Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
tłum. Robert Susło
|

Hillary Clinton kończą się pieniądze

0
Podziel się:

Kosztowna walka wyborcza odbiła się na budżecie byłej Pierwszej Damy. Jej sztab pracuje społecznie.

Hillary Clinton kończą się pieniądze
(EPA/PAP)

Sześć tygodni po rozpoczęciu maratonu prawyborczego, Hillary Clinton, kandydatce do fotelu prezydenckiego z ramienia demokratów, skończyły się pieniądze. W dzień po Superwtorku Clinton przyznała, że w ostatnim czasie była w stanie utrzymać płynność swojej kampanii tylko dzięki sięgnięciu do prywatnej kieszeni po pięć milionów dolarów.

Tymczasem jej konkurent Barack Obama zebrał w samym tylko styczniu 32 miliony dolarów datków. Prawie trzy razy tyle, co Clinton.

Wyznanie z obozu Clinton było niespodzianką biorąc pod uwagę, że pani senator z Nowego Jorku otrzymała w minionym roku 100 milionów dolarów wsparcia od swoich zwolenników. Clinton inwestowała poważnie w pierwsze tygodnie swojej walki wyborczej. Najwyraźniej zakładała, że walka wyborcza zostanie rozstrzygnięta na jej korzyść najpóźniej podczas Superwtorku.

Już podczas ustalania terminów wyborczych Terry McAuliffe, przewodniczący kampanii Clinton, nalegał na krótkie odstępy czasu między prawyborami. Na fali szybkich sukcesów w Iowa i New Hampshire na początku lutego Clinton miała zamknąć serię zwycięstw podczas Superwtorku i de facto zakończyć wyścig - stało się jednak inaczej.

Od terminu do terminu wyborczego Clinton i Obama zbliżają się coraz bardziej do siebie. Licząc wszystkie głosy oddane na demokratów podczas Superwtorku, z 48.83 procentami Clinton nieznacznie wyprzedzała Obamę, który otrzymał 48,45 procent głosów (reszta przypadała Johnowi Edwardsowi). Skomplikowane przeliczenie głosów absolutnych w poszczególnych stanach na decydującą liczbę delegatów wciąż trwa.

Według obliczeń obozu Obamy, senator z Illinois może liczyć na 910 głosów, Clinton na 882. Tymczasem doradcy nowojorskiej senator oczekują, że różnica pomiędzy nimi będzie jednocyfrowa.

Według _ New York Times _ problemy finansowe Clinton są już tak duże, że część pracowników jej sztabu zrezygnowała z wynagrodzenia za luty. Dotyczy to również Patti Solis Doyle, menadżer kampanii wyborczej Clinton. Rezerwy są niezbędne, aby móc finansować drogą walkę wyborczą podczas kolejnych stacji prawyborów. Prywatny majątek Clintonów, którym żona byłego prezydenta finansuje swoją kampanię, szacowany jest na dziesięć do pięćdziesięciu milionów dolarów.

Podczas nadchodzącego weekendu demokraci będą głosowali w Luisianie, Waszyngtonie i Nebrasce, we wtorek w Maryland, Virginii i Dystrykcie Kolumbii. Jednak najwięcej pieniędzy pretendenci do nominacji Partii Demokratycznej potrzebują 4 marca w Teksasie i Ohio, stanach z największą liczbą mieszkańców. Na oba te stany przypada łącznie prawie 400 delegatów.

Inaczej niż Clinton, Barack Obama stawiał od początku na drobnych darczyńców, którzy przekazywali stosunkowo niskie kwoty na kampanię. Stanowią oni główną część łącznie 650 tys. osób, które wsparły jego wyborczy wyścig. Mali ofiarodawcy przekazują często kwoty od 20 do 100 dolarów, które awizowane są przez kliknięcie myszką w internecie. Wprawdzie przy ustalonej ustawowo górnej granicy darowizn na prawybory w wysokości 2300 dolarów od osoby zbieranie datków było dla Obamy uciążliwe, pozostawiło jednak możliwość ponownego zwrócenia się do jego zwolenników.

Obama wykorzystuje to na obecnym etapie kampanii. Tylko trzy procent jego ofiarodawców wyczerpało swój limit wsparcia. W przypadku Clinton jest to już 70 procent.

Ponadto Obama nie zapomniał o swoich zwolennikach, którzy są w stanie przekazywać duże kwoty. Głównym sponsorem jest tu hollywoodzki producent filmowy Jeffrey Katzenberg, który na rzecz Obamy zebrał dotychczas 1,7 mln dolarów dzwoniąc do przyjaciół i znajomych z prośbą o wsparcie. Dotychczas Obamie udawało się otworzyć i pozostawić otwarte drzwi do obu światów ofiarodawców.

Jeżeli walka wyborcza będzie faktycznie ciągnęła się przez kolejne miesiące, finansowe przetrwanie kampanii stanie się coraz ważniejsze. W walce o delegatów na zjazd partii demokratów, który odbędzie się pod koniec sierpnia w Denver, Clinton i Obama idą obecnie łeb w łeb. Przewaga Clinton wynika wyłącznie z liczby superdelegatów, którzy nie są wybierani, ale odsyłani na konwent ze względu na funkcję. Rozstrzygające zachowanie podczas głosowania może wynikać również z tego, na czyją korzyść obrócą się ostatecznie nastroje wyborców.

ZOBACZ TAKŻE:

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)