Czołowa kandydatka Demokratów na prezydenta Hillary Clinton ogłosiła plan zakończenia wojny w Iraku, obiecując, że jak zostanie szefem państwa, zacznie wycofywać wojska amerykańskie z tego kraju w ciągu dwóch miesięcy.
W przemówieniu wygłoszonym w Waszyngtonie w poniedziałek, na dwa dni przed piątą rocznicą inwazji Iraku, była Pierwsza Dama ostro skrytykowała prezydenta George'a W. Busha za tę decyzję. Powiedziała, że wojna, w której zginęło prawie 4.000 żołnierzy USA, osłabiła Amerykę gospodarczo i militarnie, i należy ją "odpowiedzialnie" zakończyć.
Swoją krytykę skierowała także przeciw republikańskiemu kandydatowi, senatorowi Johnowi McCainowi, który - jak zaznaczyła - powiedział kiedyś, że USA mogą pozostać w Iraku "nawet i sto lat", i zamierza kontynuować politykę Busha.
"Obaj chcą, abyśmy byli wciągnięci w wojnę domową innego kraju, wojnę, której my nie możemy wygrać" -- powiedziała.
Oświadczyła, że jednym z jej pierwszych kroków w Białym Domu będzie zwołanie narady z ministrem obrony i z szefami połączonych sztabów i wspólne opracowanie planu wycofania wojsk z Iraku, które rozpocznie się w ciągu 60 dni. "Powiedzmy to jasno: wycofanie wojsk nie jest klęską" - oświadczyła.
Nie podała jednak żadnego terminu wycofania wszystkich wojsk. Zapowiedziała też, że w Iraku oraz w całym regionie Zatoki Perskiej pozostaną amerykańskie "siły antyterrorystyczne", ponieważ "terroryści Al-Kaidy nadal działają w Iraku".
"Nie możemy stracić z oczu naszych strategicznych interesów w regionie" - zaznaczyła.