za punkt odniesienia ceny analogicznych nieruchomości sprzed miesiąca. Skutkuje to tym, że bank sfinansuje zakup mieszkania tylko do kwoty, jaką podał rzeczoznawca. Tak więc kredytobiorca musi wnieść wkład własny, mimo że według banku bierze kredyt na 100 proc. wartości lokalu.
Gdy kupujemy mieszkanie nowowybudowane lub do remontu, pojawia się kolejny problem - co raz trudniej o dobrą ekipę remontową. Część fachowców wyjechała remontować angielskie mieszkania, a ci co zostali, mają terminy zarezerwowane na kilka miesięcy do przodu.
| KOMENTUJE DLA MONEY.PL |
| --- |
| Maciej Dymkowski, dyrektor do spraw rozwoju redNet Property Consulting Niewiele wskazuje na to, że szybki wzrost cen nieruchomości wyhamuje. Na rynku jest bardzo wysoki popyt i znikoma podaż a w dodatku nie ma przesłanek, aby stwierdzić, że popyt spadnie, albo wzrośnie podaż. W miastach nie ma planów zagospodarowania przestrzennego, tak więc podaż nie zacznie rosnąć szybko. Popyt wciąż będzie podtrzymywany przez banki, które konkurując ze sobą oferować będą co raz to lepsze warunki. Jeśli ktoś planuje zainwestować w mieszkanie, to nie straci na takim posunięciu. |
Kto tak kupuje
Mieszkania kupują głównie ludzie młodzi, na dorobku. Najwięcej osób w wieku od 23 do 30 lat kupuje mieszkania we Wrocławiu. Z danych redNet wynika, że klienci z tej grupy wiekowej stanowią aż dwie trzecie wszystkich kupujących. Młodzi napędzają koniunkturę także w Krakowie (55,7 proc.) i w Warszawie (55,6 proc.). Tak duże zainteresowanie młodych ludzi w tych miastach powoduje, że ceny kawalerek szybko idę w górę. Pierwsze kupowane mieszkanie z reguły jest małe, gdyż osoby na dorobku nie mają zbyt dużej zdolności kredytowej, a także niełatwo im uzbierać na wkład własny.
Dobrze zlokalizowane kawalerki we Wrocławiu przez ostatnie dwa lata zdrożały o 60-80 proc. Kawalerka kupiona cztery lata temu zyskała na wartości 100 proc. Według redNet we Wrocławiu jest najwięcej klientów z grupy 23-27 lat, bo aż 47 proc.
Warszawa natomiast koniunkturę zawdzięcza przyjezdnym. Tylko jedna trzecia klientów na tamtejszym rynku to warszawiacy. Jednak nie tylko mieszkania kupują ci, którzy przyjechali do stolicy za pracą. Jednak trzecia nabywców traktuje zakup jako lokatę kapitału.
Źródło: redNet Property Consulting
Co ciekawe, osoby planujące zakup mieszkania wcale nie szukają kawalerek. Zaledwie 3 proc. - jak podaje redNet - zamierza kupić taki lokal. Natomiast dane z serwisu www.tabelaofert.pl pokazują, że kawalerki są bardzo chętnie kupowane, a popyt zdecydowanie przewyższa podaż.
"Oznacza to, że choć respondenci na wczesnym etapie poszukiwania mieszkania nie zastanawiają się nad zakupem takich mieszkań, to w zderzeniu z ofertą rynkową akceptują ją bardzo chętnie, w efekcie czego kawalerki stają się bardzo poszukiwanym towarem" - wyjaśnia Maciej Dymkowski.
Na wstępnym etapie poszukiwań ludzie szukają głównie mieszkań dwupokojowych.