Warszawa uzależnia zgodę na zainstalowanie elementów tarczy antyrakietowej od amerykańskiej pomocy finansowej.
Minister obrony narodowej, Bogdan Klich, powiedział Polskiemu Radiu, że działalność amerykańskich ekspertów będzie kontrolowana. Wyjaśnił, że nie będą oni mogli swobodnie - jak to ujął - "podróżować" po naszych siłach zbrojnych. Będę odwiedzać tylko te miejsca, na które się zgodzimy. Będą także przebywać pod opieką trzech ekspertów od spraw wojskowych, których minister Klich powołał przed kilkunastoma dniami. Szef MON zapewnił, że działalność RAND Corporation, oceniająca nasze potrzeby wojskowe i stan organizacji naszych sił zbrojnych, będzie w pełni pod kontrolą i będzie limitowana.
Raport amerykańskiej firmy o potrzebach polskiej armii ma być gotowy do lipca.
"Rzeczpospolita", powołując się na jednego z waszyngtońskich ekspertów, napisała, że tak krótki termin może oznaczać, iż amerykańska administracja nie zamierza wydawać na ten cel zbyt dużych kwot. Minister obrony nie chciał komentować tej opinii. Jego zdaniem, jest wystarczająco dużo czasu, by rzetelenie przeprowadzić ocenę zapotrzebowania naszej armii. Wyraził nadzieję, że deklarację polityczne zostaną dotrzymane i udział Stanów Zjednoczonych w modernizacji polskich sił zbrojnych będzie znaczący.