Rosnące wydatki budżetowe i ograniczone wpływy do budżetu mogą doprowadzić do kryzysu finansów publicznych - ostrzegają ekonomiści.
Według obliczeń "Rzeczpospolitej", realizacja wszystkich postulatów strajkujących oraz obietnic polityków, oznaczałaby wzrost wydatków państwa o 110 miliardów złotych rocznie w ciągu kilku lat. Szacunkowe wpływy budżetowe w 2008 roku to około 241 miliardów złotych.
Realizacja postulatów lekarzy i pielęgniarek może kosztować budżet około 15 - 20 miliardów rocznie. Swoje żądania płacowe przedstawiają kolejne grupy zawodowe: górnicy, nauczyciele, metalowcy, wojskowi i policjanci. Do tego dochodzą postulaty polityków: zwiększenie wydatków na politykę rodzinną, zdrowie oraz renty i emerytury.
Na razie podjęto decyzję o obniżeniu składki rentowej, wysokości waloryzacji rent i emerytur, przyznaniu ulgi prorodzinnej i dopłatach do biopaliw. Będzie to nas kosztować w 2008 roku 28 miliardów złotych. W 2009 roku wydatki na te cele wzrosną do 36,2 miliarda.
Zdaniem prof. Andrzeja Wiernika z Akademii Finansów, Polski nie stać na realizację tych wszystkich pomysłów. "Jeśli zaczniemy robić zmiany, które pociągną za sobą dodatkowe wydatki i ubytki w dochodach, to zrujnujemy finanse publiczne" - uważa ekonomista.